Teraz jest Cz kwi 25, 2024 9:00 am Wyszukiwanie zaawansowane


Polecamy uwadzę: Chrześcijański Serwis Informacyjny | Radio Chrześcijanin
Katalog dobrych książek | Ogłoszenia drobne (kupię, sprzedam, itp.)

Czy chrześcijaństwo na wzór Jezusa rzeczywiście istnieje?

Forum służy do dyskusji o charakterze polemicznym na różne tematy związane z teologią chrześcijańską.

Postprzez asa » Wt cze 14, 2011 12:24 am

ucash napisał(a):Dodam tylko ze zmiana myslenia powinna dotyczyc osoby Jezusa Chrystusa przedewszyskim,/.../Jezeli chrzescjianstwo na wzór Jezusa ma zaistniec niezbędne jest przedstawienie samego Jezusa w poprawny dla jego chwały ktora mu się należy sposób.

amen.
dodam jedynie, ze jesli chrzescijanstwo nie zawiera zbawiającej mocy krzyza, po prostu nim nie jest.

RoMa
Z przyczyn ode mnie niezależnych nie byłam w kościele od ponad roku. Jestem w istocie samotną chrześcijanką. Chociaż tęsknie za nim. W swoja ścieżkę mogę wpisać długi okres katolicyzmu, mocne zaangażowanie, lecz zawsze poszukiwanie bliższej relacji z Jezusem było najważniejsze.. Brałam Biblie i ją po prostu czytałam. A Duch sw. mówił tak wyraźnie... Z tęsknoty za Nim odeszłam z tamtej struktury Z tęsknoty za brakiem obłudy, brakiem formalizmu, legalizmu. Za prawdą. Nie pisz, więc mi o niedzielnej masce. Bo zdaje się więcej hartu potrzeba, więcej komór, aby przejść chwilową ( Bóg wie ile to będzie trwało) samotność bez kościoła. W świecie katolickich świątków, uczuciowości pań odmawiających zdrowaśki przy wiejskiej kapliczce i braniu głosu własnego stanu emocjonalnego za głos Ducha sw.

Mnie również interesuje prawda i rozumienie „głosu” Boga. Piszesz o dojrzewaniu naszego umysłu, o swaidomosci współpracy z Duchem sw aby : „
aby nasze myślenie było odbudowywane do tego stanu, jaki miał Adam przed grzechem
.”
A mnie się wydaje, ze zbyt duże znaczenie dla Ciebie ma jakieś własne samodoskonalenie. Jakies przebudzenie osobistej mentalności. (Przepraszam, być może opacznie rozumiem Twoje wpisy.) Chrześcijanin, który się narodził na nowo jest zjednoczony z Jezusem. Te „samodoskonalenie”, które wyczytuję w Twoich postach ( jeszcze raz przepraszam, może będę inaczej formułowała zdania) to jakby ofiarowywanie Bogu siebie starego. Swojego starego człowieka.
Przeciez: Żyje nie ja, lecz zyje we mnie Chrystus.
A może nadal żyję i ja i Chrystus. Razem się jakoś pomieścimy.
A przecież chcemy być bliżej Pana Jezusa, słyszeć Go, isc Jego droga, tą wąską rozumie się. Chcemy uświęcenia. Jak ma tego dokonać nasz stary człowiek? Ano - umysłem, zmianą mentalności, pracą nad własnym mysleniem, formami pobożności takimi i siakimi, intelektem itd.
A umysł mamy poddawać w posłuszeństwo Jezusowi, przecie nie sobie. Skad wiemy, ze Bóg pragnie abyśmy nasze myślenie odbudowywali do tego stanu, jaki miał Adam przed grzechem. Potrafisz tego dokonać?
Bóg chce nas tyko takich, którzy umarli wraz z Jezusem na krzyżu. On wedle mojego rozumienia chce nas tylko ożywionych z martwych, nie innych (Rzym6,13)
Nowych, w śmierci i w zmartwychwstaniu zjednoczonych z Jezusem. Chcemy odbudować relacje z Bogiem na wzór Adama w raju? Padnijmy na ziemie jak ziarno pszeniczne i umrzyjmy wreszcie.

Jezus nam obiecał, ze On sam wyrwie nas ze wszystkiego złego i zachowa dla swojego królestwa. (2Tym4,18 )
Dlaczego mamy sami tego dokonywać?
On sam nas do swej chwały w Chrystusie przysposobi, utwierdzi, umocni na trwałym gruncie postawi (1P5,10),
On może nas ustrzec od upadku i stawić nieskalanych przed obliczem swojej chwały (Judy1,24)
I na koniec perełka: (1Tes5 ) (23) A sam Bóg pokoju niechaj was w zupełności poświęci, a cały duch wasz i dusza, i ciało niech będą zachowane bez nagany na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa. (24) Wierny jest ten, który was powołuje; On też tego dokona.Amen?

To niemądre, ze piszesz:
W chrześcijaństwie funkcjonują schematy myślowe, które wiele osób powiela nie zastanawiając się nad ich sensem. Mówi się: Tylko wierz, zaufaj Panu, szukaj Pana, Pan jest dobry itd.

Powiedz, czy ten schemat myślowy to prawda, czy nie prawda? Skoro funkcjonuje musi mieć podstawy. To nie dobrze, gdy kościół frustruje. Gdy oglądamy się na innych a nie sprzątamy własnego ogródka. Skąd wiemy, co ukuło zawołanie wierzącej siostry Pan jest dobry! Zaufaj Mu! Jakie sploty życiowe spowodowały twierdzenie: Tylko wierz!
Piszesz, że mówi się o oddzieleniu Oblubienicy i Wszetecznicy, ale jest dylemat, jak je rozpoznać. Każdy człowiek posiada potencjał, aby rozpoznać obie panny, i jest to bardzo proste.

Nie każdy. I nie jest to proste.

Wystarczy przyjrzeć się owocom działania. Dobre drzewo wydaje dobre owoce. Te owoce są w wielu miejscach Biblii opisane, złe drzewa trzeba po prostu przestać zasilać (pielęgnować), a same zwiędną.

A nauczanie? Ma być zgodne z ewangelią zbawiającą czy nie? Ma zawierać nowe objawienia czy poprzestać na tych spisanych w Biblii? Ma zawierac przesłanie o krzyzu?
Wiem, że to, co piszę jest trudne, ale do Polski przyjdzie przebudzenie, przebudzenie inne niż te, które dotychczas znaliśmy z historii.

