Teraz jest Cz maja 02, 2024 8:56 pm Wyszukiwanie zaawansowane


Polecamy uwadzę: Chrześcijański Serwis Informacyjny | Radio Chrześcijanin
Katalog dobrych książek | Ogłoszenia drobne (kupię, sprzedam, itp.)

Malzenskie problemy...

Forum służy do dyskusji o charakterze polemicznym na różne tematy związane z teologią chrześcijańską.

Malzenskie problemy...

Postprzez njoy » N paź 15, 2006 11:53 pm

Witam swiezo po rejestracji. Krotko i na temat - tak bedzie najlepiej.
Jestem rok po slubie. Moja zona - z ktora bylem 2 lata przed slubem - od poczatku znala moje przekonania (bylem poza krk, poszukujacym, sympatyzujacym z roznymi wspolnotami). De facto nasz zwiazek byl taki... z rozsadku - niby sie kochamy, ale ogolnie tak po prostu - letnio. Bez klotni, zyjemy sobie spokojnie. Rok temu - z braku zachowania czystosci - przydarzylo sie nam nowe zycie (piekny dar od Boga). Za tym przyczynkiem popchnela mnie obecna zona ku malzenstwu (zawartemu w krk). kilka miesiecy po slubie, ze wzgledu na jej ciagle docinki, ze mam swoj wlasny kosciol i ona tego nie uznaje, formalnie zwiazalem sie z konkretna wspolnota chrzescijanska, ktora odpowiada mi calkowicie pod wzgledem credo i postrzegania Pisma jako jedynego zrodla. Od tego czasu nie ustaja wasnie i spory, prowokowane przez nia nieustannie na wszelkie tematy dnia codziennego, i wszystko finiszuje na odmiennosci wyznania ("bo ty to wogole bzdury pleciesz, daj sobie z tym spokoj i wroc do kosciola"...). Ide na kompromis za kompromisem, ale jak daleko sie da. Jej przeszkadza to, ze co niedziele jestem na nabozenstwie... a ona niby wierzaca katoliczka ("jak trwoga to do Boga") ciagle sie ponoc modli "za to abym wrocil na lono"...
Za przeproszeniem i nie po chrzescijansku - szlag mnie juz trafia.
Ledwie rok malzenstwa, i wszystko sie sypie jak tynk na starej kamienicy. Zeby bylo zabawniej, to Bog (bo ktoz inny obdarza dobrem:) postawil kogos na mojej drodze... Nie laczy mnie w tej chwili z ta osoba nic ponad przyjazn, ale po prostu czuje, ze nawet wbrew nam to moze wyewoluowac w cos prawdziwie pieknego. Pytanie za sto punktow: co mam zrobic? Jaka droge wybrac? Jedyne, co przychodzi mi do glowy: 1Kor7:10-16, oraz 2Kor6:14 i Mk10:8. Jak to wszystko pogodzic z malzenstwem - faktycnie - pod przymusem psychicznym?...
Mialo byc krotko - wyszlo jak zwykle :-) Z gory dzieki za wszelkie rady.
Chrystus niech w nas kroluje! Alleluja!
njoy
 

Postprzez leaf only » Pn paź 16, 2006 6:29 am

[...]
Ostatnio edytowano Pt maja 23, 2008 5:55 am przez leaf only, łącznie edytowano 1 raz
leaf only
Aktywny
 
Posty: 747
Dołączył(a): Pt sie 04, 2006 8:20 pm

Postprzez monalisa7 » Pn paź 16, 2006 2:57 pm

A ja doskonale Cie rozumiem "njoy".

