Teraz jest Wt kwi 16, 2024 8:32 am Wyszukiwanie zaawansowane


Polecamy uwadzę: Chrześcijański Serwis Informacyjny | Radio Chrześcijanin
Katalog dobrych książek | Ogłoszenia drobne (kupię, sprzedam, itp.)

Na etyce zetknąłem się z czymś takim...

Forum służy do dyskusji o charakterze polemicznym na różne tematy związane z teologią chrześcijańską.

Na etyce zetknąłem się z czymś takim...

Postprzez Dreddenoth » Śr lip 01, 2009 10:08 am

Otóż podano nam krótką historie Otóż jesteśmy podróżnikiem który zagubił się w lesie, próbując wyjść natrafiamy na wioskę. W niej pod murem stoi 10 Indian na przeciw nich 10 żołnierzy celuje do nich, w celu egzekucji. Kapitan straży widząc nas cieszy się że spotkał Polaka,Amerykanina ( no kim tam jesteśmy) oznajmia że ta wioska Indian sprzeciwiła się formalnej władzy. A tych tutaj ma rozstrzelać dla przykładu wybrał więc 10 losowo wybranych mężczyzn. Daje nam z racji tego że jesteśmy "spoza" tego świata szansę otóż da nam broń a my zastrzelimy jednego z mężczyzn a on uwolni pozostałych 9. Co w takiej chwili powinno się zrobić? Co powinien zrobić chrześcijanin ? Zabić (straszne słowo) jednego i uratować dziewięciu?

Taką sytuacje wytworzył mi profesor jak usłyszał że się opowiedziałem za tym że jestem chrześcijaninem. Gdy powiedziałem "że nie zabije nikogo" powiedział "a zatem twoja decyzja przyczyniłeś się do śmierci dziesięciu ludzi", ale przecież zabić jednego będzie sprzeciwieniem się z przykazaniami.

Co zrobić w takich sytuacjach gdy ateiści zakładają nam mata, gdzie niema dobrego wyjścia...
Dreddenoth
Użytkownik
 
Posty: 30
Dołączył(a): Cz cze 25, 2009 2:14 pm
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Agatka » Śr lip 01, 2009 11:39 am

A tam, mata zaraz - to jest erystyka.
W żaden sposób nie przyczyniłeś się do śmierci tych ludzi.
Nie Ty wydałeś rozkaz egzekucji - po pierwsze.
Nie jesteś nikim kto mógłby decydować o czyjejś śmierci - po drugie. O życiu zresztą też nie.
Najprostsza odpowiedź brzmi w ten sposób że ów kapitan jest tchórzem usiłującym zrzucić z siebie odpowiedzialność - wysuwając w dodatku bezprawne żądania.
A co powinien zrobić chrześcijanin?
Porozmawiać zarówno z żołnierzami jaki i ze skazańcami i opowiedzieć im o Jezusie :)
Agatka
Aktywny
 
Posty: 111
Dołączył(a): Pn paź 20, 2008 7:17 pm

Postprzez paluch » Cz lip 02, 2009 1:37 pm

chrześcijanin powinien zabić żołnierza i uratować 10 niewinnych Indian. 8)
paluch
 
Posty: 1
Dołączył(a): N cze 28, 2009 7:44 pm

Postprzez Dreddenoth » Cz lip 02, 2009 2:02 pm

To co piszesz Agatko brzmi fajnie, ale nie wydaje mi się że tak dotrze się do takich ludzi. Kiedy dla nich Biblia, słowo Boga, świadectwa cudów po prostu nie docierają, gdyż oni nie chcą tego słuchać. T u pojawia się problem jak dotrzeć do tego

paluch napisał(a):chrześcijanin powinien zabić żołnierza i uratować 10 niewinnych Indian. 8)


1.łamiesz 1 z 10 przykazań, zabijasz
2.Zginiesz, bo na pewno żołnierze ciebie zastrzelą
3.a Indian i tak rozstrzelają
a zatem nie jest to dobre wyjście, bynajmniej nie dla mnie i nie dla prawdziwego chrześcijanina

Po głębszym przemyśleniu nad tym tera bym dał odwiedź "chce wejść na miejsce któregoś z Indian i zginać za niego"
Dreddenoth
Użytkownik
 
Posty: 30
Dołączył(a): Cz cze 25, 2009 2:14 pm
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Agatka » Cz lip 02, 2009 3:25 pm

