Smok napisał(a):Ja i tak obstaje przy tym, że powiedzenie że coś w Bogu pociąga, fascynuje i rozbraja jest tak nasycone erotyzmem i obleśne że aż mi niedobrze ale nie mówię że nie można tak mówić, po prostu dla mnie syf.
Jak kto woli.
Na to nie jestem w stanie nic poradzic Smoku.
Problematyczne jest dla mnie to że gdybym miał dziękować Bogu za wszystko, za to że mogę oddychać jeść chodzić itd. to równie dobrze mógłbym mu złorzeczyć za to że mi zimno, że jedzenie niedobre, że mnie głowa boli, że muszę gdzieś iść i za wszystkie cierpienia.
Więc skąd to całe zło?...
Mnie już dopadł pesymizm..
Smoku,
Wyobraź sobie jakąś czułą, bliską ci istotę, ot: mama, może być?
(Żeby nie było podtekstów erotycznych, skąd zresztą u licha ty je wyciągasz?)
Ona pielęgnuje cię, chroni, opiekuje się tobą, dba. Najprostsza forma to wyrażenie jej wdzięczności za to: dziękuję.
Jesteś związany mocnymi więzami uczuciowymi z tą istota, jest ci bardzo, bardzo bliska, ufasz jej poczynaniom wokół ciebie. I chcesz, żeby wiedziała o tym- werbalizujesz swoja wdzięczność.
Podobna relacja jest z Bogiem, z żywym Panem.
Podobna, lecz nie taka sama.
Jest o tyle rozleglejsza, o ile Bóg jest większy ponad mamę, ciebie, wasze relacje.
Gdy masz już tę świadomość, to OK.
Teraz zostaje najważniejsze, mianowicie rodzące się uczucie między wami.
Miłość, która spaja relacje między wami.
Jezus cie kocha Smoku, czy chcesz tego, czy nie. Jego miłość jest niezależna od okoliczności, nie wpływa na nią twój stosunek do Niego, ani stan, w którym się znajdujesz. Kocha cie tak, że oddał Swoje Zycie właśnie za ciebie.
Ponieważ Jezus kocha Smoka, zrozumiałe, że oczekuje odpowiedzi.
Co zrobisz z tym?
Wróćmy do mamy.
Załóżmy, że cierpisz na ból zęba.
Wzbraniasz się przed pójściem do stomatologa, bo.....się boisz.
Tymczasem stan zapalny się rozwija i cierpisz coraz bardziej dotkliwie.
Mama chwyta cie za manele i prowadzi do stomatologa, Ty się wyrywasz, popłakując, ale w końcu ulegasz, opadasz na miękki fotelik i dentysta zabiera się do dzieła. Po co? Żeby ci pomóc!
Kto sprawił , ze przestałeś cierpiec? Mama. Więc mówisz: dziękuję.
Inna sytuacja:
Studiujesz na dość trudnym kierunku, do tego zupełnie niezgodnym z twoimi zainteresowaniami.
Z trudem zaliczasz dwa lata. W tym czasie prowadzisz dość niefrasobliwe zycie, sam nie zarabiasz, a wydatki masz spore. Mama patrzy na ciebie zaniepokojona, martwi się o twoja przyszłość. W końcu postanawiasz zrezygnować z tego kierunku i zacząć zupełnie inny, co do którego masz przekonanie, że ci „lezy”.
Mama mówi OK. synu, ale będą to studia zaoczne, musisz sam na nie zarobić.
Jesteś na jej utrzymaniu . Gniewasz się, ale w końcu znowu ulegasz.
Przywołujesz w pamieci doświadczenie z zębem i twoje zaufanie do mamy opierasz na tym.
Może warto. Mama widzi dalej niż ty, może warto jej zaufac.W końcu jest starsza i jej poczynania kierowane są troską i miłością do ciebie. (Może zaczynasz zdawać sobie sprawę, że nie chcesz przedłużać jej czasu, kiedy musi cie utrzymywać, bo mama z trudem wiąże koniec z końcem a i ze zdrowiem kiepsko.)
Zaczynasz pracować i uczyć się. Jest ci ciężko. Zbierasz jednak doświadczenie do dalszego dorosłego zycia.
Po paru latach widzisz owoce swojego zachowania.
Jestes samodzielny, odpowiedzialny itd..
I rozumiejąc to mówisz: dziękuję.
Podobnie jest z Bogiem, na podstawie jaką jest pewnośc, że cie kocha- stawiasz zaufanie do Niego.
Bóg wie lepiej, widzi wszystkie fuzle juz ułozone, a ty zaledwie fragmenty układanki.
W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was (1Tes15,18 )
Co do cierpień.
To już temat, który sam w sobie jest bardzo pojemny.
Ale i w tym położeniu należy Bogu dziękować.
Dziękować, nie ustawać w modlitwie, prosić o pomoc i ..oczekiwać jej.
A ona zawsze przychodzi.
Co do zła:
Skąd ono?
Ano z pewnościa nie Bóg jest nadawcą zła.
Zło sie pojawiło w momencie zaistnienia grzechu.
Cóz Bóg ma wspólnego z grzechem?