Witajcie,
piszę tu ponieważ leży mi na sercu pewien problem i nie bardzo mam się z kim nim podzielić...
Może zacznę od nakreślenie swojej historii. Otóż pochodzę z bardzo religijnej rodziny, z tak zwanego "dobrego domu". Rodzice wychowali mnie może troszkę pod kloszem, ale muszę przyznać, że dom zawsze był dla mnie ostoją bezpieczeństwa. Nigdzie nie czuję się tak dobrze i bezpiecznie jak u mamy. Obecnie jestem dorosła i nie mieszkam już w domu rodzinnym. Wyjechałam na studia do innego miasta i tu już zostałam. Poznałam chłopaka, planujemy wspólną przyszłość. Jest jednak pewna rzecz, która nie daje mi spokoju...
On nie pochodzi z moich stron. Wychował się w rodzinie o dość skomplikowanych relacjach. Jego matka odeszła, gdy był mały, zostawiając jego i dwie jego siostry pod opieką taty, który wcześniej nie był raczej zbyt dobrym mężem. Generalnie rodzicie mojego chłopaka nie stworzyli mu zbyt dobrego domu. na porządku dziennym były awantury i czasem dochodziło do rękoczynów. Nie dziwię się więc, że kobieta uciekła, jest jednak jedno "ale", uciekła paląc za sobą wszystkie mosty. Nie chciała mieć kontaktu z mężem (nic dziwnego) ale i ze swoimi dziećmi też nie. Rozpoczęła nowe zycie gdzieś za granicą. Mój chłopak jak tylko mógł, wyrwał się z domu. Tak się poznaliśmy. To dobry człowiek. W swoim mieście zostawił tatę i siostry i dziadków, którzy zawsze go wspierali. Obecnie sytuacja się zmieniła. Jego matka powróciła niczym ta córka marnotrawna do swych rodziców, ale z jakimiś długami, zadawała się z jakimś szemranym towarzystwem no i w ciąży.
Najdziwniejsze jest to, że gdy mój chłopak pojechał odwiedzić rodzinę to miał okazję się z nią spotkać. Zachowywała sie jak gdyby nic, choć nieco z dystansem. Ale nie usłyszał żadnego "przepraszam". On ma dobre serce i było mu jej żal, nakręcił się, że może uda się to wszystko posklejać, ale ja widząc jego entuzjazm i nadzieję na odzyskanie rodziny wolałam go "uczulić", żeby był ostrożny. Nie chciałam go zniechęcać, po prostu bałam się, że znowu zostanie zraniony. Nie wiem czy powinnam się wtrącać. Nie wiem co robić, ta sytuacja nie daje mi spać. On czasem ma ochotę odciąć się od patologicznej rodziny i utrzymywać kontakt tylko z siostrami. Ale czy powinien? Pewnie to byłoby najzdrowsze dla jego psychiki bo widzę jak odchorowuje każdą wizytę w domu. Ale nie mam prawa tego od niego wymagać. Najgorsze, że chyba ja i moja rodzina najbardziej przejmujemy się tą sytuacją, bo dla nas jest to historia jak z telenoweli. Nie chcę swoim rodzicom dokładać zmartwien bo mają swoje lata. Jednocześnie jest problem z dziadkiem mojego chłopaka bo zaczął stosować jakiś szantaż emocjonalny, że ma swoje lata i pewnie niedługo odejdzie więc mój chłopak wręcz musi zacząć utrzymywać kontakty z matką. Jak powinnam się zachować? czasem wręcz boję się tego związku. Prościej byłoby być z kimś kto nie ma takich problemów, ale kocham go i chcę wspierać tak jak umiem, tylko że przerasta mnie to. Boje sie też troche o nasze bezpieczeństwo, nie chcę żeby ktoś kiedyś nękał nas za długi matki, której latami nie było w życiu mojego chłopaka. Wiem, że po chrześcijańsku trzeba wybaczyć, ale czy trzeba utrzymywać kontakt?