Teraz jest Cz mar 28, 2024 9:58 am Wyszukiwanie zaawansowane


Polecamy uwadzę: Chrześcijański Serwis Informacyjny | Radio Chrześcijanin
Katalog dobrych książek | Ogłoszenia drobne (kupię, sprzedam, itp.)

Modlitwa a cuda w codziennym życiu.

porozmawiajmy o modlitwie

Postprzez Joanna1 » N cze 24, 2007 6:16 pm

Nie płacz Canis.
Jezus cie kocha, jest z tobą, w ciszy i zaufaniu Jemu jest twoja moc .

zacytuje ci piekne słowa z Izajasza 49, niech beda dla ciebie pociechą:

(15) Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu i nie zlitować się nad dziecięciem swojego łona?
A choćby nawet one zapomniały, jednak Ja ciebie nie zapomnę.
(16) Oto na moich dłoniach wyrysowałem cię, twoje mury stoją mi zawsze przed oczyma.
(17) Budowniczowie twoi śpieszą się bardziej niż ci, którzy cię burzyli, a ci, którzy cię pustoszyli, wychodzą od ciebie.
(18 ) Podnieś swoje oczy wokoło i spojrzyj: Wszyscy się zebrali, przychodzą do ciebie. Jakom żyw - mówi Pan - przyodziejesz się w nich wszystkich jak w ozdobę i przepaszesz się nimi jak oblubienica.
(19) Gdyż twoje gruzy i zniszczenia, i twoja spustoszona ziemia będzie teraz za ciasna dla tych, którzy mają na niej mieszkać, a daleko będą ci, którzy cię pochłaniają.
Joanna1
 

Postprzez Joanna1 » N cze 24, 2007 8:48 pm

Wierzę, że nic nie dzieje się przypadkowo. Dziękuje Bogu za te wszystkie wspaniałe chwile i wiem, że kiedyś z perspektywy czasu spojrzę na ten okres inaczej i znajdę wiele doświadczeń i wniosków.

amen :)
Jest mi smutno - kochania się tak po prostu nie wyłączy, ot pstryk i już. No i to tez pewne przyzwyczajenie - potrzeba czasu by przyzwyczaić się na nowo. Ale jednocześnie czuję, że Bóg jest przy mnie i że On ma wobec mnie plany których nie znam. Proszę Boga o wsparcie - jednak niczego nie żądam. No i właściwie to dawno modlitwa nie była takim ukojeniem.

Wilczku z Krainy Smoków, masz racje i pieknie, ze tak myslisz.
Napewno Bog ma dobre plany wobec ciebie a to, co teraz przezywasz wzmocni cie w wierze, juz wzmacnia- jak widze.
mysle, ze najlepsza prosba, gdy nie wiemy sami co jest dobre dla nas- brzmi: Panie wypelnij Swoja wole we mnie- na Twoją chwałę.
Bog zamienia nasz smutek w radość, pociesza i w koncu rozwesela po troskach.
Zyczę ci z calego serca nadjescia radości w PAnu.
Axanna napewno nie chciala cie zranic, pisala z troski i jak ją znam, juz ma ciebie w modlitwie.
Joanna1
 

Postprzez axanna » Pn cze 25, 2007 11:56 am

Dzieki Joanno1, za ciebie tez dziekuje Jezusowi niemalze kazdego dnia, gdyz nie pierwszy raz wyreczasz mnie z niezrecznych sytuacji, w jakie ciagle sie pakuje :)
Mam nadzieje, ze z czasem Pan mnie zmieni i uksztaltuje we mnie "ten niezniszczalny klejnot cichego i lagodnego Ducha, ktory jedynie ma wartosc u Boga".
Jeszcze raz, przepraszam Canis Lupus, za swoje pochopne ocenianie i choc 'ugryzlam sie w jezyk' (znaczy w palce :lol: ) ale naprawde nie mialam najmniejszego zamiaru cie zranic.
Jestes jeszcze mloda, ale ostatni twoj post charakteryzuje sie dojrzaloscia chrzescijanska i w pelni sie zgadzam z Joanna i z toba - tak trzymaj.
Pan o wiele lepiej wie, niz my sami, co jest dla nas najlepsze i tak wlasnie nas prowadzi.
Modle sie za ciebie :P
Pozdrawiam serdecznie.
axanna
Aktywny
 