Na jakiej podstawie to wiesz? Chyba, ze masz na myśli Proroctwo do Polski Cindy Jacobs’a z 2005 r. Dziś mamy 2011 r.

Nie będzie możliwości wzorowania się na tradycji, zapytania innych o zdanie, a w wielu wypadkach to przebudzenie zaprzeczy schematom myślowym, do jakich ludzie są przyzwyczajeni. To oznacza, że w oczach wielu ludzi przebudzenie przyniesie poznanie, które będzie przeczyć ich zrozumieniu treści zawartych w Biblii. Żyjemy w czasach, kiedy prawda została przemieszana z kłamstwem i chrześcijanin nie może sobie pozwolić na luksus bezmyślności. Każdy jest osobiście odpowiedzialny za oliwę w swojej lampie, i tej odpowiedzialności nie zdejmie z nikogo kościół.


Wybacz, ale to troszkę „lanie wody”. Mimo, iż wąska droga i ciasna brama nie mieści mi się w wizji przebudzenia. Nie neguje tego kategorycznie w sensie małej skali, wszakże pod warunkiem, ze będzie ono zawierało istotny element: krzyż. Jako jedyna droga do zbawienia.
Z pewnością w kościele są mądrzejsi, dojrzalsi bracia i siostry ode mnie. I nie zamierzam rezygnować z poznania ich zdania. Nieostrożnie byłoby tylko poprzestawać na własnym wglądzie i poznaniu Słowa bożego.
Blisko zwiedzenie albo herezja i miast przebudzenia będzie odstępstwo. Zresztą zapowiadane przez Jezusa.
Asa, napisałaś, że chrześcijaństwo zawiera zawsze element szukania. Biblia mówi, kto szuka znajduje. Ja od siebie dodam, nie bój się tego, co znajdujesz, nie trzymaj się kurczowo łodzi, skoro możesz chodzić po wodzie.

Dziękuję.
Dla nas obojga:
Mt 24, (11) I powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu. (12) A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie. (13) A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. (14) I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec.
asa
Aktywny
 
Posty: 637
Dołączył(a): Pt kwi 25, 2008 9:29 pm

Postprzez RoMa63 » Wt cze 14, 2011 7:42 pm

Asa, w poprzednim moim poście w 3 zdaniu, zniknęło nie, czyli końcówka zdania powinna brzmieć: ale nie traktuj tego osobiście. Po prostu moja nieuwaga.
To, o czy piszę, to rzeczywistość, którą poznaję. Nie dla każdego musi być interesująca, i nie każdy musi się z nią identyfikować. Ci, którzy uważają, zę jest to forma zwiedzenia nawet nie powinni tego czytać, bo po co ryzykować kontakt ze zwodzicielem.
Skąd wiem, że przyjdzie przebudzenie, chociaż być może przebudzenie nie jest właściwym słowem. Właściwsze określenie powinno brzmieć: niespotykana dotychczas ingerencja Ducha Św. Nie znam Cindy Jacobs, i nie byłbym skłonny kierować się przesłaniem obcej osoby, bo jestem z natury nieufny. Ale nie mam dla Ciebie odpowiedzi, która mogłaby być w Twoich oczach wiarygodna. Jedynie opiszę to metaforycznie. Od wielu lat otrzymuję od Boga puzzle, na początku były to pojedyncze sztuki, niekompletne i nie pasujące do siebie. Żeby było ciekawiej, przewodni obrazek, jaki przeważnie jest kluczem do ułożenia puzzli w całość, od początku nie pasował. Mając wybór wyrzucić puzzle, albo przewodni obrazek, wyrzuciłem obrazek. Z czasem puzzli przybywało i udało mi się z tego stworzyć jakieś fragmenty, które miały sens. Potem te fragmenty zaczęły pasować do siebie i zaczął się wyłaniać obraz całości. Cały czas to układam, ale teraz już z pasją, bo zaczęło nabierać sensu. Skąd wiem o przebudzeniu, po prostu patrzę na obrazek.
Brakuje w moich postach mowy o krzyżu? Nie sądzę, chociaż być może moja mowa o krzyżu nie brzmi tak, jak tradycja nakazuje. Ale każdy, kto uważnie się wczyta w to, co piszę, doczyta się, że źródłem życia jest Jezus. Bardzo duży nacisk kładę na zmianę myślenia człowieka wierzącego pod wpływem Ducha Św, ale wystarczy to zaszufladkować jako samodoskonalenie i można ze spokojnym sumieniem czekać na Chrystusa, który zrobi za człowieka wszystko co potrzebne. Można odpowiedzialność za wysoką jakość własnego małżeństwa i rodziny zastąpić służba dla Boga i kościoła, ale mnie ten rodzaj ewangelii nie interesuje, bo kto nie potrafi ponieść odpowiedzialności za własne małżeństwo nie wzbudza mojego zaufania jako lider.
Piszesz o powstaniu fałszywych proroków. Ja też o tym piszę, ale inaczej. Przytoczę zdarzenie z mojego życia. Kiedyś zajmowałem się służbą wśród małżeństw. Robiliśmy to z wielką pasją we dwa małżeństwa. Świetnie się ta praca rozwijała. Z czasem zaczęliśmy organizować wyjazdy weekendowe dla małżeństw połączone z warsztatami dotykającymi istotnych tematów małżeńskich. Zapraszano nas do wielu zborów z wykładami i dla prowadzenia warsztatów. Ale nagle, w sposób bezzasadny wszystkie drzwi, które wcześniej były życzliwie otwarte, zaczęły się zamykać, i to bez słowa wyjaśnienia. Cóż się mogło wydarzyć? Nikt nie chciał nic wyjaśniać, po prostu nastał koniec naszej pracy. Po długim czasie dowiedziałem się co się stało. Oto pastor kościoła, w którym byłem członkiem, wykorzystując swój służbowy (kościelny) samochód, który tankował za pieniądze, które wierni wpłacali na rozwój dzieła bożego, objechał wszystkie miejsca gdzie działaliśmy i ostrzegł w autorytecie Pana Jezusa, przed zwodzicielami szerzącymi pogaństwo i świeckie nauki. I nawet jeśli popełniliśmy jakieś błędy, to nikt nie miał odwagi porozmawiać o tym ze mną.
Jak pisałem wcześniej, każdy gromadzi oliwę do swojej lampy, tak jak potrafi. Jeśli, to, co piszę może wesprzeć kogoś w jego wysiłkach gromadzenia oliwy, to moja praca nie jest daremna i daje mi powód do radości. Chciałbym jednak uniknąć gorszenia innych i zniechęcić do czytania moich postów tych, którym burzą one utrwalony porządek rzeczy. Pozdrawiam
RoMa63
Użytkownik
 
Posty: 56
Dołączył(a): Pn kwi 18, 2011 9:28 am

Postprzez ucash » Cz cze 16, 2011 3:09 pm

Myslenie chrzescjianina powinno byc ugruntowane oraz cwiczone na osobie Jezusa Chrystusa, ktorego mamy sluchac, zgodnie z wolą jego Ojca i lepszego przykladu niema, bynajmniej dla chrzescjianina.

