Witam Abiszaju :)
Z wielkim zaciekawieniem czytam ten wątek.
Na podstawie tego, co napisałeś, wynikałoby że Bóg obarczył bogacza - no może nie obarczył a... jakby otulił jak napisałeś - włożył w niego - całą swoją miłość, a że bogacz nie był na to ani przygotowany, ani chętny, to go to bardzo "zabolało"... Skojarzyło mi się z opowieściami, jak to właśnie źli ludzie się nagle nawracają...
I... śmiem twierdzić, że to tak właśnie jest. Dokładnie tak. Sama tak miałam, nagle po prostu Bóg natchnął mnie przez krótką chwilę czymś - sobą, miłością - sama nie wiem czym - może duchem, było to tak mocne, że aż płakałam - nie bolało - nie... ale - nie wiem - było jakieś - no intensywne i nagle coś tam się mi objawiło, coś innego stało się jasne, a coś oczywiste. Gdybym jednak nie miała podstaw i gdybym w swej sytuacji nie poszukiwała Boga, być może byłoby to dla mnie po prostu bolesne i można to w przenośni nazwać właśnie płomieniem - bo trawił ciało, duszę i umysł.
Taki mój dodatek do tematu :)
Dlatego Abiszaju Twoje wnioski uważam są jak najbardziej prawidłowe i słuszne.
Zastanawialiście się może kiedyś nad tym skąd w tysiącleciu wezmą sie kiedyś na ziemi całe narody , które nie znają Boga , ale w pokucie zwróca się do Niego?
Skąd ci ludzie sie wezmą?
A nie może być tak, że będą to ludzie na ziemi - którzy z jakiegoś powodu nagle masowo stracą wiarę? Kwestia ciekawa i aż zmusza do wysilenia szarych komórek - nie mówiąc już o ciśnieniu aby czytać Pismo i szukać odpowiedzi :)
Serdecznie pozdrawiam, Annie