Dreddenoth napisał(a):To co piszesz Agatko brzmi fajnie, ale nie wydaje mi się że tak dotrze się do takich ludzi. Kiedy dla nich Biblia, słowo Boga, świadectwa cudów po prostu nie docierają, gdyż oni nie chcą tego słuchać. T u pojawia się problem jak dotrzeć do tego

A to już kwestia tego czy ufa sie w to co powiada o tym Pismo czy raczej wierzyć będziemy we własną ocenę.
Pismo mówi że to Bóg przekonuje a rola chrześcijanina ogranicza się do opowiadania Ewangelii.
Bo przy okazji Bóg też obiecał że podpowie nam co mamy mówić.
Jak dla mnie to jest wystarczające choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi Boże obietnice traktuje z przymrużeniem oka.

Dreddenoth napisał(a):Po głębszym przemyśleniu nad tym tera bym dał odwiedź "chce wejść na miejsce któregoś z Indian i zginać za niego"

Szlachetne... a jakieś uzasadnienie?
Agatka
Aktywny
 
Posty: 111
Dołączył(a): Pn paź 20, 2008 7:17 pm

Postprzez Dreddenoth » Cz lip 02, 2009 5:15 pm

Agatka napisał(a):Szlachetne... a jakieś uzasadnienie?


Postaram się to wyjaśnić, jakkolwiek by to paradoksalnie brzmiało...
Otóż skoro nie mi jest osadzać kto jest dobry a kto zły, wiem że mogę osadzać tylko siebie. Skoro grzeszę i regularnie mimo starań wracam do grzechu jestem jednostką o wiele gorszą, od innych. W świetle tego lepiej jest stracić moje życie, o wiele gorsze od tego co jeszcze dobrego może spełnić dany Indianin.
Moje zbawienie jest stracone ale bynajmniej mogę dać szanse innym aby je osiągnąć, owszem nie jest pewne czy Indianie się na wrócą, czy żołnierze się nawrócą ale na pewno zapamiętają poświecenie i zaczną się zastanawiać kim jest chrześcijanin
Dreddenoth
Użytkownik
 
Posty: 30
Dołączył(a): Cz cze 25, 2009 2:14 pm
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Agatka » Pt lip 03, 2009 5:58 am

Skoro grzeszę i regularnie mimo starań wracam do grzechu jestem jednostką o wiele gorszą, od innych.


Skoro stwierdzasz tym samym że inni są lepsi - tym samym ich osądzasz.
...i zaczną się zastanawiać kim jest chrześcijanin

I dojdą do właściwego z punktu logicznego wniosku że chrześcijanin to ktoś kto o obliczu trudnego wyboru popełnia samobójestwo.

Pytanie brzmi: dlaczego masz w ogóle podejmować jakiekolwiek decyzje albo precyzyjniej: jakim prawem ów kapitan ma prawo stawiać Cię przed dokonaniem takiego wyboru?

Terroryści porwali 10 osób i grożą im śmiercią; chyba że prezydent X zapłaci jakieś tam pieniądze - wówczas zabiją jedynie trzech spośród tych ludzi.
Czy prezydent X będzie winien ich śmierci (bo zapłacić na pewno nie powinien) albo czy powinien popełnić samobójstwo?
Agatka
Aktywny
 
Posty: 111
Dołączył(a): Pn paź 20, 2008 7:17 pm

Postprzez Dreddenoth » So lip 04, 2009 7:19 am

Prezydent nie jest to osobnik wartościowy, potrzebny... natomiast ja szary człowieczek który w morzu ludzi jestem nikim. Moje życie nie jest mniej warte od życia drugiego, nie ma wiec sensu oszczędzać mojego życia kiedy mogę w ten sposób pomóc drugiemu.

*Tak osądzam ludzi na zasadzie ja jestem najgorszy, tak wiec wszyscy są lepsi, je jestem marny i wiem jak bardzo. kierując się zasada "nie czyn drugiemu co tobie nie miłe" nie mam zamiaru osadzać ich w jak najgorszym sensie. chciałbym aby ludzie myśleli o mnie "tak, Piotrek to dopiero jest dobry człowiek, prawdziwy chrześcijanin" tak samo wiec stawiam innych ludzi są oni dobrzy z natury, każdy ma szanse być dobrym człowiekiem.