Rozumie jednak ze relacja Boga z Adamen przed grzechem byla tez inna niz ta, ktora my mamy dzisiaj, nasze myslenie raczej powinno nas zaprowadzic do momentu w ktorym nasza relacja bedzie taka sama, jaką mial Adam przed grzechem,oczywiscie zeby to bylo mozliwe musi byc ugruntowane na fundamecie Chrystusa, droga jest tylko jedna(Jan.14:6) i to w dodatku wąska.
Jesli chodzi o przebudzenie mysle ze ma miejsce codziennie od tego momentu (Dzj.Ap.2:17) i nie jest zalezne od czlowieka, to czy na wieksza czy mniejsza skale zalezy tylko i wylacznie od Boga.
Samodoskonalenie sie, cóż, mamy byc doskonali jak Ojciec nasz jest doskonaly ( Mat.5:48 ) wiec niezbedne jest badanie Pisma, aby sie dowiedziec, kim jest Ojciec, a Duch Święty pomaga nam zrozumiec.
ucash
Aktywny
 
Posty: 366
Dołączył(a): So maja 23, 2009 6:35 am
Lokalizacja: Glasgow

Postprzez RoMa63 » Pt cze 17, 2011 3:13 pm

Żona przeczytała część tego wątku i zwróciła mi uwagę, że spora część treści moich postów może być nieczytelna, bo w zasadzie nie posługuję się językiem, do jakiego przyzwyczaiło ludzi chrześcijaństwo. Dlatego opiszę prawdziwe zdarzenie, aby przybliżyć temat zmiany myślenia.
Temat małżeństwa interesuje mnie od bardzo dawna, być może z powodów osobistych, bo przez wiele lat swojego małżeństwa sam zastanawiałem się, dlaczego jest tak trudno, skoro powinno być tak łatwo. Stąd przez wiele lat, w kościele, w którym funkcjonowałem, zajmowałem się pracą z małżeństwami.
Kiedyś jedno małżeństwo wyraziło chęć zainicjowania spotkań osobistych. Jak się okazało, oboje po studiach, chrześcijanie ewangeliczni, dzieci w wieku szkolnym, znajdowali się na progu podjęcia decyzji o rozwodzie. Najpoważniejszy problem ich małżeństwa dotyczył relacji seksualnej.
Ona, nazwę ją Kasia, miała chłodny i zachowawczy stosunek do seksu w ogóle. W trakcie rozmów okazało się, że pochodzi z ortodoksyjnej rodziny katolickiej, w której babcia i mama wpoiły jej myślenie na temat seksu, opisane przeze mnie w poście o kulcie Marii. W przypadku Kasi, to myślenie sprowadzało się do poczucia dyskomfortu i lęku w relacjach sam na sam z mężem. Odczuwanie przyjemności związane z seksem powodowało u niej poczucie winy, jakiekolwiek eksperymenty (np. zapalone światło) były przez nią postrzegane jako grzech, źle znosiła dotyk i miała ogromne poczucie wstydu w sytuacji, kiedy musiała się wobec męża rozebrać. Ponieważ rozumiała swoje małżeńskie obowiązki (mieli dzieci), zawsze dążyła do tego, żeby akt seksualny kończył się szybko i był jak najmniej grzeszny. To myślenie odziedziczyła głównie po babci, która była bardzo Maryjna, i zawsze uczulała wnuczkę, że dotykanie pewnych miejsc, myślenie o pewnych sprawach, a nie daj zaangażowanie fizyczne jest nieczyste, grzeszne, nie podoba się Bogu, a przyjemność z tym związana to sprawa diabelska. Taką świadomość odziedziczyła Kasia po przodkach (poruszany temat dziedziczenia) i chociaż nawróciła się do Boga, to pozostałości kultu Marii w jej życiu nie zniknęły, wydając toksyczny owoc w postaci niezdolności do budowania wartościowej relacji z mężem w sferze seksualnej. Dodatkowym jej problemem było małe mieszkanie, w którym mieszkali i lęk przed możliwością podsłuchania przez dzieci.
On, nazwę go Piotr, był typowym młodym mężczyzną o sporych potrzebach seksualnych. Ponieważ miał bardzo ładną żonę, dążył do spędzania wspólnie z żoną czasu w łóżku. Niestety jego próby wprowadzania ich relacji seksualnej na coraz głębsze wody, zostały przez Kasię ocenione i zakwalifikowane jako erotomaństwo i zboczenie. Jednak z perspektywy mojej żony i mojego zrozumienia oraz naszego poznania Biblii, owe „głębokie wody” mieściły się bezproblemowo w normach opisanych np. w „Pieśniach na pieśniami”. Piotr żył w totalnym zamieszaniu, bo nie potrafił poukładać i pogodzić tej całej sytuacji, własnych potrzeb seksualnych, Boga, który ma wrogi stosunek do seksu i budowania relacji z żoną, która oskarżała go o perwersje seksualne.
Wspólnie razem przepracowaliśmy poprzez rozmowy tematy dziedzictwa, związania poprzez kulty i tradycję oraz właściwego postrzegania relacji seksualnej w małżeństwie w perspektywie Bożego planu dla człowieka. W modlitwie odcięliśmy korzenie toksycznego dziedzictwa i zaprosiliśmy Ducha Św. do uwolnienia myślenia, opartego na Bożym planie dla człowieka. Ważną częścią owego uwolnienia było zaakceptowanie przez Kasię przyjemności seksualnej, jako Bożego daru oraz eksperymentowania w łóżku, jako składnika rozwoju człowieka mieszczącego się w przykazaniu miłości bliźniego.
Oboje oni nie tylko wytrwali w małżeństwie, ale są dzisiaj szczęśliwą parą, służą Bogu bardzo aktywnie i trochę im zazdroszczę siły i zaangażowania w pracę Bożą. Uwolnienie, jakiego doświadczyli, wydało w ich przypadku bardzo miłe owoce, nie tylko w ich małżeństwie i rodzinie, ale także w służbie. Tutaj jest, w moim mniemaniu, odniesienie do Izajasza 42; 22-23. Napisałem także tutaj o mocy krzyża i doświadczaniu zbawienia w sposób praktyczny. Warto także zobaczyć uzdrawiającą zmianę myślenia (metanoja). Poczyniłem odniesienia do patologii i toksycznych związań, jakie przenoszą się poprzez bezrefleksyjnie (bezmyślne) naśladowanie tradycji oraz kulty religijne.
Oczywiście nie można postrzegać relacji międzyludzkich w tak prosty sposób, jak tutaj opisałem, jednak ten schemat działania (uwolnienie poprzez odcięcie toksycznych korzeni oraz zmiana myślenia oparta poznaniu i zaakceptowaniu Bożego planu) sprawdził się wielokrotnie, nie tylko dla poprawy jakości własnego życia wielu ludzi, ale także dla uwolnienia potencjału tych osób do budowania Królestwa Bożego. Opisaną sytuację potraktowałem powierzchownie, aby nie zaistniała możliwość identyfikacji osób, a jednocześnie przykład był możliwie przemawiający.
Rzeczywiście nie używam sformułowań typu, przyjdź pod krzyż i zostaw tam swój grzech, albo złóż na Pana swój ciężar, albo oddaj to Bogu itp. Jednak, w moim przekonaniu nie jest istotne, czy użyjemy właściwej formułki, ale czy uwalniamy ludzi do relacji z Jezusem. Warto także pomyśleć nad tym, w jakim stopniu kondycja współczesnego chrześcijaństwa w Polsce jest zależna od powielania toksycznych wzorów i schematów, czy to w zakresie myślenia, czy poznania, czy postępowania. Sewen pisał wcześniej, że problemem chrześcijaństwa jest brak odcięcia pępowiny katolicyzmu. Jestem przekonany, ze dzieląc się własnymi przekonaniami i poznaniem doprowadzamy do wzrostu Chrystusa w nas.
… i oby nikt nie poczuł się zgorszony odniesieniami do relacji seksualnej w tym poście.

