Czemu miałoby służyć ukrywanie się Boga przed nami? Czy jeśli wierzymy nie mając praktycznie żadnych obiektywnych przesłanek ku temu, to to czyni nas w jakimkolwiek sensie lepszymi od innych?
Czy Bogu bardziej podobają się ludzie, którzy wierzą w niego, a którzy nigdy nie zadali sobie trudu żeby spróbować przynajmniej odpowiedzieć na pytanie Czy Bóg rzeczywiście istnieje?
Czy ja, który spędziłem setki godzin nad analizowaniem wszystkich za i przeciw istnienia Boga, który jak mało kto interesował się poznaniem Go, i mimo szukania, modlitw nie znalazłem Go,podobam się Mu mniej niż Ci, którzy święcie wierzą w Niego, bo tak im wpoiło społeczeństwo, ale sami nawet nie zadali sobie trudu, aby odpowiedzieć na pytanie czy to w co wierzą jest prawdą?
Czy ja, który podchodzę z dystansem do "cudów" i spełnionych modlitw, dla którego jedna spełniona modlitwa na dziesięć nie jest wcale dowodem na istnienie Boga, lecz być może zwykłym rachunkiem prawdopodobieństwa, jestem gorszy w oczach Boga od kogoś, kto uwierzył w NIEGO, bo jakaś jego modlitwa została "wysłuchana" i nawet nie zastanowił się nad tym, że to może być zwykły przypadek?
Jeśli nie jestem gorszy od Was , to dlaczego ja trafię do piekła a wy do raju?
Czy jeśli ludzie z tych samych przesłanek dochodzą do różnych wniosków, to to jest podstawa do osądzenia, a później wiecznego szczęścia dla jednych i wiecznego potępienia dla innych?
Czy jeśli Ty uznasz, że świat jest taki piękny że to napewno jest dzieło Boga, a ja uznam, że świat jest taki piękny za sprawą Allacha, to jedno z nas poniesie wieczną karę? Tylko dlatego że z tej samej przesłanki wyciągnęliśmy różne wnioski?