darq napisał(a):2. Bóg dał również "instrukcję" użytkowania. A jako pomysłodawca wie najlepiej jak wykorzystać dar.
"Instrukcja" użytkowania jest ważna, ale sama instrukcja nie jest w stanie przełamać ludzkich przesądów, które pozornie wyglądają na świętobliwe, a w istocie sprowadzają się do suchych zakazów typu "nie kosztuj", "nie dotykaj" bez wniknięcia w istotę tematu.
darq napisał(a):Wszystko więc zdeterminowane przez nasz światopogląd.
Relacje na lini kobieta i mężczyzna wybiegają znacznie poza krąg światopoglądowy, więc nie tylko światopogląd determinuje te relacje. Uważam, że Pan Bóg umieścił w ludziach poczucie, że zbliżenie kobiety i mężczyzny powoduje ich totalną bliskość (jakby jedność). Bez względu na światopogląd mamy sumienie, a w nim przekaz, że złamanie tej jedności bardzo krzywdzi tą najbliższą nam osobę.
sirargal napisał(a):Chrześcijaństwo naucza o konieczności życia w czystości do ślubu... ale jest również wiele par, które są ze sobą i planują wspólne życie... i przed Bogiem stają się jednością gdyż jednoczy ich miłość... czy według Was problem seksu przed małżeństwem rozumianym jako sakramentem, w tej sytuacji również istnieje??
Problem seksu przed sakramentalnym małżeństwem jest problemem raczej obyczajowym lub zwyczajowym, ale nie jest związany tak bardzo z wiarą, ponieważ nie dla wszystkich wierzących ślub (małżeństwo) lub konkretny ślub jest sakramentem.
Problem w jakimś sensie może występować, ale raczej w przestrzeni obyczajowej.
Rzeczywisty problem unaocznia się wtedy kiedy następuje rozerwanie jedności kobiety i mężczyzny. I jest to problem wychodzący poza obyczajowość i poza granice seksu przed małżeństwem.
sirargal napisał(a):Od razu zaznaczę że odpowiedź w stylu " ...ale jak jeszcze nie są małżeństwem to mogą się rozstać" do mnie nie przemawia... - będąc małżeństwem ludzie też się rozstają...
Myślę, że fakt czy formalnie są małżeństwem (sakramentalnym lub niesakramentalnym) czy nie są, jest rzeczą drugorzędną. Istotne jest to czy współżyli i stali się jednym ciałem (jak określa pismo) czy nie.
darq napisał(a):A do mnie nie przemawia argument, ze ludzie się rozstają także po ślubie.
Ja myślę jednak, że porzucenie partnera w okresie narzeczeństwa po uprzednim seksualnym wykorzystaniu go (sprawdzeniu?) jest większym problemem niż to, że ludzie rozstają się po ślubie. Bo niesie to jeszcze większe piętno, ponieważ porzucenie np. panny po uprzednim seksualnym jej wykorzystaniu nie tylko rozrywa jedność kobiety i mężczyzny (wg Pisma), ale dodatkowo robi wielką krzywdę kobiecie bo obnaża i wystawia ją tak jakby była wszetecznicą; zamiast dokonać jak najszybciej kroku by uprawomocnić zaistniałą jedność kobiety i mężczyzny deklaracją, że są mężem i żoną.
axanna napisał(a):Jak będzie wyglądać w oczach otaczających ludzi para, deklarująca wszystkim dookoła, że są Chrystusowi (bo co do tego chyba nie masz wątpliwości, że mamy taki obowiązek, prawda?), a żyjąca w związku na kocią łapę?
Para takich ludzi powinna jak najszybciej szczerze zadeklarować przynajmniej najbliższym, że są mężem i żoną, że należą do siebie, i w ten sposób zdjąć piętno wścibskiego posądzenia związku o kocią łapę.
Chyba, że obydwoje nie traktują siebie jako męża i żonę. Wtedy mamy coś przed czym przestrzega apostoł Paweł ? wszeteczeństwo, a to może być zgorszeniem dla otoczenia (ponieważ każde z nich nie traktuje partnera jak współmałżonka).