Klaun_WS napisał(a):...
Jak rozumiem kwestia jest taka - dziewczyna sobie jest i współżyje bez ślubu. Z jednym tylko chłopakiem, nie całym stadem czy coś takiego. I jak napisaliście - w momencie chrztu pozostawia swoją przeszłość za sobą. I poznaje chłopaka, zakochują się. Więc co on ma jej przebaczać? Albo inaczej: jakie ma podstawy, żeby nie przebaczyć czegoś? Czego? Zdrada to nie jest. Nie można być zazdrosnym o coś, czego już nie ma.
Myślę, że dobrze postawiłeś pytanie. Nie powinien mieć żadnych podstaw, by nie przebaczyć, wszak jeśli Bóg nam przebacza, kto może potępić?
Ale problem jest bardzo skomplikowany, to nie tylko zależności duchowe, ale również psychologiczne i emocjonalne. Świadomosc tego, że małżonek przebaczył tamten grzech oznacza, że akceptuje fakt iż zostało dokonane Boże przebaczenie i (teoretycznie) nie będzie do tego wracał.
Było kilka wypowiedzi, że niektórym by nie przeszkadzało współżycie partnera przed ślubem. Nie chće tego podważać, każdy jest inny.
Jednak ze swej praktyki duszpasterza mogę powiedzieć, że wcześniej czy później mężczyzna nie ucieknie od prób porównań, etc.
Jeśli nie jest to załatwione "właściwie" i dogłębnie na początku może strasznie negatywnie wpłynąć na zwiazek małżeński.
Często to przebaczenie przyszłego męża ma większy wpływ na niego samego, niż na nią. Choć każda kobieta potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i taka świadomość jak najbardziej jest korzystna.
Zastanawiałem się, czemu tak trudno niektórym zaakceptować owo przebaczenie. Po rozmowie z jednym z małżeństw doszliśmy do wniosku, że być może strona, która współżyła nie do końca ma świadomość grzechu i zwyczajnie nie uważa tego za błąd.
Ps. Cały wywód dotyczy zarówno sytuacji gdy żona, jak i mąż mieli przed ślubem innego partnera (stałego, nie piszemy o "demonach seksu"
)
zdrówka życzę zarówno emocjonalnego jak i zdrowej relacji z Najwyższym
darq