Posty: 2692
Dołączył(a): Pt lip 07, 2006 2:48 pm
Lokalizacja: glasgow

Postprzez Joanna1 » Pn cze 25, 2007 2:10 pm

Axanno, i wzajemnie i wzajemnie.
Zwlaszcza, ze to ja cos na wyrost napisalam, anie ty :D
ojejku, ale sie porobiło :wink:

ale mysle, ze gdyby chrzescijanie mieli tylko takie problemy jak teksty na wyrost napisane to byloby gut w relacjach miedzy nimi :)

Canis fajnie, ze jestes, pozdrawiam serdecznie
Joanna1
 

Postprzez Jonasz » Pt cze 29, 2007 4:48 pm

Widzę, że temat się rozwinął; ktoś tu zadał b.słuszne wg. mnie pytanie: czy w charakterze Boga leży uzdrowienie każdej dolegliwości i niemocy człowieka, a jeżeli nie to dlaczego.
Dość długo zmagam się z tymi pytaniami-bo jak już wcześniej wspomniałem, urodziłem się b. ciężko chory i do dziś mam problemy zdrowotne.
Żeby tego było mało-jest to dolegliwość jedyna w swoim rodzaju-jestem jedynym przypadkiem.
I co ja mam w takim razie myśleć? Bez wątpienia (może zabrzmi to dziwnie),
bożym planem było żebym urodził się chory.
Wiele razy otarłem się o śmierć-jednak żyję nadal i jest nawet względnie dobrze porównując mój stan do tego sprzed lat.
Do tego życie mnie naprawdę doświadcza (za dużo na jeden post),ale skupiam się teraz na temacie mojego uzdrowienia.
Bardzo w nie wierzę i choć nieraz jestem już naprawdę zmęczony to wiem,że Bóg jest dobry- nie chce dla mnie cierpienia ale ukojenia.
Z drżeniem rąk czytam w Nowym Testamencie o tym jak Jezus leczył chorych.
Jest mi to tak bliskie-wyobrażam sobie często jakby to było gdybym dzisiaj spotkał Jezusa na drodze i doznał Jego cudownej łaski.
Myślę, że kiedyś się dowiem dlaczego Bóg tak zaplanował moją młodość;dużo wycierpiałem - niestety nie tylko fizycznie ale On ma przecież plan.
Mogę zadać sobie pytanie: jeżeli Bóg dla każdego człowieka ma plan na szczęśliwe życie w zdrowiu i błogosławieństwie, to dlaczego już na samym starcie uczynił mnie chorym.
Czyżby Jego zamysłem było stworzenie człowieka cierpiącego i nieszczęśliwego?
Nie sądze.
Myślę, że On ma mnie w swojej opiece już od pierwszego dnia.
Być może chce, żebym był człowiekiem doświadczinym;potrafiącym zrozumieć cierpienie innych ludzi. Myślę,że Jego ostatecznym zamysłem jest uzdrowienie mnie ponieważ Bóg z natury jest dobry.
Na koniec posyłam bliski ostatnio mi fragment z Ew.Marka 9:21-24:
21. I zapytał ojca jego: Od jak dawna to się z nim dzieje? A on powiedział:
Od dzieciństwa.
22.I często go rzucał nawet w ogień i wodę, żeby go zgubić; ale jeżeli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam.
23. A Jezus rzekł do niego: Co się tyczy tego: Jeżeli coś możesz, to: Wszystko jest możliwe dla wierzącego.
24. Zaraz zawołał ojciec chłopca: Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu.
Pozdrawiam;)
Jonasz
 

Postprzez Joanna1 » Pt cze 29, 2007 6:14 pm

Osobiście mysle, ze aby przyjąc uzdrowienie wazna jest „determinacja w drodze”, podobna tej, którą okazał dworzanin, którego syn chorował.

