misio napisał(a):Czy widzieliście Anioła ?
Czy otrzymaliście rzeczywistą pomoc od Niego lub od Nich ? Prosze o przykłady świadczące o rzeczwistym takim spotkaniu lub jednoznacznej interwencji tych Dobrych Duchów. Osobiście sam kilka takich zdarzeń (spotkań) doznałem - konkretnej pomocy.
Czy moglibyście się podzielic swoimi doświadczeniami lub uwagami , za co z serdecznie dziekuję.
Ja mam takie doświadczenie.
Codziennie odmawiałam modlitwę do Anioła Stróża, ale zawsze jakoś tak bez przekonania. Nie wierzyłam specjalnie w moc Aniołów - ot mama nauczyła w dzieciństwie tej modlitwy, to odmawiałam.
Ale sześć lat temu byłam na pieszej pielgrzymce z Suwałk do Wilna. Na trasie księża przewodnicy - a przynajmniej nasz ksiądz przewodnik mówił dużo dobrego o aniołach - posłańcach Boga, niosących nam pomoc. Dowiedziałam się wtedy, że jest nawet jakiś żeński zakon w Wilnie, którego dewizą są relacje z Aniołami. Na którymś etapie pielgrzymki przedstawił nam właśnie taką "siostrę od Aniołów" Była ubrana bardziej jak pielęgniarka, niż jak siostra zakonna: w błękitnej, krótkiej sukience z białym kołnierzykiem i takiej samej chusteczce wiązanej z tyłu głowy. Była bardzo miła i zawsze uśmiechnięta - szła razem z nami. Specjalnie z Wilna przyjechała do granicy, aby nam towarzyszyć w drodze - było ich kilka.
Gdy doszliśmy do Wilna, przyjął mnie i 3 dziewczynki na kwaterę Polak. Mieszkał już na samych obrzeżach Wilna w domku jednorodzinnym i o dziwo w niedalekim sąsiedztwie tego zakonu "anielskiego" - nie pamiętam już nazwy. Dzielnica domków była nieoświetlona, drogi gliniaste, niebrukowane - zupełnie jak u nas kiedyś po wsiach. Usytuowana była na wzgórzu.
Następnego dnia po przybyciu mieliśmy czas wolny, niektórzy wybrali się na wycieczkę do Kiejdan, ale ja nie miałam już pieniędzy, więc wybrałam się na spacer po Wilnie, aby zwiedzić miasto. Tak sobie łaziłam, oglądałam, coś tam na mieście zjadłam, potem zobaczyłam przepiękną cerkiew i tak się tam nie mogłam nasłuchać śpiewów cerkiewnych - a była jakaś wielka uroczystość, bo aż 24 popów odprawiało mszę, że omal nie spóźniłam się na naszą mszę w kościele Świętego Ducha w Wilnie. Nasza msza też dość długo się odprawiała, dość, że było już ciemno, gdy wyszłam z kościoła na przystanek autobusowy. Starałam się trzymać koleżanek z kwatery, ale był tłok w autobusie i straciłam je z oczu, a po ciemku, nie wiedziałam na którym przystanku wysiąść. W pewnym momencie autobus się znacznie opróżnił i zauważyłam brak dziewczynek. Wysiadłam natychmiast na najbliższym przystanku. Ciemnica straszna, ale z duszą na ramieniu podeszłam do jakichś dziewczynek, które wyszły na spacer z psem i zapytałam o drogę opisując mniej więcej jak wygląda ta dzielnica willowa. Dziewczynki, choć rozmawiały po litewsku, zrozumiały mnie na szczęście i zaczęły tłumaczyć, ale ja nic nie zrozumiałam, w końcu jedna podprowadziła mnie kawałek do torów i już byłam zorientowana, gdzie jestem. Podziękowałam i ona odeszła, a ja zaczęłam się w duchu modlić do Anioła Stróża, żeby doprowadził mnie do domu, bo choć wiedziałam gdzie iść, to światło za torami już się kończyło.
Nagle posłyszałam za sobą kroki. Serce skoczyło mi do gardła i jeszcze goręcej się modliłam. W końcu osoba idąca za mną odezwała się - czy pani nie wie jak tu dojść do klasztoru? Bo mam tam kwaterę, a jest strasznie ciemno i zapomniałem, gdzie trzeba skręcić.
Uspokoiłam się, to był ktoś z pielgrzymów równie mocno wystraszony jak ja. Oczywiście pokazałam mu drogę i rozstaliśmy się przed klasztorem - bardzo mi dziękował i powiedział mi na odchodnym, że całą drogę wystraszony, że nie trafi, modlił się do Anioła Stróża
Od klasztoru już łatwo stosunkowo było mi trafić, choć bardziej na słuch, niż na oczy - poznałam głosy gospodarzy i wiedziałam do którego domu wejść.
Otóż Bóg posyła nam ludzi, którzy stają na naszej drodze - ludzie ci są pomocni, przyjaźni, czasem jednym słowem zmieniają łzy w perlisty śmiech. Są naszym wsparciem, są naszymi aniołami w ciężkich sytuacjach.
Ciągle jeszcze istnieją wśród nas anioły...
nie mają wprawdzie żadnych skrzydeł,
lecz ich serce jest bezpiecznym portem dla wszystkich,
którzy są w potrzebie..
Na koniec dwie piękne legendy.
Zanim przyszliśmy na świat, podobno mieszkaliśmy z Aniołami w rajskim ogrodzie. Kiedy zapadła decyzja o naszym narodzeniu, Anioł Stróż położył nam palec na ustach, byśmy nie opowiadali o tym, co przeżyliśmy w niebie. Ślad tego dotyku ma każdy z nas - to podłużne wgłębienie między nosem a górną wargą.
Podobno człowiek rodzi się z jednym niewielkim, niewidzialnym skrzydełkiem. Kiedy jesteśmy sami, jest ono całkowicie bezużyteczne. Jeśli jednak obejmujemy z miłością drugiego człowieka, być może uda nam się unieść choć trochę ponad ziemię.