Teraz jest So kwi 20, 2024 12:53 am Wyszukiwanie zaawansowane


Polecamy uwadzę: Chrześcijański Serwis Informacyjny | Radio Chrześcijanin
Katalog dobrych książek | Ogłoszenia drobne (kupię, sprzedam, itp.)

"Strzeżcie się kwasu faryzeuszów"

Forum służy do dyskusji o charakterze polemicznym na różne tematy związane z teologią chrześcijańską.

Środki ostrożności nigdy nie są środkami do celu

Postprzez lazarz » So gru 26, 2009 7:03 pm

Witaj, axanno

Temat, który założyłaś z górą trzy lata temu, jest obiektywnie bardzo trudny w prowadzeniu,
i jeśli miałbym wyrazić się zgodnie z własnym odczuciem, to zdziwiło mnie,
że targnęła się nań kobieta - nie zdziwił natomiast brak ważkiego, merytorycznego oddźwięku.

Nie zgodzę się na wstępie tylko z tym, jakoby brakowało zainteresowania samym tematem -
- przeczy temu całkiem pokaźna liczba jego wyświetleń na ekranach forumowiczów.

Zasadnicze - zakładam, że szczere - pytanie o granice duchowego fałszu postawiłaś jasno,
czytelnie... Nie wiem, może zbyt wiele od siebie wymagasz w tej sprawie,
bo zdaje mi się nawet, że sama dobrze te granice wyczuwasz,
o czym wnoszę z wątków, poruszonych przez Ciebie w toku wymiany z Joanną1.

Granica między niewiedzą, która jest w stanie przyjąć pouczenie,
a wiedzą, która uchyla się przed władzą większego osądu,
jest wprawdzie dość wyraźna, ale nawet znając ją,
mnie osobiście trudno byłoby zawyrokować o świadomości fałszywych proroków -
- z przytoczonego przez ciebie ustępu z Księgi Królewskiej -
- że jest ona świadomością kłamców, życzących źle swemu królowi.

Przynajmniej po części, moim zdaniem, jest ona zaledwie owocem koniunktury Achaba -
- solidnie udokumentowanej w innych miejscach Księgi -
- na gwardię sługusów i pochlebców jego słabej duszy.
Achab zawsze otaczał się ludźmi bez kręgosłupa
i ich jednomyślność w sprawie porady dla ciągnącego do boju władcy
raczej nie jest znamieniem groźnej w skutkach obłudy.

Charakterystyczne, że znany ze złych proroctw Micheasz
niemal wprost nabija się z fatalnych manier żądającego odeń wyroczni Achaba,
posyłającego po niego dopiero pod wyraźnym naciskiem króla Judy,
dla którego raczej oczywiste jest to, że nie słyszał dotąd głosu proroka Pana,
pomimo iż król Izraela zawezwał proroków w liczbie czterystu.

Otwarte, szczodre kłamstwo Micheasza - który wpierw zapewnia Achaba, że zwycięży i nie zginie,
zanim wypowie do króla prawdziwe proroctwo - nie zadaje przecież kłamu słowom jego poprzedników,
nie piętnuje ich zakłamania i obłudy. Bynajmniej. Ono zwraca się wprost przeciwko obłudzie Achaba,
który ma takich proroków, na jakich zasłużył.

Ile razy mam cię zaklinać, żebyś nie mówił mi nic prócz prawdy w imieniu Pana? - mówi wielki obłudnik,
podczas gdy każdy jego sługa wie, że proroctwa Micheasza od dawna są na cenzurowanym
i temu ostatniemu już nawet nie chce się mówić znanej sobie prawdy, gdyż dobrze wie,
że akurat na niej jego królowi zupełnie nie zależy.

Otoczenie króla trudno więc, moim zdaniem, posądzać o jakąś wielką pustotę i dwoistość przekonań -
- są oni na to za słabi i zbyt skorumpowani, ślepo posłuszni bożyszczu, przed którym klękają.

To raczej Achaba Pismo ukazuje jako tęgiego, klasycznego obłudnika,
który dobrze wie, że łże jak pies szczekający na swego pana,
chcąc wszystkich wokół uwiadomić o tym, że właśnie zbliża się jego największy wróg,
który ma moc odebrać mu to, co on sam zagarnął innym.