Sama jestem w tym wieku że najwyższy czas abym wyszla za mąż , niestety Bóg nie postawił na mojej drodze odpowiedniego kandydata, a ci co się trafiają sa to tzw katolicy daleko od Boga.
Nie raz miałam z tego powodu dylematy, z jednej strony presja dalekich ciotek i te ich ciagłe pytania o narzeczonego i o to kiedy będą się bawic na moim weselu, do tego dochodzi strach przed zostaniem stara panną, ale z drugiej strony rozum mi mówi ,ze nie warto nawet zaczynać związków które wiem że z góry byłyby na przegranej pozycji, wszystko było by fajnie do momentu śłubu ale później by się zaczęły spory dotyczące codziennego życia, wychowywania dzieci w odpowiedniej wierze itp
Żadne z małżonków nie było by w takim małżeństwie szczęśliwe.
I co tu zrobic, decydować się na małzeństwo byle zmienic stan cywilny i uszczęśliwić wszystkie ciotki w rodzinie czy cierpliwie czekać i może nigdy się nie doczekać założenia rodziny?
monalisa7
Użytkownik
 
Posty: 71
Dołączył(a): So sie 12, 2006 1:56 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: Malzenskie problemy...

Postprzez axanna » Pn paź 16, 2006 4:14 pm

njoy napisał(a): Zeby bylo zabawniej, to Bog (bo ktoz inny obdarza dobrem:) postawil kogos na mojej drodze...

Rozumiem twoja trudna sytuacje, ale tych aluzji do latwego i przyjemnego wyjscia dla ciebie nie popieram. Odnosze wrazenie, ze juz ulozyles sobie plan i potrzebujesz przytakniecia, aby pozbyc sie resztek wyrzutow sumienia. Mysle, ze Bog na twojej drodze nikogo nie stawil, lecz ty podciagasz swoi wlasne pozadliwosci pod wole Boza. Zadaj sobie pytanie, czemuz to Bog nie postawil ta osobe cie na drodze przed slubem? Przeoczyl, nie mial czasu, byl zajety? Przeciez Bog nie toleruje rozwodow z byle nieporozumienia. Incynuacje, ze slub, zawarty w krk, moze byc mniej wazny, niz zawarty gdzie indziej rozmijaja sie z gorzka prawda - twoje malzenstwo jest wazne. Wiec, poza wypadkiem cudzolostwa, rozwod jest zabroniony. Ptrzytaczasz fragment MK 10,8 a MK 10,9 - nie zauwarzyles? I ten: "ktokolwiek by odprawil zone swoja, z wyjatkiem przyczyny wszeteczenstwa, i poslubil inna, cudzolozy"/MT 19,9/

Z gory dzieki za wszelkie rady.

Mam przeczucie, ze akurat moja rada byla nie w smak. Coz, trudno, ale gdyby chrzescijanie tak lekko rozwodzili sie ze swoimi malzonkami, co by powiedzieli niechrzescijane, coz to by bylo za swiadectwo, no i, przede wszystkim, co by Jezus powiedzial.
Chrystus niech w nas kroluje! Alleluja!

Oby.
axanna
Aktywny
 
Posty: 2692
Dołączył(a): Pt lip 07, 2006 2:48 pm
Lokalizacja: glasgow

Postprzez Katarynka » Pn paź 16, 2006 4:28 pm

Jesteście rodziną, macie dziecko. To duża odpowiedzialność. Nie bałeś się odpowiedzialności wtedy, kiedy związaŁeś się z tą dziewczyną ani nie dbałeś o konsekwencje swego postępowania- a teraz musisz, nie masz wyjścia. Jeśli jesteś w Panu, to myślę, że powinieneś się o żonę modlić, rozmawiać z nią, wskazywać Chrystusa. Jesteś gŁową tej rodziny. Ucieczka niczego nie załatwi, a tylko skomplikuje sprawę. Powinieneś być ojcem dla swego dziecka- marny będzie z ciebie ojciec, kiedy pierwszy zainicjujesz rozwód.

Fakt- to może nie być łatwa decyzja. Współczuję ci- ale powiem też bez ogródek- jeśli zdradzisz żonę, jeśli podejmiesz pierwszy kroki rozwodowe, toś nie lepszy od niewierzącego.

Przyjrzyj się też trochę siebie, zamiast całą winę za obecną sytuację zwalać na żonę. I faktycznie- myślę, że to nie Bóg stawia ci jakąś tam osobę, a ty sam...wypatrujesz...

Masz miłować- swoją żonę. Miłość to nie jest cukierkowate uczucie , tylko dojrzała, męska decyzja- kocha się kogoś nie tylko wtedy , kiedy jest dobrze, kocha się także wtedy, kiedy jest źle.