Dworznain powiedzial do Jezusa: Panie wstap, zanim umrze dziecię moje. A Jezus mu odpowiedział:
Idź, syn twój zyje.
I uwierzył ten człowiek słowu, które mu rzekł Jezus, i odszedł (J4, 47-53)

Przypuszczalnie jego droga powrotna trwała dzień. W ewangelii czytamy, ze gdy dworzanin dotarł wreszcie do domu, powiedziano m, iż syn jego został uzdrowiony „dnia wczorajszego o godz. siódmej.” I ze byla to godzina, w ktorej Jezus powiedizal: Idź, syn twój zyje.
Człowiek ten był w Kafarnaum, aby blagac Pana o uzdrowienie jego syna, lecz nie tam znajdowal się jego dom.

Otrzymawszy slowa obietnicy od Jezusa, dworzanin ruszył w droge powrotną. Przypuszczalnie nachodziły go nieustannie wątpliwosci gdy wracał do swojego miejsca zamieszkania, w skwarze, pewno zmęczony, może spragniony, niespokojny; ale wytrwał w wierze. Zmagał się ze słabością swojej wiary. Możemy się tez domyślać, ze szedł sam, nie było w jego otoczeniu innych wierzących, aby podtrzymywac go w wierze. Długo niósł słowo Pana, sam.....
I w domu spotkał syna żywego, gdyz uwierzył słowu Pana. I wytrwał w wierze. Czego zyczę ci Jonaszu z całego serca. ( I sobie).

Ja tez bardzo lubie czytac o uzdrowieniach, jakie dokonywal Jezus, wierze, ze Jezus uzdrawia i dzisiaj :)
Joanna1
 

Postprzez axanna » So cze 30, 2007 4:51 pm

Witaj, Jonaszu.
Poruszona jestem twoim postem i... nie wiem co powiedziec. Chcialabym pokrzepic cie na duchu, ale nie wiem jak. Choc wierze w Jezusa i jego wszechmoc, milosc i dobroc, jednak nie naleze do ludzi z przekonaniem, ze On wszystkich ma, czy tez chce, uzdrawiac. Jestem przekonana w Jego milosci (umarl za nas), a jednak wszystko - jak Biblia, tak i faktyczny stan rzeczy, wskazuja na to, ze daleko nie wszyscy doznaja uzdrowienia i ze sa to dosyc rzadkie wyjatki. Aczkolwiek sie zdarzaja i biblia poucza nas, zebysmy wszelaka troske zlozyli na Niego.
Mimo tego, pogodzic sie musimy z faktem, ze ten swiat doczesny pograzony jest w grzechu i zepsuciu i kazde cialo objete jest skazeniem i smiercia. Wszyscy umrzemy.
W moim przekonaniu najglowniejszym celem dla Boga wobiec nas, albo planem, jesli ktos woli - jest umozliwienie nam wejscia do wiecznego Krolestwa Niebieskiego i wszystko jest podporzadkowane temu celowi.
Mysle, ze pytanie:
"czy w charakterze Boga leży uzdrowienie każdej dolegliwości i niemocy człowieka, a jeżeli nie to dlaczego" - jest niewlasciwe.
Jak to rozumiec - " w charakterze Boga leży uzdrowienie każdej dolegliwości " ??? Bog jest dobry, ale przeciez nie jest zniewolony swoja dobrocia. Gdy trzeba, potrafi karcic i cwiczyc.

Hbr 12:7 Bw "Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał?"

Hbr 12:11 Bw "Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni."

