przez lazarz » N sie 16, 2009 6:46 pm
Witam, adminie
Owszem, i ja się tego dopatrzyłem.
I to nie tylko w tych sferach życia społecznościowego, o jakich wspomniałeś.
W niektórych miejscach nie wykazanie się choćby powierzchowną znajomością
żydowskiego obrządku bywa poczytywane wręcz za poważny nietakt.
W moich oczach jednak to tylko taka forma snobizmu,
wyrosła w chrześcijańskim świecie na gruncie normy,
zwanej powszechnie normą "politycznej poprawności".
Agresji ze strony nawiedzonych tym trendem nie bardzo się obawiam,
gdyż zawsze stoi za nią słabość i ślepota.
Nie widzę w tym nic twórczego i budującego dla wiary.
Mogę zgadywać, że ten owczy pęd jest zapatrzeniem w jakąś egzotyczną normę,
pod nieobecność lub przy postępującej erozji swojskich norm i obyczajów.
Ale przyznam też, że chętnie posłuchałbym w tej sprawie głosu rzeczoznawcy...
Prawdę powiedziawszy, to nigdy nie interesowałem się bliżej Żydostwem jako zjawiskiem społecznym.
Lubię czytać o Abrahamie czy Dawidzie, ale czynię to zawsze, abstrahując od szczególnych warunków ich kondycji,
i śledząc w świadectwach biblijnych raczej motywy ich postępowania,
aniżeli styl przyodziewku, kulinarne gusta, czy inne ich osobiste ograniczenia,
o których skądinąd ST słusznie skąpi nam bliższych danych.
Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy, żeby współczesnego mi Żyda traktować ulgowo,
jeśli chodzi o przestrzeganie przykazań jego skądinąd największego Ziomka.
Obawiam się, że musiałbym się wówczas poczuć, jakbym dawał łapówkę. Brrr...
Co do artykułu, to na moje oko chce on uchodzić za zbyt doniosły,
i grzeszy dość dużymi uproszczeniami, których w mojej obecności
nie udałoby się Autorowi sprzedać jako chrześcijańskiej prostoty.
Oburzenie Pawła i emfaza jego argumentacji w przepięknym liście do Galacjan
miała zupełnie inne tło, gdyż tamci ludzie byli nauczani przez prawdziwego nauczyciela wiary,
i nie mieli na podorędziu - w przeciwieństwie do dzisiejszych wierzących -
- stu dobrych wymówek od lekkiego brzemienia apostolskiej wiary.
Cytowanie Pawła w tym kontekście widzę jako drobną i niezręczną (jedną z wielu)
malwersację praw autorskich Sędziego Izraela.
Nie jest to w każdym razie świadectwo pasterskiej czujności,
a jeśli tak, to bardzo, bardzo spóźnione.
Oczywiście, rozumiem, że na pierwszy rzut oka, okoliczności zdają się być podobne.
Aha, zapomniałem zająknąć się na zadane w temacie pytanie:
Nie, nie uważam, żeby chrześcijanie zasługiwali na tę cienką ironię,
którą łatwiej byłoby odczytać, gdyby słowo "nawracają się" było ujęte w stosowny tu cudzysłów.
Ponieważ zjawisko to powszednieje, po pierwsze, staje się ono tym oczywistszym dowodem
na niewładność nauczania w zborach, w szczególności na brak zachęty do osobistego posłuszeństwa Jezusowi,
a po drugie - co, jako owoc pierwszego, podkopuje poczucie sensu istnienia wspólnot -
- dyskredytuje społeczną wartość obrazu pobożności chrześcijańskiej,
która w potocznym odczuciu coraz częściej bywa sytuowana w jednym rzędzie z religiami,
nie mającymi zupełnie nic wspólnego z drogą, prawdą i życiem,
mającymi natomiast atrakcyjniejszy obrządek.
Słowem, sytuacja jest o tyle groźna, że siła słowa Bożego opiera się na uwadze słuchacza,
którą dzisiaj znacznie łatwiej i efektywniej - bo z pomocą często bardzo precyzyjnych w zamyśle obrazów -
- pozyskuje byle jakie medium niż żywy, odrodzony z Ducha człowiek,
a refleksjom współczesnych kaznodziejów (w każdym razie tych, którzy za kaznodziejów się podają),
wyraźnie brakuje niebiańskiego polotu, by ich przesłania mogły skutecznie konkurować
w umysłach wierzących z finezją stręczycielskiego rzemiosła przeciwnika prawdy.
Na tę chorobę nie ma lekarstwa - co najwyżej znieczulenie.
To ostatnie chrześcijanie mają od wieków darmo - zupełnie tak, jak łaskę,
i nie wydaje mi się, żeby można było łatwo - bez pomocy Ducha - zmienić tę wstydliwą predylekcję.
lazarz