Ucash, ten wątek z odkrywaniem rzeczywistego wizerunku Jezusa w Twoim poście z poniedziałku jest bardzo ciekawy i warty rozwinięcia.
pozdrawiam
RoMa63
Użytkownik
 
Posty: 56
Dołączył(a): Pn kwi 18, 2011 9:28 am

Porządek i perspektywa, czyli słowo ciecia

Postprzez lazarz » Pt cze 17, 2011 10:10 pm

RoMa63 napisał(a):Lazarzu zainteresował mnie Twój ostatni post. Myśli warte zaakcentowania.
Historia Naamana ma dla mnie bardzo osobisty wymiar,
ponieważ kiedyś Bóg poprzez to słowo do mnie przemówił.
Naaman był człowiekiem, który nie chciał nic zmieniać w swoim życiu,
tylko uzyskanie uzdrowienia z trądu było przedmiotem jego zainteresowania.

Witaj, RoMa63

Nie wiem aż tyle o Naamanie.
Nie wydaje mi się jednak, żeby - pozostając w zgodzie z Duchem prawdy -
można było oceniać motywacje tego żołnierza jako minimalistyczne,
zważywszy, że był on kompletnym ignorantem w dziedzinie Bożych predylekcji,
o czym świadczy choćby jego postawa wobec izraelskiego proroka.

Ignorancja Naamana nie jest bynajmniej świadectwem domniemanego przez Ciebie konserwatyzmu.
Chciał być zdrowy - to wszystko, co wiemy o jego osobistych sprawach z Pisma.

Przytaczając znane w Kafarnaum świadectwo jego wiary,
Jezus nie umniejsza w żaden sposób wielkości jego charakteru,
o którym kronika donosi w sposób nie budzący najmniejszych wątpliwości.

Twój osąd jest nadinterpretacją świadectwa Bożego
i z biegu nazwałbym go klasycznym przykładem myślenia życzeniowego.

RoMa63 napisał(a):Mało ludzi dostrzega, że treścią zasadniczą historii Naamana nie jest uzdrowienie z trądu,
ale zmiana jego myślenia i światopoglądu spowodowana zetknięciem z bożym Prorokiem.
Czyli stan, jak to nazwałeś, kiedy człowiek zaczyna patrzeć na czubek własnego nosa z Bożej perspektywy.
[...]
Naaman, kiedy odszedł od Proroka, był przede wszystkim innym człowiekiem,
i jak widać, w zupełnie inny sposób, niż dotychczas, postrzegał rzeczywistość.

Kolejne intencjonalne zniekształcenie cudzej myśli:
Nie sugerowałem nikomu, żeby na czubek własnego nosa patrzył z Bożej perspektywy,
bo mam powody przypuszczać, że tym sposobem, zaordynowałbym bliźniemu dość spore zawroty głowy.
Użyłem tego idiomu wyłącznie w celu przywołania w naszym temacie zdroworozsądkowej perspektywy,
która czyni to, co bliskie ludzkiemu ciału, ważniejszym nad wyobrażenia, pretensje czy postulaty.

Naaman wykonał dokładnie to, co mu nakazał prorok,
a co było zupełnie sprzeczne z tym, czego się po nim spodziewał.
Zrobił więc to, co mu nieznajomy dosłownie postawił przed samym nosem.
A była to wonczas duża rzecz jak na wysoko postawionego Aramejczyka.

Izraelici od wieków mieli przed swoimi nosami prorockie pisma,
a nie byli zdolni do spolegliwości wobec nich, porównywalnej z wyczynem Naamana,
sam zaś ich król w ogóle nie dopuścił do siebie myśli,
że mógłby zyskać w oczach swoich nieprzyjaciół cenne wotum,
kierując poleconego listem króla Aramu sługę do żywego, a wzgardzonego przez siebie sługi władców.