Pytania, jakie zadajesz sa bardzo trudne. Dlaczego ciebie to spotkalo i spotyka? Nikt tego nie wie, ani ty, ani nikt. Nie da sie dopasowac odpowiedzi na chybil trafil. I niekoniecznie to jest prawda, ze Bog mial plan, zebys ty urodzil sie chory. Mozliwe, ze Bog dopuscil, ze tak sie urodziles i ma dla ciebie plan.
Mogę zadać sobie pytanie: jeżeli Bóg dla każdego człowieka ma plan na szczęśliwe życie w zdrowiu i błogosławieństwie, to dlaczego już na samym starcie uczynił mnie chorym.
Czyżby Jego zamysłem było stworzenie człowieka cierpiącego i nieszczęśliwego?
Nie sądze.

skad taki pomysl, ze "Bóg dla każdego człowieka ma plan na szczęśliwe życie w zdrowiu i błogosławieństwie"? W Biblii czytamy, ze Bog wszystko uczynil dobrym, ale czlowiek zgrzeszyl i cale stworzenie uleglo zakloceniu i skazeniu, zwierzeta zaczeli sie pozerac wzajemnie, na swiat weszlo cierpienie, choroby i smierc. Wszystko to sie stalo z winy czlowieka i tak trwa az do dzis. Bog nie obiecywal, ze bedzie wyrywal nas z tego powszechnego skazenia i czynil zdrowymi i szczesliwymi natychmiast.
Wszystkie jego obietnicy, no moze nie wszystkie, ale wiekszosc, dotyczy zycia przyszlego - w wiecznosci. Wtedy to dopiero Bog otrze wszelaka lze, nie teraz. Teraz mamy sie zmagac z przeciwnosciami tego wieku.
A obietmicy, jakie nam dal na dzis, to:
- obietnica Ducha Sw. - ze da kazdemu, kto go prosi;
- ze ".... Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść." /1Kor.10,13/;
- ze "... Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani."/Rzym.8,28/;
- Mt 11:28 Bw "Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.";
- Mt 11:29 Bw "Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych." ;
- J 10:28 Bw "I Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej."

Ale nie chodzi tu o uzdrowienie w tym zyciu. Pan nas nie porzuci, nie pozostawi samym sobie, ani na pastwe losu, jest z nami na zawsze, pomoze nam, przeprowadzi, pokrzepi. On wszystko ma pod kontrola, a glowny cel, jaki nam i Panu przyswieca - to wieczny zywot w Jego Krolestwie.
Ja nie wiem, drogi Jonaszu, czy Bog cie uzdrowi. Napewno moze to zrobic, lecz glownym celem Boga jest zycie wieczne dla ciebie i, jezeli dla osiagniecia tego celu, trzeba bedzie, zebys cale zycie cirpial - Bog zrobi to i bedziesz cierpiec, lecz w tym cierpieniu zawsze bedzie z toba, blizko ciebie, bedzie cierpial wespol z toba.
Czy czytales moze historie nawrocenia niejakiej Jony? taka jest ksiazeczka. Ta Jony znana jest wsrod chrzescijan-protestantow. Buyla nawet w Warszawie. Dawno czytalam juz jej opowiadanie, dlatego drobnych szczegolow nie pamietam, ale z grubsza:
majac ok.(nie pamietam) 15 lat, kapala sie w rzece i przy nurkowaniu zlamala sobie kark. Po dlugim okresie (pare lat, moze wiecej) leczenia i rechabilitacji, w czasie ktorych nie jeden raz prosila swoich blizkich o pomoc w samobujstwie, zostala inwalida, pozbawionym wladzy w rekach, nogach i calym ciele. Nie mogla napic sie wody, trzymac ksiazki, zmienic sie zbiornik na mocz. Otoz ta Jony byla bombardowana listami, telefonami, opinijami innych wierzacych, ze Bog chce ja uzdrowic, tylko ona musi miec duzo wiary. Wiec z calych sil miala wiare, modlila sie, modlili sie za nia cale koscioly. Trwalo to kilka lat i nic. Zrozpaczona zadawala sobie pytania - "dlaczego? dlaczego ja?", podobnie jak ty, prawda? Az w koncu pogodzila sie z wola Boza wzgledem niej i przestala tak intenciwnie blagac o uzdrowienie, a modlitwa jej zmienila sie na taka: "Panie jak ty chcesz, tak i ja chce. Jesli chcesz mnie uzdrowic, ja tez chce, a jesli nie, niech bedzie wola twoja". Konczac swoja historie, przyznala sie, ze w glebi serca domyslala sie odpowiedzi, dlaczego Bog ja nie uzdrowil. Bo porzuczyla by go, zanurzajac w wir doczesnych przyjemnosci. Odpadla by od Boga i zatracila szanse na zbawienie. Aczkolwiek nadal ma nadzieje, ze przyjdzie czas, ze Pan ja uzdrowi.