*Pirron z Elidy gdy zobaczył człowieka który z własnej woli spalił się na stosie (sprzeciwiał się grekom), wywołał u niego taki szok że stworzył on sceptycyzm, żaden człowiek z natury dobry nie przejdzie obok śmierci drugiego na pewno zapamięta

*co takiego stawiam nie przed wyborem sytuacja, jeżeli nic nie zrobię on zabije Indian mogę pójść zostawić wszystko. Ale nie on mówi masz szanse "weź broń zastrzel jednego, a reszta przeżyje" mogę zaingerować i coś tu zrobić. On ma broń ma przewagę i może zrobić co chce


*tak jeżeli nić prezydent nie zrobi będzie winien, nie powinnień płacić nie może się z terrorystami pertraktować.

Wolna wola pozwala mi decydować o swoim życiu jakość mojego życia znam, a jakość życia innych ludzi jest dla mnie jedynie przypuszczeniem, lepiej poświecić to gorsze skoro tam są inni najprawdopodobniej lepsi ode mnie, albo mogą być lepsi
Dreddenoth
Użytkownik
 
Posty: 30
Dołączył(a): Cz cze 25, 2009 2:14 pm
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Agatka » So lip 04, 2009 8:53 am

*Prezydent nie jest to osobnik wartościowy, potrzebny...
Hmm...

Jakby na to nie patrzyć - osądzanie kogokolwiek nie leży w zakresie Twoich możliwości zatem robić tego nie powinieneś - nie jesteś w ogóle w stanie ocenić kto w Bożych oczach jest wartościowym człowiekiem.

*chciałbym aby ludzie myśleli o mnie "tak, Piotrek to dopiero jest dobry człowiek, prawdziwy chrześcijanin" tak samo wiec stawiam innych ludzi są oni dobrzy z natury, każdy ma szanse być dobrym człowiekiem.

Problem polega na tym, że to raczej jak Bóg nas oceni jest istotne - ludzka opinia nie tylko że jest niemiarodajna ale i zupełni nieistotna.
Drugim problemem jest to, że "z natury" to wszyscy ludzie są źli - gdyby było inaczej - Ofiara Jezusa byłaby zbędna.

* Jednak wobec mocy Słowa Bożego nic nie znaczy, prawda?

*Oczywiście że masz prawo decydować o swoim życiu...
Agatka
Aktywny
 
Posty: 111
Dołączył(a): Pn paź 20, 2008 7:17 pm

W prawdziwym życiu się z tym nie zetknąłem - ale któż wie?..

Postprzez lazarz » N lip 05, 2009 10:36 pm

Witaj, Dreddenoth

Widzę, że Cię męczy Herkulesowa dola, więc Ci ulżę...
Prawdziwy chrześcijanin ma niespecjalnie duże pole manewru
w sytuacji nacisku, presji, pod jakąkolwiek postacią.

Jedynym jego obowiązkiem jest przeciwstawienie się złu
wynikającemu ze skierowanej przeciwko życiu jego bliźnich siły mordercy.
Może nie wiedzieć, jak tego dokonać, ale jeżeli wie i jest przekonany o tym,
że to mądre, godne ręki i uwagi jego Wierzyciela, to zgrzeszy wobec Niego,
nie postępując zgodnie ze swoim przekonaniem.
Bowiem grzechem jest wszystko, co nie wypływa z przekonania.

Jest to alternatywa nie do pozazdroszczenia dla przeciętnego śmiertelnika,
który niebiańskie rachuby ma w niewielkim poważaniu, ale nie taka straszna dla kogoś, kto wie,
że darowanego wiecznego życia nikt już nie ma prawa mu odebrać.

Proszę więc, żebyś wziął pod uwagę i taką odpowiedź na tą "profesorską" kwestię.
Indagowany przez mordercę powinien poprosić go o to,
by zechciał zgodzić się na wymianę siebie za wszystkich Indian.
Oczywiście, nie będzie on w stanie przewidzieć reakcji żołnierzy,
a w każdym razie nie ze względu na domniemaną odpowiedź winien przedłożyć taką propozycję.