Życzę dużo wytrwałości ! Przylgnij do Pana i Jego proś- niech Ci objawi swoją wolę.
Katarynka
 

Postprzez Leszek Włodarczyk » Pn paź 16, 2006 6:59 pm

...............
Ostatnio edytowano N mar 16, 2008 1:44 am przez Leszek Włodarczyk, łącznie edytowano 1 raz
Leszek Włodarczyk
 

Re: Malzenskie problemy...

Postprzez Paulos » Pn paź 16, 2006 8:31 pm

Może przeczytaj
http://www.literatura.hg.pl/baxtrmar.htm

I zastosuj swoją część. Może żonie się poprawi od tego. Tobie na pewno.

O nowych paniach nie myśl. Dość już nawarzyłeś piwa w swoim i innych życiu. Teraz musisz je wypić, a nie szukać nowego browaru ;)
Paulos
 
Posty: 4
Dołączył(a): Pt maja 03, 2002 1:00 am

Postprzez njoy » Wt paź 17, 2006 8:00 am

Ekhm... No tak... zanim przeczytalem wasze odpowiedzi, zdazylem podjac pewne decyzje, przede wszystkim w oparciu o moja wiare.
leaf only napisał(a):Wbrew Wam to niemożliwe:) Nie łudź się -jeśli w ogóle bierzesz pod uwagę związek z inną niż aktualna żona kobietą - to sam pchasz akcję do przodu.

100% racji, dlatego zdecydowalem sie uciac te znajomosc.
monalisa7 napisał(a): [...] z jednej strony presja dalekich ciotek i te ich ciagłe pytania o narzeczonego i o to kiedy będą się bawic na moim weselu, do tego dochodzi strach przed zostaniem stara panną[...]

I najprawdopodobniej to wlasnie kierowalo moja zona, ktora jest ode mnie starsza kilka lat, a postawila sobie za punkt honoru urodzenie dziecka i wyjscie za maz przed skonczeniem 30 (udalo sie jej... skonczyla w czerwcu...)
axanna napisał(a):Incynuacje, ze slub, zawarty w krk, moze byc mniej wazny, niz zawarty gdzie indziej rozmijaja sie z gorzka prawda - twoje malzenstwo jest wazne.

Niczego takiego nie insynuuje. Poza tym moje podejscie jest takie, ze chociazby malzenstwo zostalo zawarte w USC - z prawdziwa obustronna wola ku temu - jest tak samo wazne przed Bogiem.
axanna napisał(a):Mam przeczucie, ze akurat moja rada byla nie w smak.

Bynajmniej. Jednakze abstrahujac od mojego podejscia... co mam zrobic jezeli to zona powie kolejny raz, ze sie wyprowadza, i spelni swoja obietnice?...
1Kor 7:15 "Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku4. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg." - Jak sie to ma do Mk10:9?
Katarynka napisał(a):Jeśli jesteś w Panu, to myślę, że powinieneś się o żonę modlić, rozmawiać z nią, wskazywać Chrystusa.

Ona sobie nie zyczy rozmow, ktore jakoby rzekomo mialy ja odwiesc od KRK...
Katarynka napisał(a):Powinieneś być ojcem dla swego dziecka- marny będzie z ciebie ojciec, kiedy pierwszy zainicjujesz rozwód.

A jak mam sie zachowac, jezeli to ona pierwsza wyjdzie z taka propozycja?...
Katarynka napisał(a):ale powiem też bez ogródek- jeśli zdradzisz żonę
Ostatnia rzecz, jakiej bym sie mogl dopuscic!
Katarynka napisał(a):Przyjrzyj się też trochę siebie, zamiast całą winę za obecną sytuację zwalać na żonę. I faktycznie- myślę, że to nie Bóg stawia ci jakąś tam osobę, a ty sam...wypatrujesz...