Bede modlic sie za ciebie, Jonaszu.
Odezwij sie czasem.
Pozdrawiam serdecznie.
axanna
Aktywny
 
Posty: 2692
Dołączył(a): Pt lip 07, 2006 2:48 pm
Lokalizacja: glasgow

Postprzez Jonasz » N lip 01, 2007 11:33 pm

Dzięki;)
No i postaram się kilka rzeczy sprostować.
Trochę niejasno się wyraziłem- jeżeli chodzi o charakter Boga w kontekście uzdrowienia.
Oczywiście Bóg nie jest zniewolony swoją dobrocią, ale na pewno ludzką niewiarą i grzechem.
Zgadzam się również z dość brutalnym faktem,że niektórzy ludzie mogą urodzić się i umrzeć nie doznając uzdrowienia(niekoniecznie będąc nieszczęśliwymi).
Bardzo fajnie zwróciłaś uwagę, że Bóg może czasem dopuścić do różnych rzeczy w życiu np. do choroby żeby uświadomić pewne rzeczy,zapobiec w ten przed czymś dużo gorszym.
Jednak pokrzepiającym dla mnie faktem jest to,że choroba i cierpienie nie jest naturalnym stanem człowieka - myślę,że Bóg w życiu każdego z nas chcę zniwelować to cierpienie do minimum które sami sobie wyznaczamy
( Bóg nie uzdrowi mnie teraz bo np. wykorzystałbym to zdrowie w złym celu,mógłbym nawet od niego się odwrócić;
Bóg teraz nie da mi pieniędzy bo np. stałbym się pyszny;
Bóg nie da mi partnerki ponieważ nie jestem jeszcze na to gotów)
Zmierzam do Tego, że w bożym charakterze jest uczynienie życie każdego człowieka obfitym i szczęśliwym co nie jest oczywiście nigdy do końca możliwe ponieważ ogranicza nas nasza własna natura. Jednak pocieszający w tym wszystkim jest fakt, że zmianą swojej postawy jesteśmy w stanie umożliwić Bogu wylanie wielkiego błogosławieństwa w naszym życiu.
Wracając do kwestii uzdrowienia- długo się kiedyś zastanawiałem dlaczego pewne rzeczy o które się modlę i które wydają mi się słuszne nie dzieją się.
I powiem szczerze, że dziękuje Bogu za tyle zwycięstw odniesionych na tle
wielkich problemów. Ale ku mojemu zdziwieniu coraz bardziej pragnę postawy która umożliwi mi odebranie od Boga tego co ma dla mnie- niż to co mogę przez to zyskać.
I tu nasuwa mi się na usta fundamentalny z Ew. Mateusza 33: "Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane."
I myślę, że Tego Bóg oczekuje ode mnie.
Może zamiast czasem wykłócać się z Bogiem warto chwilę zastanowić się dlaczego coś się dzieje i jaki mogę mieć na to wpływ swoją postawą.
Ps
I znowu w trakcie pisania postu sam sobie pewne rzeczy uzmysłowiłem;);)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dobranoc:)[/quote][/code][/list]
Jonasz
 

