Teraz jest Cz mar 28, 2024 11:52 am Wyszukiwanie zaawansowane


Polecamy uwadzę: Chrześcijański Serwis Informacyjny | Radio Chrześcijanin
Katalog dobrych książek | Ogłoszenia drobne (kupię, sprzedam, itp.)

Nie wierzę. Pomóżcie

Forum dyskusyjne dla ludzi o różnych światopoglądach (niechrześcijanie rozmawiają z chrześcijanami na temat ich wiary).

Nie wierzę. Pomóżcie

Postprzez narsisus » Pn lis 08, 2010 12:00 am

Całe życie byłem bardzo religijny. Nie żaden świętoszek, ale mocno wierzyłem że Bóg istnieje. W pewnym momencie zaczałem się nad tym poważnie zastanawiać. Biorąc wszystkie argumenty/przesłanki przemawiajace za i przeciw istnieniu Boga, doszedłem do wniosku, że jest ogromnie prawdopodobne, że Bóg nie istnieje. Mimo to nadal mam jakis cień nadziei, ze jest inaczej.
czy macie jakieś osobiste dowody czy przeszłanki swiadczące o tym, ze Bóg jednak istnieje?
Zastrzegam, że nie chodzi mi o "argumenty" typu- " widzę piekne góry, śpiewające ptaszki, słoneczko, to napewno zasługa Boga". Mam tu na myśli doświadczenia, które nie są waszym subiektywnym odczuciem, tylko faktem. Podam przykład:

Jedną z 3 rzeczy, które w jakims stopniu trzymają mnie jeszcze przy nadziei ze Bóg istnieje, jest coś co wydarzyło się jakieś poł roku temu. Byłem wtedy nieszczęśliwie zakochany. Pewnego wieczoru zaczałem modlić się, żeby ta osoba sie do mnie odezwała, co było de facto bardzo mało prawdopodobne. Pieć minut po skończeniu modlitwy dostałem od niej sms-a.. Wysłuchana modlitwa czy zbieg okoliczności? Do dziś się nad tym zastanawiam.

Podawajcie przykłady wysłuchanych modlitw lub jakichs innych osobistych( lecz nie subiektywnych) "dowodów" że Bóg istnieje.
narsisus
Użytkownik
 
Posty: 94
Dołączył(a): Pt wrz 26, 2008 11:19 am

Postprzez Dreddenoth » Pn lis 15, 2010 3:16 pm

Odliczając samo Biblię nowy i stary testament, cuda hymmm...
odliczając "piekne góry, śpiewające ptaszki, słoneczko" to będzie ciężko "opowiadanie o zegarku na plaży" według mnie jest bardzo dobrze wystarczy spojrzeć na złożoność struktur.. ech no dobrze a więc co mi zostaje by cię przekonać do Boga.

hymm twoja modlitwa przypomina mi moja i kolegi, to było chyba gimnazjum czy może już liceum nie pamiętam dokładnie, byliśmy bardzo skryci ale obydwoje wierzący, to sprawiło że ze sobą rozmawialiśmy ale żaden z nas nie mógł znaleźć dziewczyny, doszliśmy do zdanie że jesteśmy tak beznadziejni że sami nie damy rady. W tygodniu w którym się pomodliliśmy o powodzenie u dziewczyn kolega poznał dziewczynę, ja także ot tak jakby wyrosły spod ziemi. Nie udało się ale potem pojawiły się następne dziwne spotkania, randki smsy to było jak magia. Wprawdzie teraz jestem znowu sam jednak to mnie utwierdziło w przekonaniu ze Bóg pomoże w każdej sytuacji, nawet czymś tak błahym jak związki damsko-męskie trzeba tylko trochę pomóc modlitwie anie jedynie się modlić i czekać na cud ( znasz ten kawał jak iksinski modlił się o wygraną w lotto a po miesiącu czasu usłyszał głos z nieba " daj mi szanse wyślij kupon")
Wiesz do czego zmierzam nie przytoczę ci cudownego opowiadania o nawróceniu, mogę ci tylko opisywać błahostki. Tak małe że nawet ich nie zauważamy, ale wierzę że to pomoc od Boga. czasem gdy jestem w potrzebie dzieją się dziwne rzeczy,np:
idę na poprawkę egzaminu pięć minut przed wejściem staje się tabula rasa nic nie pamiętam koniec myślę "teraz skończy się studiowanie, poprawka to moja ostania szansa" ale pomyślałem co umiem i poprosiłem Boga o takie pytanie, na egzaminie odstałem inne pytanie czułem że to już koniec że jestem ugotowany ale moja wiedza się tam pojawiła udzieliłem odpowiedzi że profesor zadał mi właśnie moje pytanie abym mógł sobie podciągnąć na wyższa ocenę, może przypadek ale dla mnie to moja modlitwa pomogła

Modlitwa to potężna rzecz, Bóg jej wysłucha i spełni ale musisz być uważny by wypatrzyć odpowiedni moment, nie będzie to podane na talerzu. Zapracuj na ten dar, nie zniechęcaj się i nie proś Boga takie błahostki, jak dziewczyna nie rób tego zaczęto a na pewno nie w momencie w którym zamierzasz tylko prosić. Bóg cię wysłucha a ty przekonasz się że istnieje. Przecież sam to przeżyłeś na własnej skórze