Wina nigdy nie jest jednostronna, w '39 tez nie byla :|
Katarynka napisał(a):Masz miłować- swoją żonę. Miłość to nie jest cukierkowate uczucie , tylko dojrzała, męska decyzja- kocha się kogoś nie tylko wtedy , kiedy jest dobrze, kocha się także wtedy, kiedy jest źle.
A co jezeli to, co jest miedzy nami nigdy nie bylo prawdziwa miloscia?... Jezeli to byla tylko uluda?...
Paulos napisał(a):O nowych paniach nie myśl. Dość już nawarzyłeś piwa w swoim i innych życiu. Teraz musisz je wypić, a nie szukać nowego browaru
Jak juz takie dowcipne porownanie stawiasz, to zapytam Cie tak: co robisz, jesli kupiles niedobre piwo?...

Ekhm... Ciezko mi jest niesamowicie.
Pozdrawiam was wszystkich!
njoy
 

Postprzez Paulos » Wt paź 17, 2006 8:14 am

Niczego takiego nie insynuuje. Poza tym moje podejscie jest takie, ze chociazby malzenstwo zostalo zawarte w USC - z prawdziwa obustronna wola ku temu - jest tak samo wazne przed Bogiem.


Oczywiście. Bowiem ślubujecie SOBIE NAWZAJEM. Nikt ślubu nie "udziela" - urzędnik, pastor, ksiądz są tylko świadkami. Ale jest jeszcze jeden Świadek, który widzi wszystko.

Bynajmniej. Jednakze abstrahujac od mojego podejscia... co mam zrobic jezeli to zona powie kolejny raz, ze sie wyprowadza, i spelni swoja obietnice?...


Będziesz miał problem. Dlatego postaraj się do tego nie dopuścić. Traktuj ją dobrze. Mniej mówienia o religii więcej postępowania, bodaj nawet kosztem pewnych form "pobożności". Kobieta czuje jeśli jest kochana i szanowana i powinna się tym samym odwdzięczyć.

Jak juz takie dowcipne porownanie stawiasz, to zapytam Cie tak: co robisz, jesli kupiles niedobre piwo?...


Jeśli bardzo niedobre to wylewam oczywiście. Ale drugi człowiek to nie piwo. Dlatego wolę dawać rady PRZEDMAŁŻENSKIE niż ŚRÓDMAŁŻEŃSKIE, a zwłaszcza POMAŁŻEŃSKIE.

Nad takim "zakupem" należy się dobrze ZASTANOWIĆ najpierw, żeby potem nie narzekać. Ale JEŚLI JUŻ powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B. Wielu z nas ma nie najlepszą pracę, nie najpiękniejszą żonę, czy męża, nie najmilszą teściową. Ale trzeba w tych niedoskonałych warunkach zachować się jak naśladowca Chrystusa. Wiele sytuacji da się uratować, a jeśli nawet się nie da, to i tak pozostanie świadomość, że przynajmniej OD PEWNEGO MOMENTU postępowałeś zgodnie z wolą Boga.[/b]
Paulos
 
Posty: 4
Dołączył(a): Pt maja 03, 2002 1:00 am

Postprzez Joanna1 » Wt paź 17, 2006 8:51 am

Nyoj- pierwsze co mi przyszlo do glowy to: jesli Bog domu nie wybuduje, prozno sie czlowiek trudzi.
Dobrze odpowiedzialy Ci sisotry, posluchaj ich rad.
-------------------
Rzeczywiscie masz trudna sytuacje, pamietaj-Ty jestes glowa domu, jesli znasz Jezusa- swaidcz o Nim, nawet jesliby wymagaloby to od Ciebie niebywalej pokory ( milczenie gdy zona docina, nie wykazywanie ktory kosciol jest lepszy- bo nie o to chodzi), wlasciwie powinienes ciagle trwac przed Panem w modlitwie.
Ona sobie nie zyczy rozmow, ktore jakoby rzekomo mialy ja odwiesc od KRK...

nie rozmawiaj, swaidcz swoim zachowaniem, zdaj sie na Pana nie na swoje sily
Wina nigdy nie jest jednostronna, w '39 tez nie byla

absolutnie nie szukaj winnych, przypatrz sie postawie Jezusa, czy On szukal winnych???
Przed Bogiem odpowaidasz z wlasnego postepowania, a nie innych, zony np.
A co jezeli to, co jest miedzy nami nigdy nie bylo prawdziwa miloscia?... Jezeli to byla tylko uluda?...

