Witaj!
To ja może opowiem coś od siebie.
Bóg najczęściej nie działa tak, że można to zauważyć od razu, ale zdarza mi się czasem, że takie działanie jest wyraźnie widoczne. Opiszę tu kilka sytuacji, które dały mi do myślenia.
Przykład pierwszy. Pewnego razu nocowałem u znajomych, był to budynek jednego z kościołów protestanckich w jednym z polskich miast. Pomieszczenie, które mi udostępniono, było zamykane na drzwi dość starego typu - składały się z dwu segmentów, zamykanych u dołu na klucz, w ten sposób, że żelazna sztaba umieszczona w jednym segmencie wsuwała się w otwór w drugim segmencie. Aby zamknąć drzwi, należało przekręcić klucz dwa razy. Dlaczego opisuję ten mechanizm? To będzie istotne w poincie historii. W każdym razie obiecałem znajomym, że rano zamknę to pomieszczenie, zanim wyjdę, bo oni mieli wcześniej gdzieś wyjechać. Więc, zgodnie z obietnicą, zabrałem się za zamykanie drzwi. Klucz przekręcił się tylko raz i ani drgnie... W drugą stronę również nie da się przekręcić. Skrócę długi opis i powiem tylko, że spróbowałem wszelkich sposobów, które udało mi się wymyślić... i usiadłem z rezygnacją i odrobiną histerii na podłodze, nie wiedząc, co robić dalej. Nie wierzyłem za bardzo, że to coś pomoże, ale pomyślałem, że skoro wszystko zawiodło, to może się pomodlę. Skoro już siedziałem, to do klęczenia nie było daleko
Więc pomodliłem się. Kiedy ostatnie słowo przeszło przez moją głowę, następną myślą było "Wepchnij tą sztabę na siłę do drzwi!". Pomyślałem, że jeśli to jest odpowiedź na modlitwę, to Pan Bóg chyba sobie robi ze mnie żarty, bo przecież już nie takich rzeczy próbowałem. Ale zrobiłem to i dość mocno uderzyłem w sztabę, tak, że cała weszła w drzwi. Okazało się, że po wszystkim, mechanizm zadziałał bez zarzutu... Przypadek? Czasem mam takie myśli... Ale wtedy przypominam sobie, co myślałem w tamtej chwili. Wtedy nie miałem żadnych wątpliwości, że sam tego nie wymyśliłem.
Przykład drugi. Jest to nie tyle konkretna historia, co rodzaj zdarzenia, bo takie coś przytrafia mi się od czasu do czasu i zawsze wygląda podobnie. Otóż, czytam jakiś fragment Biblii, którego nie rozumiem i tego samego dnia mam okazję rozmawiać z kimś, kto właśnie dziś rano też o tym czytał i potrafi mi to wytłumaczyć. W ostatnim tygodniu podobna historia przytrafiła mi się dwa razy i za każdym razem byłem lekko "zbity z tropu".
Przykład trzeci. Od jakiegoś czasu myślę o przyjęciu chrztu świętego. Aby wyjaśnić moją sytuację, powiem, że nigdy nie byłem ochrzczony w żadnym kościele, a ostatnio zaczynam poważnie myśleć o Bogu i sprawach duchowych. Przyjmuję więc lekcje biblijne. Zauważyłem, że mniej-więcej odkąd zacząłem przyjmować lekcje, zdarza mi się, że myśli jakby same gromadzą się w mojej głowie i często "skłaniają" mnie do podjęcia poważnych, życiowych decyzji. Najczęściej dotyczących zrezygnowania z pewnych praktyk, które dotąd uważałem za dobre, ale teraz nagle zaczynam zauważać, że wcale takie nie są. W pewien sposób czuję, że te myśli pochodzą spoza mnie... Trudno to wytłumaczyć, ale odbieram to, jako boże działanie.
Tyle ode mnie. Nie zniechęcaj się słowami innych ludzi i szukaj Go na własny rachunek