W przeciwieństwie do Ciebie, RoMa63, uważam, że większość uważnych czytelników tej relacji
bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że jej treścią nie jest uzdrowienie z trądu.
Stawiam jednak i na to, że wcale niemała ich część - łącznie ze mną -
- ma powody wątpić, iżby w Naamanie musiała zajść jakaś wielka duchowa przemiana
na skutek konfrontacji jego woli z życzeniem Elizeusza.

Pismo, i w tej sprawie, nie dostarcza na to dowodów,
ponieważ celem przekazu starotestamentowego nie jest ukazanie przemiany żołnierza w apostoła ewangelii,
któremu przemiana umysłu jest absolutnie niezbędna,
lecz dostarczenie Izraelowi świadectwa, które, na użytek przyszłych pokoleń,
z jednej strony, protokółuje jego niewiarę,
a z drugiej, dokumentuje najważniejszą cechę Bożej domeny,
w której posłuszeństwo jest lepsze niż ofiara, bo lepiej niż ofiara służy chwale Bożej.

Według mnie, historia uzdrowienia Naamana - jak wiele innych świadectw Pisma -
może przyczynić się, za sprawą Ducha Świętego, do poważnej reorganizacji życiowych priorytetów
nie dlatego, że umysł dostojnego ozdrowieńca wzbił się na wyżyny ludzkiego ducha,
ale ponieważ to Bóg dokonywał wtedy niezwykłej i nigdzie w świecie nie spotykanej ekwilibrystyki,
żeby zmiękczyć zatwardziałość serc wybranego ludu,
dowody swojej wierności pozostawiając w rękach jego wrogów.

To jest lekcja Jezusowej prawdy.
Nie przyczyni się ona, co prawda, do żadnego przebudzenia,
ale może miłosiernie schłodzić niejedną zbytnio rozgorączkowaną duszę,
zanim będzie dla niej za późno, by pójść po rozum do prawdziwie tęgiej Głowy.

lazarz
lazarz
Użytkownik
 
Posty: 50
Dołączył(a): Wt mar 06, 2007 7:14 pm
Lokalizacja: Łódź

Postprzez RoMa63 » Pt cze 17, 2011 11:10 pm

Witaj Łazarzu.
Jak zauważyłeś moje i Twoje myślenie różni się w stopniu znacznym. Ja nie uważam, że moje jest lepsze, ale bardzo jestem zainteresowany tym, jak inni postrzegają rzeczywistość, szczególnie jeśli mają coś do powiedzenia. Niestety nie potrafię się jeszcze posługiwać narzędziami na tym forum, tak, jak robią to inni, ale pewnie kiedyś się przyłożę i nauczę. Dlatego nie skopiuję Twoich wypowiedzi i nie odniosę się do nich. Zresztą nie jest to takie istotne. Napiszę tylko, że różnice w postrzeganiu rzeczywistości przekładają się na różne wnioski, jakie można wyciągnąć z tej samej treści.
Używając względem mojej wypowiedzi określeń: nadinterpretacja, myślenie życzeniowe, zająłeś po raz kolejny urząd należny papieżowi. Zaś swoje poglądy oceniłeś jako zdroworozsądkowe, co powinno mnie przynajmniej zirytować. Ale nie irytuje, bo lubię czytać Twoje posty. Twój sposób rozumowania pozwala mi przypuszczać, że miałeś już w życiu do czynienia z ludźmi zajmującymi się chłodzeniem rozgrzanych głów. Ja miałem głowę chłodzoną nie raz, ale nie robił tego miłosiernie Jezus. Przebudzenie zaś jest tematem zdecydowanie mało związanym z rozgorączkowaniem, przynajmniej dla mnie.
Wybacz, że odniosę się do Twojego wpisu korzystając z funkcji kopiuj-wklej, i zamieszczę moje zapiski na temat Naamana w wersji, którą kiedyś opracowałem i po prostu mam. Zachęcam do lektury... i ciekawi mnie czy i co na to odpowiesz. Pozdrawiam
Naaman