Postprzez axanna » Wt lip 03, 2007 1:54 pm

Mam nadzieje, Jonaszu, ze nie poczyniles takich wnioskow z mojego postu, gdyz nie zgadzam sie z tym, co piszesz. Nie zawsze tak jest, ze cierpimy ze swojej wlasnej winy. Owszem, musimy sie sprawdziac i badac swoje zycie, nasladowac Pana, przesyrzegac przykazan itp. Ale nie mozna robic wnioskow, ze jezeli ktos choruje, albo w inny sposob cierpi, to cos jest nie tak z tym czlowiekiem.
Owszem, Joni mowila cos, ze sie domysla, ze gdyby ja Bog uzdrowil, to odeszla by od niego. Ale nie jest to nic pewnego. A nawet osobiscie watpie, zeby ona odeszla, gdyz ona kocha Boga. Nikt nie wie, dlaczego Bog ja nioe uzdowil i nikt nie ma prawa mowic, ze sama sie winna.
Nikt nie wie dlaczego ciebie Bog jeszcze nie uzdfrowil i czy wogole to uczyni i nikt nie ma prawa sadzic, ze sam sie to wyznaczyles.
Prosze tylko, zebys nie zrozumial tych slow, jakobym chciala odebrac ci nadzieje, przeciwnie, uwazam, ze powinienesz ja miec zawsze. Lecz bardzo wazne jest miec do Pana pelne zufanie i nabrac sie ciepliwosci, wiedzac o Jego obietnice, ze nie zeszle na czlowieka wiecej, niz potrafi zniesc.
Ale dlaczego sie nam zdaza to czy owo, mozemy sie tylko domyslac, chyba ze Bog sam objawi. Nie wiemy, bo:

Iz 55:8 Bw "Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan,"

Iz 55:9 Bw "lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze."

Gdy przyszli do Jezusa i opowiedzieli o Galilejczykach, krew ktorych Pilat zmieszal z ich ofiarami, Pan odpowiedzial:"Czy myslicie oni sa wiekszymi grzesznikami od innych, ze tak pogineli?"
Nabierz otuchy, Jonaszu, bo Pan jest z toba.
Pozdrawiam cie serdecznie.
axanna
Aktywny
 
Posty: 2692
Dołączył(a): Pt lip 07, 2006 2:48 pm
Lokalizacja: glasgow

Postprzez Joanna1 » Wt lip 03, 2007 11:41 pm

Jonasz napisał:
Myślę,że Jego ostatecznym zamysłem jest uzdrowienie mnie ponieważ Bóg z natury jest dobry.


Bóg jest dobry, alleluja)))

Pewnie, ze czas cierpienia, podczas którego nasza wiara dojrzewa- może być pełen błogosławieństwa bozego, może to być po prostu czas błogosławiony. Gdy zabiegamy o przemienienie naszej natury w Chrystusową. Im wiecej w nas natury Jezusa tym bardziej nasze prośby są zgodne z wolą bozą, bo Jezus nigdy nie poczynał sobie przeciw Ojcu. To priorytet, to Królestwo i Jego sprawiedliwość, resztę nam Pan doda, bo WIE, ZE TEGO POTRZEBUJEMY. Wyleje Swoje łaski: zdrowie, zaopatrzenie, dobrą żonę, uwolnienie od nałogu itd.

Myślę, że gdy ustawię w centrum naczynie łaski a nie nią samą - dostaję ją tak naprawdę za darmo, bez ruchu z mojej strony, bez zabiegania o nią, w sensie: daj, bo mi się należy.
Pomyślałam nawet kiedys, ze być może Bog prowadzi tak okoliczności zycia wybranego przecież przez Niego dziecka, aby doprowadzić je do całkowitej kapitulacji przed Nim, przed Jego Łaską, która przejawia się w mocy. Mocy Pana Przełomów))).I jedyne co wtedy naprawdę wydaje się ważne, to uznać swoją bezsilność zas potęgę Jego- Chrystusa. Owce Pana mają zyć w obfitości. W Jego obfitości. Słusznie napisałes.

