Narzuciło mi się pewne pytanie odnośnie osób wierzących jakiemuś kościołowi.
Mianowicie chyba zawsze podstawą jest to że Bóg stworzył świat, który jest pewnego rodzaju darem dla nas, czymś co chyba najlepiej ukazuje nam Go...
Pytanie brzmi: dlaczego więc w szukaniu Boga, zamiast opierać się na naukach których podstawą jest budowanie obiektywnego opisu owego świata, wolicie opierać się na bardzo subiektywnych dziełach omylnych, niedoskonałych ludzi...?
Zamiast dosłownie oglądać, doświadczać (chociażby w otaczającej nas technice) wspaniałe cuda opisywane przez fizykę, biologię... wolicie studiować te bardzo niejasne, użyte kiedyś w celu uzyskania sławy, władzy...?
Zamiast studiować wyniki ludzi nauki, którzy żyją z tego, żeby każdy fakt tysiące razy zweryfykować, wolice studiować księgi których świętość potwierdzają tylko ludzie których autorytet jest oparty tylko właśnie na tych księgach...?
Zamist uniwersalnej prawdy, wolicie 'prawdę' wybraną przez nich w drodze przypadku, no bo przecież gdyby ktoś urodził się np. w Chiach, wierzyłby już w coś zupełnie innego...?
Zamiast narzędzi, które owszem - w niedojrzałych rękach bywają
niebezpieczne, jednak ogólnie dają nam zarówno zdrowie, bezpieczeństwo jak i wolność, samoświadomość, więc i zrozumienie, tolerancję ... oddalają nasze życie od zwierzęcej egzystencji, wolicie niespójne księgi pretekstów, używając których historycznie (i nie tylko) udawało się usprawiedliwiać olbrzymią ilość nienawiści, nietolerancji, okrucieństwa ...?
Dlaczego wolicie wierzyć w bardzo chwiejną konstrukcję niedoskonałych ludzi niż szukać czystego, obiektywnego Boga?