Naaman był dostojnikiem Asyryjskim, drugim po królu człowiekiem w Asyrii, dowódcą wojska. Ponieważ Asyria była wówczas mocarstwem, pozycja międzynarodowa Naamana była bardzo znacząca. Ten człowiek zachorował na trąd. Trąd to choroba, która ówcześnie eliminowała osobę z życia społecznego. Po prostu chorych na trąd separowano od reszty społeczeństwa ze względu na zaraźliwy charakter choroby. To oznaczało dla Naamana koniec jego kariery i w zasadzie życia, ponieważ trąd jest nieuleczalny.
Taka sytuacja zmusiła Nałamana do podjęcia działań. Ponieważ ówczesna medycyna nie miała żadnych możliwości pomocy w takiej sytuacji, Naaman zdecydował się na podjęcia działań paranormalnych. W jego domu przebywała młoda Izraelitka, służąca, uprowadzona podczas którejś z wypraw wojennych. Ta poinformowała Nałamana, że w Izraelu mieszka prorok, który dysponuje mocą uzdrawiania. Naaman uchwycił się tej nadziei i za zgodą króla wyruszył do Izraela w poszukiwaniu proroka.
Warto przyjrzeć się organizacji wyprawy. Był to bogaty i znamienity orszak. Naaman podróżował w towarzystwie licznej świty oraz zaopatrzony we wszelkie dobra i bogactwa ponad miarę. Wyposażony w listy polecające króla Asyryjskiego udał się do króla Izraelskiego. To pokazuje charakter Naamana, jego pychę i eksponowanie własnej dostojności. Nie poszedł szukać proroka, ale udał się do króla tego państwa z poleceniem pomocy w uzdrowieniu z trądu. Ta sytuacja spowodowała duże zamieszania na dworze króla Izraelskiego, który całą sytuację uznał za zaczepkę i dążenie przez króla asyryjskiego do konfliktu. W końcu jednak okazało się, że prorok Elizeusz jest postacią znaną i Naaman wraz z orszakiem został skierowany do niego.
Tutaj zaczyna się najciekawsza część historii. Kiedy Naaman dotarł do Elizeusza, ten upokorzył go w bardzo dotkliwy sposób. Prorok nie tylko nie raczył wyjść do Naamana, ale przekazał mu poprzez swojego sługę informację dotyczącą możliwości uzdrowienia. Naaman miał się 7 razy wykąpać (zanurzyć) w Jordanie. Cała ta sytuacja doprowadziła Naamana do furii, tak, że podjął decyzję powrotu do Asyrii. Spodziewał się czegoś zupełnie innego. Był przekonany, ze tak jak cały świat, prorok okaże mu pokorę i szacunek. Miał też inną wizję samego uzdrowienia, które miało się w jego przekonaniu dokonać w bardzo spektakularny i widowiskowy sposób. Cała sytuacja dotknęła Naamana bardzo dotkliwie i poczuł się upokorzony w sposób niesłychany. Gdyby nie postawa jego sług, Naaman wróciłby do Asyrii chory na trąd, zrezygnowany i zrozpaczony, skazany na chorobę i izolację. Na szczęście dla niego, jego słudzy mieli dość rozsądku, aby go przekonać do wykonania polecenia proroka.
Po obmyciu w Jordanie Naaman został uzdrowiony, ale co jest dla mnie najważniejsze, wraz z uzdrowieniem zmieniła się jego postawa. Z rzeki Jordan wyszedł inny człowiek, pokorny i uległy, ze zmienionym sposobem myślenia.
Powrócił do proroka Elizeusz, aby podziękować za uzdrowienie. Teraz już nie prezentował postawy pychy i buty, ale przedstawiał samego siebie jako sługę. Prorok po raz kolejny go upokorzył odmawiając przyjęcia daru, ale teraz już Naaman przyjął tą sytuacją w pokorze. Co jest bardzo ciekawe, Naaman zadeklarował wiarę w Boga, któremu prorok służył, czyli mówiąc językiem współczesnym, nawrócił się.
Dla mnie z tej historii wynikają dwie ważne refleksje:
1. Zdarzenie pokazuje, jak Bóg może doprowadzić człowieka poprzez trudne życiowe sytuacje do nawrócenia. Im człowiek bardziej uparty i twardogłowy, tym proces nawrócenia może być trudniejszy i bardziej bolesny. W przypadku Naamana, Bóg wykorzystał okoliczność jego nieuleczalnej choroby, aby zmienić jego serce i doprowadzić do miejsca spotkania ze sobą. W mojej ocenie uzdrowienie Naamana (chociaż często w ocenie ludzi jest dominującym wątkiem tej historii) było uboczną okolicznością jego nawrócenia.
2. Warto zauważyć jak cienka jest granica oddzielająca życie od śmierci. Przecież niewiele brakował, aby Naaman powrócił do Asyrii chory, zrezygnowany i rozczarowany. Mógł umrzeć chory na trąd i nigdy nie dowiedzieć się, że uzdrowienie było tak blisko. Mógł nigdy nie doświadczyć relacji z Bogiem i żyć ze świadomością, że Bóg nie jest nim zainteresowany. Wystarczyło kierować się własną pychą i zlekceważyć polecenie proroka jako głupie, upokarzające i pozbawione sensu, a cała historia mogłaby się potoczyć w sposób skrajnie dla Naamana niekorzystny.
Te dwie refleksje warte są zastanowienia dla osób rozczarowanych Bogiem. Każdemu człowiekowi może się zdarzyć sytuacja, ze boża odpowiedź przychodzi w sposób nieoczekiwany, niezgodny z posiadanym wyobrażeniami, od osoby, dla której nie mamy szacunku lub poważania. Tak odpowiedź może przejść obok człowieka, tak jak przechodziła obok Naamana, odprowadzana jego pogardliwym i pełnym zadufania w sobie spojrzeniem. Boża odpowiedź, która niesie życie, może u człowieka trafić na grunt, który spowoduje reakcję pełną niechęci i pogardy.

RoMa
RoMa63
Użytkownik
 
Posty: 56
Dołączył(a): Pn kwi 18, 2011 9:28 am

Postprzez admin » So cze 18, 2011 9:24 am

RoMa63 twoja strona przestałą już istnieć? Jeśli tak to usuń ze stopki (opis) bo ktoś pomyśli, że masz taką z reklamami ;)
admin
Aktywny
 
Posty: 1545
Dołączył(a): Cz wrz 20, 2001 1:00 am

Szkółka niedzielna

Postprzez lazarz » So cze 18, 2011 9:30 am

RoMa63 napisał(a):Witaj Łazarzu.
Jak zauważyłeś moje i Twoje myślenie różni się w stopniu znacznym.
Ja nie uważam, że moje jest lepsze, ale bardzo jestem zainteresowany tym, jak inni postrzegają rzeczywistość, szczególnie jeśli mają coś do powiedzenia.
Niestety nie potrafię się jeszcze posługiwać narzędziami na tym forum, tak, jak robią to inni, ale pewnie kiedyś się przyłożę i nauczę.
Dlatego nie skopiuję Twoich wypowiedzi i nie odniosę się do nich. Zresztą nie jest to takie istotne.

RoMa63
Twój post nie wniósł nic nowego do mojej bazy danych.
Zaciekawiło mnie jedynie Twoje oświadczenie, że nie zamierzasz odnosić się do mojej wypowiedzi (!).
Zwalnia mnie to zupełnie z potrzeby anonsowania na Forum opinii dotyczących Twoich własnych sądów,
ponieważ demonstrowane przez Ciebie zaciekawienie opiniami na temat wklejanych tu opracowań niezupełnie postrzegam jako flagę Bożego pokoju.

Preferuję żywą wymianę i konfrontację myśli, a ciągnących innych za język zwykłem przestrzegać,
że mogą się pokaleczyć, jeśli zdarzy im się przypadkiem chwycić za miecz.
RoMa63 napisał(a):Używając względem mojej wypowiedzi określeń: nadinterpretacja, myślenie życzeniowe, zająłeś po raz kolejny urząd należny papieżowi.
Nie bardzo wiem, o czym mówisz, przyjacielu.
Nigdy nie pretendowałem do papieskiego tronu, a racje tego urzędu dostrzegam ledwie kątem oka.
Dałem Ci tylko w skrócie do zrozumienia, że zafałszowujesz treść natchnionego przekazu,
by podać bliźnim nie co Bóg, ale co Ty uważasz za najlepsze.