Ponieważ zacytowałeś swój ulubiony fragment z Ew. Marka 9, 14-29; pozwol, ze zatrzymam się przy nim, bowiem uwazam, ze slowo najlepiej tłumaczy „intencje” boze.
Mysle, zeby uznac Jego moc, a nie swoją- czemu nie mamy prosić za ojcem epileptyka: Panie pomóż niedowiarstwu memu! Panie wesprzyj mnie i wzmocnij moja wiare. Tak, abym uznał Twoja moc! Nie swoją, nie swoje radzenie sobie z tym problemem, nie swoja wiedzę o problemie, diagnozy medyczne, swoje doświadczenie życiowe, mądrości, które gdzieś wyczytałem, rady, które od kogos dostałem, - lecz tylko Ciebie! Żebym popatrzył na problem Twoimi oczyma, innymi słowy: Panie pomóż memu niedowiarstwu, Panie wlej w moje serce wiarę! Ja naprawde mysle, ze wiara w Jezusa, może przynieść w konsekwencji uzdrowienie.
I rozumiem ją- wiarę tak, ze wypełni ona całkowicie nasze serce wymiatając wszystko co zbędne, co obciaża, fałszuje obraz Boga, który ma Moc i może działac z mocą. Z obfitości Swojej łaski. Może doktryny ludzkie, może teologizowanie…

Otóż, zauważ, ze gdy przyprowadzono do Jezusa chorego i opisano jego dolegliowsci, Pan wyraźnie się wzburzył. Zawołał:
O rodzie bez wiary! Jak długo Będę z wami! Dokąd będę was znosił!
I była to wymówka skierowana do Jego uczniów, którzy probowali wygnac zlego ducha z chorego, ale nie mogli. Dlaczego?
Odpowiedz znajdujemy na koncu zdarzenia, Jezus odpowiada uczniom, gdy Go pytają dlaczego to nie potrafili wygnac zlego ducha:
Ten rodzaj w żaden inny sposób wyjść nie może , jak tylko przez modlitwie.
Ja ciagle się zastanawiam co właściwie miał wtedy Jezus na mysli.
Czemu modlitwę?
Bo ona łączy na z Bogiem, bo wielka silę ma modlitwa usprawiedliwionego ( rzecz jasna sprawiedliwoscią Jezusa), bo gdy jest natrętną dostajemy odpowiedź…bo wreszcie, w modlitwie zdajemy się na Boga, a nie na siebie. Modlitwa jest obrazem naszego polegania na Panu, naszej wiary. W ewangelii Mateusza, doczytujemy pewne slowa Jezusa, których ani Marek, ani Lukasz nie umieścił:
Wtedy przystapili uczniowie do Jezusa na osobności i powiedzieli: Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?
A On im mówi:
Dla niedowiarstwa waszego! Bo zaprawde powidam wam, gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, to powiedzielibyście tej gorze: przenies się stąd tam, a przeniesie się. I nic niemożliwego dla was nie będzie.

Ja Jonaszu widze, ogromna ufność do Boga w twoich postach. Jestem wzruszona twoją postawa i dumna, z Jezusa w tobie)))
Doświadczasz bożego błogosławieństwa, z cała pewnością wzrastasz i dojrzewasz w Nim, trzymaj tak dalej!
Joanna1
 