Sedno faryzejskiej obłudy, o której wspomina nieraz Jezus,
widzę właśnie w tej Achabowej sile ubezwłasnowalniania słabszych istot,
z pełną tego samowiedzą
i wbrew nawet najoczywistszym dowodom przeniewierstwa wobec prawdy.

Gdyby Piotr nie posłuchał w Antiochii Pawła, który dojrzał był jego dwoistą postawę,
będącą właśnie owocem uległości wobec przybliżającego się do apostolskiej głowy,
zawsze dobrze skrytego zła, to marnie wyglądałyby dzisiaj Piotrowe udziały w Królestwie Bożym.

To w końcu mała rzecz, że wielkiego obłudnika przywodzi do zguby fałszywe proroctwo.
Gorzej, gdy na skutek małej obłudy, niby trucizna wsączającej się w żyły Bożego wybrańca,
rzesze, oczekujące zbawienia w ludzkiej postaci, gorszy i oddala od łask Wiekuistego
widok nieludzkich wymagań ze strony przedstawiciela nowego porządku.

To jest to prawdziwe zło, któremu Jezus nieraz osobiście stawiał czoła,
i którego szatańskiej forpoczcie poddał się także po to,
by świadkowie jego kosztownej fatygi mogli nauczyć się odeń czegoś,
za co otrzymają nagrodę z jego rąk.

Bardzo klarowny obraz takiego starcia obłudnych roszczeń z godną racji stanu Królestwa odprawą
zawdzięczamy Janowi, który celowo konfrontuje czytelnika ze zdziwieniem ozdrowieńca
dotyczącym otwarcie deklarowanej wobec niego niewiedzy faryzeuszy co do pochodzenia swego Uzdrowiciela.

Właśnie tam Jan pokazuje, że owo rozdwojenie myślenia żądnej krwi Galilejczyka dziczy
było zupełnie oczywiste dla osoby, która nawet nie zdążyła pomyśleć - jak ów ślepy od urodzenia -
- o zostaniu uczniem Jezusa, a którą faryzejskie miazmaty nienawiści wobec prawdy
postawiły machinalnie poza prawem do łaski tylko dlatego,
że ów odważył się udzielić im darmowej lekcji prawdy.

Zawsze godna pamięci pozostaje wypowiedziana tam do obłudników przez Mistrza sentencja,
która niemal definiuje sedno każdej obłudy:

Jan napisał(a):- Gdybyście byli ślepi, nie mielibyście grzechu,
a że teraz mówicie: Widzimy, przeto pozostajecie w grzechu.

Jan, zresztą, uwiadamia nas, że rozłam wśród Żydów powstał wcześniej,
a uzdrowionemu przypadła jedynie kłopotliwa rola naocznego świadka
rozdwojenia samozwańczych stróżów granic Bożego przyzwolenia.

Ich czyny zadawały kłam ich słowom. Twierdzili, że wiedzą, kim jest Mesjasz,
a nie wiedzieli. Gdyby było inaczej, nie mieliby żadnego powodu przesłuchiwać
wpierw rodziców ślepca, potem zaś jego samego w sprawie,
która w jawny sposób dotyczyła właśnie podstaw ich samowiedzy.

Przegrali, występując bez własnego przekonania z osądem wobec kogoś,
kto przekonanie to posiadał, dowodząc zarazem tego faktu -
- jak przystało na Mistrza - lekką ręką.

I tak jest do dzisiaj z tęgą obłudą...

Uderza w wielkie tony, robi wiele hałasu o nic,
posuwa się do wymyślnej, sofistycznej argumentacji,
słowem, krew ją zalewa na widok czy też wieść o tym,
co zostało dokonane w Bożym imieniu bez jej wiedzy, woli,
a nawet całkiem jej na przekór.

I jeśli jest naprawdę tęga, to potrafi wyrządzić dużo szkody tym,
dla których nie jest tak ważne, czy to powiew Ducha prawdy
czy włączony na ich życzenie wentylator.