Przyznam może tylko, że do zajęcia twardego stanowiska wobec Twojej własnej sprawy
zachęciły mnie celne uwagi Asy, i zgadzam się z jej skromnym zdaniem,
jakobyś zbyt wielką wagę przywiązywał do swoich osobistych potencjałów,
a zbyt małą do jasnych i jednoznacznych wytycznych Sprawcy wiary,
z których potrzeba uważnego słuchania najlepiej przysługuje się racji stanu Królestwa Bożego.
Słowem: więcej pracy umysłowej, a mniej wodolejstwa.

Jeśli miałbyś do mnie więcej personalnych uwag, proszę, prześlij je na PW,
bo inaczej temat nam się całkiem rozjedzie i zniechęci innych do sensownych wypowiedzi.

Pozdrawiam Cię -
lazarz
lazarz
Użytkownik
 
Posty: 50
Dołączył(a): Wt mar 06, 2007 7:14 pm
Lokalizacja: Łódź

Postprzez RoMa63 » So cze 18, 2011 1:47 pm

Witam.
Adminie strona rzeczywiście przestała istnieć i dzięki, że zwróciłeś na to uwagę. Już posprzątałem.
Łazarzu, rozumię Twoje stanowisko i przemyślę Twoje uwagi. Na ten moment chyba najlepiej będzie wątek Naamana zakończyć, bo nic więcej nie mam do powiedzenia w tej sprawie.
pozdrawiam.
RoMa63
Użytkownik
 
Posty: 56
Dołączył(a): Pn kwi 18, 2011 9:28 am

Postprzez comanche » Pn lip 11, 2011 2:06 pm

obserwując rzeczywistość, to mam coraz więcej wątpliwości
comanche
 
Posty: 5
Dołączył(a): Wt lut 08, 2011 12:55 pm

Postprzez ucash » Pn lip 11, 2011 2:57 pm

Takie chrzścjiaństwo musi istnieć, bo jak wytłumaczyć ( 1.Kor.15:51/52 ) i ( 1.Tes.4:16-17 )
Gdyby nie istniało, któż byłby zbawiony? Nie chodzi mi o denominacje ale o ludzi, w różnych kościołach, nie koniecznie cały koścół protestacki czy katolicki będzie zbawiony tnz: wszyscy ludzie w nim lecz Ci którzy wierzą w Chrystusa.
ucash
Aktywny
 
Posty: 366
Dołączył(a): So maja 23, 2009 6:35 am
Lokalizacja: Glasgow

Kanon

Postprzez lazarz » Wt lip 12, 2011 8:42 am

Istnieje pewne zło, które widziałem pod słońcem,
a jest nim pewien rodzaj pomyłki, która wychodzi od zwierzchności:
Że głupców stawia się na wysokich stanowiskach, a zasobni w mądrość siedzą nisko.
Widziałem niewolników na koniach, a książąt idących piechotą jak niewolnicy.


ucash napisał(a):Takie chrześcijaństwo musi istnieć, bo jak wytłumaczyć ( 1.Kor.15:51/52 ) i ( 1.Tes.4:16-17 )
Gdyby nie istniało, któż byłby zbawiony?
Nie chodzi mi o denominacje ale o ludzi, w różnych kościołach,
nie koniecznie cały koścół protestacki czy katolicki będzie zbawiony tzn:
wszyscy ludzie w nim lecz Ci którzy wierzą w Chrystusa.

Kościół składa się wyłącznie z ludzi, którzy wierzą Jezusowemu świadectwu.
Twoje doprecyzowanie, ucashu, nie bardzo ma sens,
bo mało kto chyba na tym Forum mówiąc o chrześcijaństwie, ma na myśli denominacje.

Istotą założonego przez RoMa63 tematu - a przynajmniej w ramach
mogącej mu przyświecać zdroworozsądkowej intencji -
- nie jest nieco bałamutna kwestia teoretyczna, opatrzona już zresztą celną ironią admina,
a raczej pytanie o kryterium i podstawę osądu ludzi i czynów wiary,
które niejednej trzeźwo myślącej istocie zabija solidnego ćwieka.

Nie jest dzisiaj oczywiste, co jest wiarą, a co nią nie jest,
co służy Bogu, a co Mu się sprzeciwia - niejeden mądry człowiek tego nie wie.
Należy oddać mu sprawiedliwość, jeśli gotów jest to przyznać.
Warto jednak, moim zdaniem, zastanowić się i nad tym,
dlaczego tylu głupich, do tej często oczywistej niewiedzy, przyznać się nie chce.

Prawdziwe problemy i kłopoty nie powstają dlatego, że ktoś je wymyśla,
wietrząc zysk z dobywanych ze swego rękawa rad i odpowiedzi -
- w ten sposób rodzą się tylko małe troski i niegodne wiary dylematy.
Te większe powstają wskutek uwikłania w kłamstwa władcy tego świata,
na które jest tylko jedno lekarstwo, wydawane na blankietach ścisłego zarachowania,
i nie - jak dzisiaj - na życzenie pacjenta, a z rozkazu Lekarza.

Jeśli pacjent nie szanuje życiodajnej woli swojego Wierzyciela,
uważając, że może postępować wedle własnego widzimisię,
to dostanie odeń to, na co zasługuje, podług prawa, które sam uznaje.

Jeśli zaś liczy się z tą wolą szczerze - nie dla poklasku czy wygody -
- to otrzyma odeń to, na co nie zasłużył i co mu się nie należy,
ale o co mimo to może zabiegać niejako po znajomości.

Problemy z wizerunkiem chrześcijaństwa nie należą raczej do wydumanych,
chociaż perspektywa ich rzeczników, bywa, że zmienia się częściej niż ich rękawiczki.
Według mnie, wiążą się one z grubszym fałszerstwem nauczania,
od którego wrogowie półprawd o Zbawicielu świata nie są wcale wolni,
a także z radykalną zmianą postrzegania prawd Ducha,
dokonaną od czasów apostołów Baranka ze zręcznością,
godną należytego respektu dla przeciwnika Boga.

Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z żyjących był w stanie wypisać dzisiaj od ręki receptę na poprawę tego wizerunku.
Nawet jednak gdyby to zrobił, nie zostałaby ona przyjęta.
Być może znajdzie się jakieś miejsce i czas, gdzie ktoś ją usłyszy i wypowie,
ale nie będzie to miejsce podobne do chrześcijańskiego forum
czy innej standardowej płaszczyzny ludzkiego porozumienia,
do której reguł - z tego, co mi wiadomo - Bóg niechętnie się zniża.