Postprzez Jonasz » N lip 15, 2007 8:13 pm

Wiecie przeżyłem ostatnio wspaniały czas-miałem okazję słuchać usługi Marka Tomczyńskiego.
To było jeden z najbardziej niesamowitych wykładów w moim życiu.
Ostatnio wnikliwie szukałem odpowiedzi i lekarstwa na moje problemy.
Powiedziałem sobie: Nie odpuszczę dopóki Bóg nie odpowie! Jak nie drzwiami to oknami.
I zmęczyłem się tym moim bezowocnym uporem.
Zacząłem myśleć że może czas po prostu zrezygnować z marzeń i pragnień które nie spełniają się.
I w tym trudnym dla mnie czasie,miałem zaszczyt słuchać słów człowieka który z kompletnego dna został wyciągnięty przez Jezusa Chrystusa.
Jest teraz misjonarzem który usługuje na całym świecie i jest wspaniałym ewangelistą.
Rozpoczął od słów które po prostu wyrażały to co czułem: Może jesteś osobą która po raz kolejny wychodzi do modlitwy i nic się nie dzieje. Może myślisz, że zrobiłeś już wszystko aby coś się zmieniło i dalej nic się nie dzieje! Czy jest sens aby po raz kolejny raz wyjść na środek i prosić o swoją sprawę?
Mówił,że jeżeli ktoś parę lat temu powiedziałby mu: bracie,próbowałem już wszystkiego: modliłem się,pościłem,cały zbór modlił się za mnie i dalej nic się nie dzieje! Co mam robić?-nie wiedziałby co odpowiedzieć.
Ale teraz może powiedzieć mnie i Tobie- Nie poddawaj się.
Bóg oczekuje postawy wiary.
Prawdziwa wiara to taka podczas której okoliczności kompletnie nie wskazują na jakąkolwiek zmianę.
Koniecznie przeczytajcie Ew. Mat. 15:21-28.!!!
Dlaczego tak szybko rezygnuję? Może właśnie jestem o krok od rozwiązania?
Poruszony Jego usługą pomyślałem sobie: "Niech On się o mnie pomodli-wierzę że Jego modlitwa coś zdziała"
Nie stało się jak myślałem-mało tego potem usłyszałem coś niesamowitego: Wiecie- w większości problemów nie mogę wam pomóc..,ale znam kogoś kto może to całkowicie zmienić. To Jezus Chrystus który umarł za Ciebie na krzyżu-on działa wczoraj ,dzisiaj i na wieki!
To takie proste ale potrzebowałem Tego:)Paradoks-czasem bardziej byłem w stanie zaufać ludziom niż... Bogu. A to przecież on jest Panem życia i śmierci.
Coś się ze mną stało. Ufam mu teraz bardziej niż kiedykolwiek. Marzenia i wiara to piękne połączenie:) Gdzie jest zwycięstwo tam musi być i walka.
I ja dziękuje Bogu z całego serca za to że w momencie dla mnie trudnym pokrzepił moje serce i na nowo pozwolił wierzyć że "niemożliwe nie istenieje"czego życzę każdemu:):)
pozdrawiam wszystkich gorąco:)
Jonasz
 

Postprzez Joanna1 » N lip 15, 2007 9:20 pm

Jonasz napisał(a): Nie poddawaj się.
Bóg oczekuje postawy wiary.
Prawdziwa wiara to taka podczas której okoliczności kompletnie nie wskazują na jakąkolwiek zmianę.
/.../
Wiecie- w większości problemów nie mogę wam pomóc..,ale znam kogoś kto może to całkowicie zmienić. To Jezus Chrystus który umarł za Ciebie na krzyżu-on działa wczoraj ,dzisiaj i na wieki!
To takie proste ale potrzebowałem Tego:)Paradoks-czasem bardziej byłem w stanie zaufać ludziom niż... Bogu. A to przecież on jest Panem życia i śmierci.Coś się ze mną stało. Ufam mu teraz bardziej niż kiedykolwiek. Marzenia i wiara to piękne połączenie:) Gdzie jest zwycięstwo tam musi być i walka.
I ja dziękuje Bogu z całego serca za to że w momencie dla mnie trudnym pokrzepił moje serce i na nowo pozwolił wierzyć że "niemożliwe nie istenieje"czego życzę każdemu:):)
pozdrawiam wszystkich gorąco:)


Jonaszu!
amen :D
Bog pomógł niedowiarstwu, chwała Mu za to, ze jest Bogiem pełnym Łaski i Mocy :D ze przywraca nadzieję,
(5) a nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany.(Rzym5)

Trzymaj się WYŁĄCZNIE JEZUSA!!!
Joanna1
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Modlitwa

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości

Wymiana:

pozdrawiamy

cron