Ja pewnie bym tak zrobił.
Ale rozumiem tych, którzy woleliby uratować życie dziesięciu Indian mniejszym kosztem -
- dzieli nas w końcu tylko punkt widzenia i stan posiadania.

lazarz
lazarz
Użytkownik
 
Posty: 50
Dołączył(a): Wt mar 06, 2007 7:14 pm
Lokalizacja: Łódź

Postprzez Dreddenoth » Wt lip 07, 2009 8:19 am

*Agatka sam nie wiem czemu napisałem że prezydent jest nie wartościowy, bo chciałem napisać że jest wartościowy... zapewne wynikało to z mojej dysleksji i zbytniego pospiechu w tym co robię, czasem moja ręką wyprzedza moje myśli - przepraszam za ten błąd

*lazarz bardzo podoba się mi twoja odpowiedz, naprawdę mi ulżyło dzięki niej. Jedak na zajęciach w których mieliśmy 1min na odpowiedź każdy mówił od razu to co by zrobił w tej sytuacji. A ja o zgrozo wahałem się czy zastrzelić jednego (zupełnie zapomniałem o przykazaniach) czy nic nie zrobić, ta moja postawa z poświeceniem wyszła dopiero potem.
A w tamtej sytuacji kiedy coś dzieje w tym samym miejscu, i niema czasu na przemyślenie działamy instynktownie i wiem ze żałował bym potem mojej decyzji


dziękuję wam za odpowiedzi w tym dziwnym temacie
Dreddenoth
Użytkownik
 
Posty: 30
Dołączył(a): Cz cze 25, 2009 2:14 pm
Lokalizacja: Szczecin

Stosuję chwyty powyżej pasa

Postprzez lazarz » Wt lip 07, 2009 4:09 pm

Dreddenoth napisał(a):(zupełnie zapomniałem o przykazaniach)


Chciałbym być w tym miejscu dobrze zrozumiany, a po tym,
co napisałeś, nie jestem pewien, czy tak jest.
Według mnie, świadomość istnienia przykazań Mojżeszowych
nie bardzo pomaga w podjęciu trudnej decyzji -
- ich restrykcyjny charakter raczej demobilizuje nawet stosunkowo światłą wolę.

Przykazania Galilejczyka natomiast - choć miejscami nieco gorszące (a może właśnie dlatego?!) -
- zmuszają ludzki umysł do starań o odkrycie ich sensu, celu, znaczenia,
przez to, że sformułował je właśnie On a nie kto inny, przypadkowy,
bez wyraźnych znamion dojrzałej umysłowo sylwetki.
Inaczej się ich słucha i inaczej traktuje.

Chcę ustalić, czy miałeś na myśli te czy tamte przykazania,
bo to nie bez znaczenia zarówno dla Ciebie jak i dla czytelników tematu.
Po prostu, generalnie, nie mam nic zasadniczego przeciwko zabijaniu,
chociaż, rzecz jasna, nie zabiłbym nikogo na zamówienie lub za jakąś formę zapłaty.

Służyłem w wojsku, więc wiem, jak się strzela z karabinów, dział i rakiet -
- i zabijanie, czy w ogóle jakiekolwiek gwałtowne interwencje
w obronie granic domu czy ojczyzny, nie budzą we mnie lęku przed potępieniem.

W końcu nie ma powodu zakładać, że świadectwo niespotkanej przez Mesjasza w Izraelu wiary
otrzymał odeń akurat ten rzymski setnik, który nikogo w swoim życiu nie zabił i nie miał zamiaru.

A ów - wnoszę o tym ze skierowanej do Mistrza mowy -
- bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego właśnie,
że nikt nie jest ani tak zły w oczach Jezusa,
by nie móc Go prosić o drobną przysługę,
ani tak dobry, by niczego odeń nie potrzebować.

Przykazanie, które miałem na myśli, brzmi: nie sprzeciwiajcie się złu.
A w tej konkretnej, podanej przez Ciebie fikcji, widzę możliwość jego realizacji,
wcielenia w życie bynajmniej nie jako sprzeciwu wobec zabicia Indian,
których los (np. jako los buntowników) może mnie osobiście po prostu mało obchodzić
(bo nie jestem dość dobrym człowiekiem, żeby bardzo troszczyć się o życie nieznajomych).

Słowem, z Twojego obrazka, widzę w pierwszym rzędzie nie to,
że ktoś ma być zabity, lecz to, że ktoś chce wysłużyć się moją wolą, by osiągnąć swój podły cel -
- to dla mnie jest złem, któremu moja dobrowolna oferta wychodzi mordercy naprzeciw.
To jest mój sprzeciw złu.