Tutaj poglądy są tanie, podobnie jak tożsamość,
a ponieważ świadectwo Boże winno znać cenę krwi,
to tylko przez ciężką ignorancję ktoś może go tu szukać... i znaleźć.

lazarz
lazarz
Użytkownik
 
Posty: 50
Dołączył(a): Wt mar 06, 2007 7:14 pm
Lokalizacja: Łódź

Postprzez RoMa63 » Wt lip 12, 2011 5:38 pm

Wystawiłem ten wątek na śmierć. Jeśli jest pusty, tani, pełen ignorancji i uwikłany w kłamstwo, to dlaczego nie pozwalacie mu umrzeć i zająć się sprawami wyższej wagi. Może sami nie rozumiecie, co Was tu ciągnie i dlaczego Was ciągnie.
Ciasny umysł, w mojej ocenie, to jedna z najpaskudniejszych przypadłości, jakie mogą się przytrafić człowiekowi, który chce poważnie traktować Jezusa. Subiektywnie oceniam tą przypadłość znacznie bardziej krytycznie niż problemy z posłuszeństwem, bo wielu posłusznych - w swojej ocenie - Jezusowi, dzisiaj jest postrzeganych jako zło.
Mój Bóg dał mi talenty, największym z nich jest mój umysł, którego nie zakopałem do ziemi, aby go zwrócić w stanie nienaruszonym. Nie pozwoliłem go też zakuć w zasady, dogmaty i rytuały, aby był wolny w dokonywaniu wyborów. Jest teraz cenny, być może szczególnie dla mnie i mojego poczucia wartości, ale też niech każdy zaglądający tutaj szczerze odpowie sobie (nie mnie), czy i dla niego.
Forum jest doskonałym miejscem do dzielenia się tym co cenne, po odsianiu z tego co pospolite, chociaż rzeczywiście dostrzegam zalew pospolitości. Doskonałym dlatego, ponieważ jak wskazuje Biblia, pozwala posługiwać się słowem, a Słowo jest ważne, dla mnie najważniejsze. Słowem posługiwał się Jezus, Bóg przy stwarzaniu i nikt, kto czytał Biblię, nie powinien mieć w tym wątpliwości.
Forum, o ile jest miejscem dzielenia, pozwala budować zbiorową świadomość podporządkowywania się Jezusowi. Ponieważ najistotniejszy akt w relacji z Jezusem, nazywany nawróceniem, jest opisany w grece jako metanoja, czyli zmiana sposobu myślenia, to najbardziej praktyczną formą jego realizacji, jest poddanie umysłu pod Słowo. A właśnie Forum może być doskonałym miejscem do rozpowszechniania takiego właśnie Słowa .
Dlaczego ktokolwiek miałby pozbawić Ducha Św. możliwości oddziaływania na umysły ludzi poprzez Forum, np. takie jak to. Kto może mieć interes w tym, aby Forum dyskusyjne stało się miejscem tanim i pustym. Czy możemy odmówić Jezusowi prawa do zalogowania się tutaj i wypowiadania, sugerując, że Jezus by tego nie zrobił? Kto może tego samego prawa odmówić jego słudze?
Lekarstwo nie jest wydawane na blankietach ścisłego zarachowania. Leży na ulicach i jest dostępne w sposób tani i bezproblemowy.
Nie ma też możliwości zarabiania na pisanym tutaj słowie, chyba, ze zyskiem jest poznawanie Jezusa.
Nie ma potrzeby pisania recept na poprawę Jego (Jezusa) wizerunku, bo jego wizerunku nie da się poprawić, można go tylko poznawać.
Lazarzu przesiałem to, co napisałeś przez sito i na sicie pozostał mi tylko jeden okruch, opisany przez Ciebie jako "celna ironia Admina". Zatem wypowiedz się Adminie w kwestii intencji Twojej wypowiedzi, abym wiedział, czy okruch, który pozostał na sicie ma wartość, czy też powinienem go strącić jak pozostałe.
RoMa63
Użytkownik
 
Posty: 56
Dołączył(a): Pn kwi 18, 2011 9:28 am

Postprzez admin » Wt lip 12, 2011 10:19 pm

Wywołany pragnę napisać, że jak na razie stać mnie raczej na czytanie i to pobieżne wypowiedzi na forum.

Czasem coś wtrącę licząc na to, że ktoś w swoim szaleńczym myśleniu (dot prędkości) zatrzyma się na chwile aby przemyśleć swoje stanowisko.
admin
Aktywny
 
Posty: 1545
Dołączył(a): Cz wrz 20, 2001 1:00 am

Postprzez sewen » Cz lip 14, 2011 8:47 am

W pełni popieram wypowiedź RoMa 63.
Temat jest tak samo aktualny jak za czasów Ap. Pawła.
To ,że ludzie zastanawiają się nad stanem swej wiary jest odzwierciedleniem
potrzeby doskonalenia się na wzór Mistrza.
Każdy kto wypowiada się na forum ,czyni to przez pryzmat swoich przeżyć i doświadczeń. Dlatego bardzo często zawarte w wypowiedziach myśli mogą być mało czytelne dla innych osób.
Spróbujmy jednak znaleźć w tych wypowiedziach troskę o doskonałość do jakiej powinniśmy dążyć.
Wszyscy też wiemy ,że żyjąc w tym świecie mamy nikłe możliwości korzystać z doświadczeń żyjących dziś wzorców, jak pisał Ap Paweł:

) Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa
Stąd pojawiają się na forum różne tematy, które w jakimś stopniu pomocne są w kształtowaniu chrześcijańskich postaw.
Jeśli zatem spojrzymy na forum ,jako "źródło" ewentualnych porad, czy obrazów chrześcijańskich postaw ,to z większą odpowiedzialnością będziemy się wypowiadać na określone tematy.
Bądźmy zatem odpowiedzialni za to co piszemy ,aby w przyszłości nie okazało się ,że staliśmy się źródłem upadku wielu, którzy może szukali odpowiedzi na zawarte w temacie pytanie.
Zdamy bowiem sprawę przed Bogiem za każde "nieużyteczne słowo"
Pozdrawiam
sewen
Aktywny
 
Posty: 138
Dołączył(a): Pn cze 18, 2007 10:58 am
Lokalizacja: UK

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Dyskusje i polemiki

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości

Wymiana:

pozdrawiamy

cron