i pozwol, ze powtorze:
jesli Bog domu nie wybuduje, prozno sie czlowiek trudzi.
czesto myslimy, ze sami kierujemy sterem naszego zycia, wybieramy, cos zaczynamy, cos konczymy. Domyslam sie, ze czujesz sie zmeczony, zeby nie napisac umeczony cala sytuacja, ale to wlasnie moze byc POWOD, PRZEZ KTORY BÓG PRAGNIE ZEYS STANOL PRZED NIM BEZRADNY I ZACZOL GO PROSIC O POMOC, byc moze nie jest jesczse dla Ciebie Numerem Jeden. Byc moze to czas, kiedy trzeba skruszonym poddac sie TYLKO Jemu, Nyoj- to moze byc piekny czas rozpoczecia chodzenia z Panem blizej, mocniej, prawdziwiej. Jesli Bog nie poblogoslawi Waszego zwaizku, mozecie sie sami trudzic i trudzic...i nic z tego nie bedzie. Zatem powtorze:
(kochany wybacz, ze tak medrkuje)- na kolana przed Panem, a przyjdzie chwila, ze bedziesz Mu dziekował za te trudy.
pozdrawiam
Joanna1
 

Postprzez axanna » Wt paź 17, 2006 5:48 pm

I slusznie Adelajdo. Jednak w przypadku njoy, sadze, ze zawarl on malzenstwo nie bedac czlowiekiem nawroconym, tylko jak sam pisze poszukujacym. Do tego byl problem ciazy, z czego wynika ze byl w ten zwiazek uwiklany jeszcze przed malzenstwem. Kiedy pisze, ze jest mu ciezko, wierze mu i wspolczuje. Jednak zycie nie zawsze musi ukladac sie po naszej mysli i czasami bywa twarde. Ja tez zaraz po nawroceniu nie mialam lekko, byla to ciemna dolina i wydawalo sie ze jestem porzucona na pastwe losu i zapomniana nawet przez Boga. Na wszystkie moje modly we lzach Bog odpowiadal milczeniem, myslalm ze mnie nie slyszy. To teraz wiem, ze byl zawsze ze mna. Trzymaj sie, njoy, jakos sie ulozy, zobaczysz.
axanna
Aktywny
 
Posty: 2692
Dołączył(a): Pt lip 07, 2006 2:48 pm
Lokalizacja: glasgow

Postprzez Katarynka » Wt paź 17, 2006 9:39 pm

Ja tylko dodam coś o miłości...Kiedy byŁeś z żoną( zanim stała się Twoją żoną) blisko, to chyba musiałeś coś do niej czuć? Zakładam , że tak.
Teraz twierdzisz, że nie ma między wami miłości. A co to jest miłość?

Myślę, że to nie jest wzajemna fascynacja, ani zauroczenie, tylko podjęcie decyzji: będę z tą osobą, będę się nią opiekować, wytrwam , kiedy będzie źle...Przecież to sobie ślubowaliście.

Ja cię nawet rozumiem- z pewnością Ci ciężko, ale jeszcze raz powtarzam: wytrwaj. Okaż swojej żonie miłość, bądź dla niej dobry. Kobiety naprawdę potrafią odpowiadać na miłość, którą okazuje jej mąż. Sama jestem żoną, nie zawsze byŁo slodko, i wiem, co mówię.

Jeśli mimo Twoich starań, modlitw żona zechce rozwodu- dąż do pojednania. Jeśli się nie da- nie jesteś związany. Ale nie idź w tym kierunku, nie czekaj na takie rozwiązanie.

Ja wiem- piszę dość prosto i brutalnie, ale poznałam troszkę życie i myślę, że to nie są złe rady.Zresztą- sam chciałeś! :mrgreen:

Pozdrawiam Cię , z Bogiem: Katarynka.
Katarynka
 

Postprzez njoy » Śr paź 18, 2006 12:54 pm

Powiem wam jedno: czesto i gesto ciezko osobie wierzacej, ale jakos sobie dam rade :-)
Pozdrawiam.
njoy
 

Następna strona

Powrót do Dyskusje i polemiki

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości

Wymiana:

pozdrawiamy