Sprzeciwiam się nie temu, co gość chce uczynić innym,
lecz temu, w co chce wciągnąć mnie samego.

Wychodzę do wroga nie w obronie przezeń krzywdzonych,
a by użyć mocy znanej mi prawdy przeciwko kłamstwu, które nim włada.

Mam nadzieję, że udało mi się jasno naświetlić tę naprawdę istotną różnicę.
Celem mordercy jest zawsze wmówić człowiekowi (czy nawet całej nacji),
że wskutek zrobienia lub zaniechania przezeń czegoś tam obciąży go jakaś wielka wina -
- to często powtarzający się fragment dzisiejszych filmowych klipów
i efektów specjalnych dla ludzi wyzutych z czci i wiary.

O tym właśnie mówi Twoje podobieństwo i Twojego chytrego profesora
mógłbyś z czystym sumieniem podpytać, co on sam by zrobił w takiej sytuacji,
i zastanowić się, czy na pewno logika jego czynu przystawałaby wówczas
do logiki jego codziennych wykładów, których nieuważnie słuchają jego niesforni uczniowie.

Powodzenia...
No i dopraszam się od Ciebie o zwięzłą odpowiedź
na postawione Ci przez prawdziwego mędrca niekłopotliwe pytanie.

lazarz
lazarz
Użytkownik
 
Posty: 50
Dołączył(a): Wt mar 06, 2007 7:14 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Stosuję chwyty powyżej pasa

Postprzez Dreddenoth » Cz lip 09, 2009 8:43 am

lazarz napisał(a):Chcę ustalić, czy miałeś na myśli te czy tamte przykazania,
bo to nie bez znaczenia zarówno dla Ciebie jak i dla czytelników tematu.
Po prostu, generalnie, nie mam nic zasadniczego przeciwko zabijaniu,
chociaż, rzecz jasna, nie zabiłbym nikogo na zamówienie lub za jakąś formę zapłaty.


Miałem na myśli dekalog Mojżeszowy

lazarz napisał(a):Słowem, z Twojego obrazka, widzę w pierwszym rzędzie nie to,
że ktoś ma być zabity, lecz to, że ktoś chce wysłużyć się moją wolą, by osiągnąć swój podły cel -
- to dla mnie jest złem, któremu moja dobrowolna oferta wychodzi mordercy naprzeciw.
To jest mój sprzeciw złu.


Rozumiem nie widziałem tego w ten sposób nie pomyślałem że tak można się sprzeciwić. Cały czas jest pewna trwoga czy to co zrobię będzie dobre, nie chciał bym czynić zła.

lazarz napisał(a):Sprzeciwiam się nie temu, co gość chce uczynić innym,
lecz temu, w co chce wciągnąć mnie samego.

Wychodzę do wroga nie w obronie przezeń krzywdzonych,
a by użyć mocy znanej mi prawdy przeciwko kłamstwu, które nim włada.

Dokładnie tak, on sam próbuje zwalić winę z siebie na kogoś innego. Przypomina mi się Piłat i jego zwracanie się do ludu kogo zabić. A za tym wszystkim siedzi sam profesor, którego zapewne bawi stawianie problemów wierzącym

lazarz napisał(a):Mam nadzieję, że udało mi się jasno naświetlić tę naprawdę istotną różnicę.
Celem mordercy jest zawsze wmówić człowiekowi (czy nawet całej nacji),
że wskutek zrobienia lub zaniechania przezeń czegoś tam obciąży go jakaś wielka wina -
- to często powtarzający się fragment dzisiejszych filmowych klipów
i efektów specjalnych dla ludzi wyzutych z czci i wiary.

Rozumiem, wiem o co chodzi. Próbuje się postawić człowieka przed wyborem typu "zrobisz "A" to zginiesz więc rób co każe ci "B". "

lazarz napisał(a):O tym właśnie mówi Twoje podobieństwo i Twojego chytrego profesora
mógłbyś z czystym sumieniem podpytać, co on sam by zrobił w takiej sytuacji,
i zastanowić się, czy na pewno logika jego czynu przystawałaby wówczas
do logiki jego codziennych wykładów, których nieuważnie słuchają jego niesforni uczniowie.