Pascala znasz: Jeżeli wieże w Boga a on jest zyskuje życie wieczne ( pozytyw ) Jeśli wierze w Boga i go niema, nic nie tracę ( a według Pascala życia zgodne z doktryną chrześcijańska jest dobre samo w sobie) Jeżeli nie wierzę w Boga a on jest - trące wszystko ( negatyw piekło, według niego to był raczej nie byt człowiek wierzący zyskuje życie wieczne) Nie wierzę w Boga a go niema ( niema nic kończy się moja egzystencja umieram w sumie taki neutralny, negatywny) i wychodzi że są trzy pozytywy do dwóch negatywów wniosek lepiej wierzyć [bardzo lubię to rozumowanie i musiałem je tu przytoczyć]
Jeśli lubisz intelektualną rozrywkę polecam Sorena Kierkegarda, nie musisz czytać jego książek na portalach chrześcijańskich są jego interpretacje i streszczenia, stan w którym jesteś jest bardzo pozytywne według niego musisz tylko usłyszeć "wołanie Boga", pisze on bardzo trudno ale myślę ze jego rozumowanie i konkluzje mogą ci pomóc ( sam czytam jego książki po kilka razy aby go zrozumieć dokładniej)

Pozdrawiam Piotr
Dreddenoth
Użytkownik
 
Posty: 30
Dołączył(a): Cz cze 25, 2009 2:14 pm
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez mirek88 » Cz lis 25, 2010 11:53 pm

Witaj!

To ja może opowiem coś od siebie.

Bóg najczęściej nie działa tak, że można to zauważyć od razu, ale zdarza mi się czasem, że takie działanie jest wyraźnie widoczne. Opiszę tu kilka sytuacji, które dały mi do myślenia.

Przykład pierwszy. Pewnego razu nocowałem u znajomych, był to budynek jednego z kościołów protestanckich w jednym z polskich miast. Pomieszczenie, które mi udostępniono, było zamykane na drzwi dość starego typu - składały się z dwu segmentów, zamykanych u dołu na klucz, w ten sposób, że żelazna sztaba umieszczona w jednym segmencie wsuwała się w otwór w drugim segmencie. Aby zamknąć drzwi, należało przekręcić klucz dwa razy. Dlaczego opisuję ten mechanizm? To będzie istotne w poincie historii. W każdym razie obiecałem znajomym, że rano zamknę to pomieszczenie, zanim wyjdę, bo oni mieli wcześniej gdzieś wyjechać. Więc, zgodnie z obietnicą, zabrałem się za zamykanie drzwi. Klucz przekręcił się tylko raz i ani drgnie... W drugą stronę również nie da się przekręcić. Skrócę długi opis i powiem tylko, że spróbowałem wszelkich sposobów, które udało mi się wymyślić... i usiadłem z rezygnacją i odrobiną histerii na podłodze, nie wiedząc, co robić dalej. Nie wierzyłem za bardzo, że to coś pomoże, ale pomyślałem, że skoro wszystko zawiodło, to może się pomodlę. Skoro już siedziałem, to do klęczenia nie było daleko :P Więc pomodliłem się. Kiedy ostatnie słowo przeszło przez moją głowę, następną myślą było "Wepchnij tą sztabę na siłę do drzwi!". Pomyślałem, że jeśli to jest odpowiedź na modlitwę, to Pan Bóg chyba sobie robi ze mnie żarty, bo przecież już nie takich rzeczy próbowałem. Ale zrobiłem to i dość mocno uderzyłem w sztabę, tak, że cała weszła w drzwi. Okazało się, że po wszystkim, mechanizm zadziałał bez zarzutu... Przypadek? Czasem mam takie myśli... Ale wtedy przypominam sobie, co myślałem w tamtej chwili. Wtedy nie miałem żadnych wątpliwości, że sam tego nie wymyśliłem.

Przykład drugi. Jest to nie tyle konkretna historia, co rodzaj zdarzenia, bo takie coś przytrafia mi się od czasu do czasu i zawsze wygląda podobnie. Otóż, czytam jakiś fragment Biblii, którego nie rozumiem i tego samego dnia mam okazję rozmawiać z kimś, kto właśnie dziś rano też o tym czytał i potrafi mi to wytłumaczyć. W ostatnim tygodniu podobna historia przytrafiła mi się dwa razy i za każdym razem byłem lekko "zbity z tropu".

Przykład trzeci. Od jakiegoś czasu myślę o przyjęciu chrztu świętego. Aby wyjaśnić moją sytuację, powiem, że nigdy nie byłem ochrzczony w żadnym kościele, a ostatnio zaczynam poważnie myśleć o Bogu i sprawach duchowych. Przyjmuję więc lekcje biblijne. Zauważyłem, że mniej-więcej odkąd zacząłem przyjmować lekcje, zdarza mi się, że myśli jakby same gromadzą się w mojej głowie i często "skłaniają" mnie do podjęcia poważnych, życiowych decyzji. Najczęściej dotyczących zrezygnowania z pewnych praktyk, które dotąd uważałem za dobre, ale teraz nagle zaczynam zauważać, że wcale takie nie są. W pewien sposób czuję, że te myśli pochodzą spoza mnie... Trudno to wytłumaczyć, ale odbieram to, jako boże działanie.