Dlatego rozsądnie jest grzecznie się wobec niej nosić
i nie skarżyć za jej nędzne knowania,
gdyż od dawna ciąży na niej gniew Boży,
który nikomu nic nie przejaśni w jego małej głowie.

lazarz

ANEKS (27 grudnia 2009)

Do praktycznych wskazówek, pozwalających łatwo rozeznać się co do miarodajności oświadczeń
podejrzanych o kwaśną, faryzejską obłudę bliźnich, dodałbym tu znamię
obiektywnie trudnej do zamaskowania praktyki usuwania niewygodnych świadków,
tzn. - w materii, o której mówimy - takich ludzi, których działania, podobnie jak Jezusowe czyny,
zadają kłam tytułowi do władzy nad ludzkimi duszami
, jaki sobie bezprawnie przywłaszczyli.

To ważne jest znać i rozumieć żywotny interes przeciwnika prawdy,
by w razie uzasadnionych wątpliwości lub przeczuć, móc, w chwili próby własnych duchowych sił,
podjąć tzw. męską decyzję (dotyczy to także kobiet, oczywiście)
i skierować swoją uwagę tam, gdzie łatwo uzyskać potwierdzenie dla słuszności dokonanego wyboru.

W świetle powyższego przykładu z Janowej relacji uzdrowienia ślepca,
jaśniejsze może też stanie się istotne rozróżnienie:
Nie chodzi tu tylko o to, że obłudnicy zawsze zamierzą się na tego, który im zagraża najbardziej -
- często długo czają się na silną sztukę (taką choćby jak Galilejczyk)
i wpierw osaczają ją, zanim odważą się zrobić z nią swój porządek.

Chodzi tu raczej o to, że obłudnicy stosują wzmiankowaną praktykę niemal odruchowo -
- nawyk ten jest zawsze nawykiem nieodrodzonego, spętanego więzami Bożego osądu umysłu -
- i w związku z tym, zastosują ją zawsze i wszędzie,
by uniknąć osobistej odpowiedzialności za wypowiadane słowa.

- Tyś się cały w grzechach urodził, a chcesz nas uczyć!? - mówią do grzesznika,
który prostacko odwołuje się do tego, co oni sami powinni przecież wiedzieć, gdyż tego nauczają innych.
To, rzecz jasna, żaden argument - co najwyżej straszak, wybieg, unik - każdy to widzi i rozumie.

Natomiast wnioskiem z zarejestrowania podobnej praktyki w codziennym życiu wierzącego,
w odniesieniu do kogokolwiek, nawet swego własnego wroga (!),
winno być natychmiastowe zdyskredytowanie wartości deklarowanej przez "faryzeusza" rękojmi
i nie wchodzenie z nim w żadne układy, ponieważ faryzeusz to osobnik zepsuty i sprzedajny,
i jeśli swego przeciwnika nie jest w stanie godnie przyjąć i ugościć,
to tym mniej go stać na to, by zgodnie z wolą Bożą troszczyć się i zabiegać o swoich przyjaciół
.

To bardzo ważne, żeby sobie tę prawdę wziąć do serca,
ponieważ ona to serce chroni przed kwasem obłudy.
Człowiek zakłamany polega na ludziach, a nie na Bogu -
- z nich też czerpie swoje korzyści, więc siłą rzeczy,
zrobi on wszystko (podobnie jak człowiek pobożny w odniesieniu do swojej relacji ze Stwórcą),
żeby więź z tymi ludźmi, niechby i marną, podtrzymać.

Posunie się przy tym do wybiegów, które mogą wystawić wierzącego na próbę,
jeśli, dajmy na to, dowie się on przypadkiem, w zaufaniu o ciężkim grzechu swojego przyjaciela,
bądź, niby niechcący, zasięgnie innej, uderzającej w jego przekonanie o prawdzie informacji.

W każdym z takich przypadków należy zachować zimną krew,
sprawdzić dokładnie relacjonowane przez podejrzanego fakty,
i nie czynić absolutnie żadnej z rzeczy, do których nakłania - mniej lub bardziej wprost -
- wola osoby, ceniącej swoje wygody wyżej od prawdy
.

Usuwanie niewygodnych świadków zawsze świadczy lepiej niż jakakolwiek mowa.
Wystarczy mieć oczy i uszy otwarte, żeby prędko połapać się,
o co idzie gra, kto na tym zyska, a kto straci.

lazarz
lazarz
Użytkownik
 
Posty: 50
Dołączył(a): Wt mar 06, 2007 7:14 pm
Lokalizacja: Łódź

Poprzednia strona

Powrót do Dyskusje i polemiki

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości

Wymiana:

pozdrawiamy

cron