oczywiście tu odpowiem bo ciekawiła mnie Jego odpowiedź której ostatecznie nie udzielił, wysługiwał się różnymi koncepcjami etycznymi "z punktu widzenia utylitaryzmu..." " z punktu widzenia determinizmu..." "z punktu widzenia..." ani razu nie odpowiedział z "mojego punktu widzenia"

lazarz napisał(a):Powodzenia...
No i dopraszam się od Ciebie o zwięzłą odpowiedź
na postawione Ci przez prawdziwego mędrca niekłopotliwe pytanie


Sam jestem z natury głupi więc nie wiem czy dobrze Ciebie zrozumiałem, twoje posty są bardzo mądre bija swoistym blaskiem życiowej mądrości. Tego czego mi brakuje, i nie wiem czy kiedykolwiek dojdę choć w połowie do twojego poziomu. Mam nadzieje że moja odpowiedź teraz cię usatysfakcjonowała
Dreddenoth
Użytkownik
 
Posty: 30
Dołączył(a): Cz cze 25, 2009 2:14 pm
Lokalizacja: Szczecin

Prawdziwy dylemat

Postprzez lazarz » So sie 01, 2009 10:01 pm

Dreddenoth napisał(a):Mam nadzieje że moja odpowiedź teraz cię usatysfakcjonowała.


Witaj, Dreddenoth

O, tak, całkowicie.
Mnie bardzo łatwo zadowolić.

Nie jestem pewien tylko, czy nie pozwoliłem sobie na nadmierne skróty myślowe,
z których można by wnosić, że przeczę sam sobie,
twierdząc z jednej strony, że wyznaję dewizę nie sprzeciwiania się złu,
a zaraz potem, że sprzeciwiam się mu i to wcale niemałym kosztem.
Trochę tak to widzę, jakbym nie nastarczył słów dla należytego uporządkowania natłoku myśli.

Po prostu, zawory mi czasem szwankują i jak mam coś w 3D przedstawić,
to zamiast przestrzennej figury czasem wyjdzie niezły kleks.

Słynną dyrektywę Jezusa, z szerokiego kontekstu Kazania na Górze,
zawsze rozumiałem zgodnie z autorskim jej wykładem,
więc nie wyrażę sprzeciwu wobec kogoś, kto chce mi dać po mordzie,
mając ku temu tupet, stosowną nade mną władzę i odrobinę cywilnej odwagi.

Innymi słowy, dam się pobić, co nie znaczy, że puszczę draba z czystym sumieniem.
Nie - zabiję mu słowem takiego moralnego ćwieka, że mnie i moją głowę dobrze zapamięta.

Do sprzeciwu duchowego akurat chrześcijanin jest bardzo jednoznacznie zobowiązany.
Oznacza on jednak tylko i wyłącznie sprzeciw wobec fałszywej perspektywy krzywdziciela,
zachęcającej go do łamania praw bliźnich i niszczenia ich woli
aż do granic udzielonego mu w ziemskim porządku przyzwolenia, tj. do śmierci ciała.

Możliwości manewru w tej ostatniej sprawie są jednak bardzo niewielkie
i nie tylko wydaje mi się, że nie mogą być przedmiotem porad dla niewierzących,
ale nawet wierzącym odradzałbym bezpośrednią konfrontację z mordercą,
motywowaną niewłaściwie ukierunkowaną troską o nieprzyjaciół Boga.

Sam Jezus zdaje się być lekko poirytowany, dosłyszawszy się wieści,
będących dlań oczywistym świadectwem faktu,
iż ich posłańcy mają Go za obrońcę uciśnionych w owym uproszczonym znaczeniu niebiańskiego "bodyguarda".

Nie da się logiki Łukaszowej relacji przedstawić inaczej,
niż jako wyeksponowania nauczycielskiego nerwu Mesjasza,
dla którego pomieszanie krwi jego ziomków z krwią zabitych przez nich ofiar, przez będącego u władzy mordercę,
czy też śmierć osiemnastu ludzi pod gruzami wieży w Syloe,
nie są po prostu zdarzeniami priorytetowymi w postrzeganiu realiów,
zdanych jego osobistej władzy i godności.

Klasycznym nieomal przykładem tego paradygmatu wydaje mi się być przepiękna ilustracja z Dziejów Apostolskich,
na której Ananiasz z Damaszku, suponuje objawionemu mu w widzeniu Panu,
iż Ten musiał był się pomylić, posyłając go z uzdrowieńczą posługą
do znanego wówczas wszystkim prześladowcy swego kościoła.