Tyle ode mnie. Nie zniechęcaj się słowami innych ludzi i szukaj Go na własny rachunek :)
mirek88
 
Posty: 5
Dołączył(a): Cz lis 25, 2010 8:23 pm

Postprzez asa » Cz gru 02, 2010 12:03 am

Biorąc wszystkie argumenty/przesłanki przemawiające za i przeciw istnieniu Boga, doszedłem do wniosku, że jest ogromnie prawdopodobne, że Bóg nie istnieje. Mimo to nadal mam jakis cień nadziei, ze jest inaczej.

Przepraszam narsisus, ale nie wierzę, że nie wierzysz.
Wszelkie wątpliwości, pytania takiego czy innego kalibru są dobre, wedle mojej oceny oczywiście.
Historie dziwne, w których obserwujemy działanie boże i nie umiemy ich wyjaśnić- niechaj zostaną w sercu, w stosownym czasie je zrozumiemy. Myślę, ze tym czasem będzie pewna piękna chwila, kiedy zrozumiemy, że Bóg panuje nad wszystkim, jest we wszystkim. To prawdziwe olśnienie. Zmieniają się wówczas proporcje spraw ważnych i tych mniej ważnych. Np. nasze pytania nie znajdujące odpowiedzi przestają mieć ten sam nieznośny ciężar co kiedyś.
Chcę jeszcze napisać, ze uważam, ze nasz Bóg się nie spieszy, raczej bywa, że to człowiek raz gwałtownie poruszony łaską bożą oczekuje następnych i następnych mocnych poruszeń. Tylko co wówczas z naszą dojrzałością? W ciszy i w zaufaniu /do Boga / mamy mieć moc (Iz30,15)
W głębi człowieka poszukującego Boga zawsze będzie tkwił jakiś wewnętrzny głód który nie pozwala nam zaniechać dalszego trudu.
By może sprawia to pieczęć boża, wedle której Pan wie kto jest Jego.
Nawet jeśli w obecnym czasie naszego dojrzewania duchowego jawi nam się On jako pełna sprzeczności sadystyczno - miłosierna machina „coś” nas pcha ku Niemu. To głód. Albo cień głodu Boga.
Więc, konkludując, narsisis- Twój cień nadziei to niezwykle dużo.
proszę pamiętaj o wierności Boga.
-----------------------------------------
narsisus napisał
Hej Asia. Zakładam że moja poprzednia wiadomosc dotarła do Ciebie.
Chciałbym Ci zadac pytanie. I znowu nie traktuj tego jako ataku. Powtarzam to wielokrotnie, dlatego że dialog wierzącego i ateisty to swego rodzaju pole minowe, a ja bardzo chciałbym poznac Twoje zdanie, wiec nie chcę żadnych konfliktów.
Jak tłumaczysz sobie( we własnym sumieniu) fakt, że Twój Bóg kazał mordowac ludzi? W jaki sposób godzisz to okrucieństwo z Jego miłosierdziem?

wiadomosc doszła, ale nie umiem na nią odpowiedziec tak, aby przyniosło to Tobie cos.
Powiedz prosze, czy przeczytałes ew. Jana?
w zasadzie powolutku znikam z tego Forum, ale lubię z Toba rozmawiac narsisus.
Nie traktuje, bądz spokojny.
Jakich ludzi?
-----------------------------------------
[Edit: Czw Mar 03, 2011 11:50 am]
-----------------------------------------
[Moderacja: Łączenie postów i prośba na przyszłość nie pisania post pod postem ale by je edytować]
asa
Aktywny
 
Posty: 637
Dołączył(a): Pt kwi 25, 2008 9:29 pm

Postprzez narsisus » Śr mar 09, 2011 11:20 am

Jakich ludzi? Przede wszystkim Egipcjan. W imię czego zostali zabici? Bo Faraon był niedobry, to cały naród musiał za to ucierpiec?
narsisus
Użytkownik
 
Posty: 94
Dołączył(a): Pt wrz 26, 2008 11:19 am

Postprzez asa » Cz mar 17, 2011 12:43 pm

Zadajesz kolejne pytania nie odpowiedziawszy na moje.
Czy przeczytałeś Ew. Jana?
Jezus z tej ewangelii to ten sam Bóg, który daje życie i odbiera komu chce i kiedy chce. Ten sam, który z własnej woli oddał swoje własne życie. Nie zrozumiesz ST nie przeczytawszy uprzednio NT.
asa
Aktywny
 
Posty: 637
Dołączył(a): Pt kwi 25, 2008 9:29 pm


Powrót do Rozmowy kontrolowane

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości

Wymiana:

pozdrawiamy

cron