Naprawdę, łatwo tam zauważyć, że nadmierna skłonność
do niezwykle rzadko odwzajemnianych aktów poświęcenia na rzecz ludzi,
wyzutych z czci dla objawionej w ciele prawdy,
nigdy nie była cechą właściwą trzeźwym, godnym królewskich rozkazów uczniom Pana.
Wręcz byłoby dziwne, gdyby Święty nie poczuwał się w podobnej sytuacji
do konieczności dostarczenia swemu słudze osobiście (!) bardzo szczególnej motywacji.

Mówimy tu o eksperymentach myślowych,
w których właściwie należałoby wyznaczyć precyzyjniej tzw. warunki brzegowe,
jeśli oczekuje się uzyskać w nich miarodajną próbę dla chrześcijańskiej moralnej normy.
Wypadałoby np. ustalić jasno, czy przewinienie Indian, określone przez Ciebie jako sprzeciw formalnej władzy,
zasługuje na potępienie także ze strony Polaka,
tudzież czy kapitan zdradza inne (niechby i dyskretne) objawy osobistych intelektualnych pasji,
poza rzucającą sie w oczy namiętnością do prymitywnych rozrywek despoty.

Zbyt wiele parametrów należałoby tu rozważyć i zawczasu określić, by tzw. OUTPUT,
model ludzkiego wyboru w takiej hipotetycznej sytuacji,
mógł nabrać cech normatywnych choćby tylko dla wybrańców.

Na moje oko to strata czasu.
To, że ktoś potrafi wybrnąć z jakiejś trudnej życiowej łamigłówki -
- zachowując, jeśli nie tchnienie, to chociaż twarz, godność i dobre imię -
- nie czyni go wcale większym względem tego, kto tego nie potrafi.
Tzn. owszem, tak właśnie myślą niewierzący.

Bóg jednak jest większy nad wszystkich i najmędrszemu jest w stanie zadać taką szaradę,
że ów zleje się zimnym potem, nie wiedząc, co rzec, ani co począć.
W wierze natomiast ważne jest nie to, czego zdołasz dokonać,
lecz to, czy pewnego pięknego dnia zdołasz odpowiedzieć zgodnie z własnym sumieniem
na dziecinnie proste pytanie Sędziego Izraela.

I do tego warto się szykować,
nie zaś do tego, czy przyjdzie Ci decydować o życiu i śmierci Bogu ducha winnych ludzi.

Mat zawsze kończy szablonową procedurę.
A chrześcijanin, w przeciwieństwie do szachisty, zawsze ma ostatni ruch,
bo wspiera się na tym, który jest zarówno Alfą jak i Omegą.

Zgadzam się z tobą całkowicie, że w przedstawionej przez Ciebie sytuacji -
- o ile naprawdę porządnie ją przemyśleć - nie ma dobrego wyjścia.
Nie wydaje mi się jednak, żeby człowiek miał prawo aspirować do takiej wiedzy,
która uchroni jego sumienie od konieczności ubiegania się o jego czystość
u kogoś znacznie szacowniejszego niż dziekan katedry na Gołębiej.

Może sobie tam, czy gdzie indziej, pofiglować za młodu, czemu nie.
Byle owe igraszki z diabłem nie weszły mu w krew.

Człowiek jest znieprawiony i do zła go ciągnie, czy chce tego czy nie.
Wybór ma jedynie w tym, co uzna za podstawę usprawiedliwienia swego postępowania -
- czy będzie nią to, czym on sam się zadowoli,
czy też to, co zadowoli Sprawiedliwego.

lazarz
lazarz
Użytkownik
 
Posty: 50
Dołączył(a): Wt mar 06, 2007 7:14 pm
Lokalizacja: Łódź

Postprzez readyback » Pn sie 10, 2009 12:16 pm

osobiscie nie uwazam etyky, czlowiek ktory wymyslj etyke sytuacyjna podobno byl jakims duchowym wtedy. przed smiercia podobno juz w Boga nie wierzyl...

przykazanie mowi nie zabijaj... proste dla mnie,
readyback
 
Posty: 9
Dołączył(a): Pn sie 10, 2009 11:13 am

Następna strona

Powrót do Dyskusje i polemiki

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości

Wymiana:

pozdrawiamy

cron