przez lazarz » So gru 26, 2009 1:21 pm
Żart nie zawsze można określić mianem kłamstwa.
Można wszak żartować bez posuwania się do niezgodnego z prawdą świadectwa.
Natomiast, moim zdaniem, dobrze jest upraszczać sobie życie,
i nie rozwadniać podstawowych dla wiary pojęć tylko dlatego,
że odnoszą się one do rzeczy błahych i z pozoru nieistotnych.
Jakkolwiek więc wprowadzenia mamy w błąd,
z pomocą niewyszukanego i ujawnionego zaraz nieprawdziwego zeznania,
nie należy piętnować jako ciężkiego moralnego uchybienia,
to zbyt częste folgowanie niezbyt mądrym (nikomu nie służącym) żartom
wiąże się zazwyczaj z poważnym ryzykiem wyrobienia
pewnych bardzo szkodliwych nawyków myślowych,
które skutecznie utrudniają zarówno nazywanie rzeczy należnym im imieniem,
jak i samodzielne korzystanie z potrzebnych na drodze prawdy wskazówek,
których oczekuje się jako wiodących do prawdziwego, a nie zwodniczego celu.
Kłamstwo winno być nazywane kłamstwem, nawet jeśli jest "niewinne".
W podanym przykładzie małego oszustwa nie wydaje mi się nawet takie niewinne,
jakoże ujawnia ono brak respektu dla rodzicielskiej władzy,
którą matka reprezentuje nad dzieckiem nie dla własnego widzimisię,
lecz dla dobra swojej pociechy.
Jeśli ktoś nadużywa małych kłamstw, oznacza to, że często, gęsto i bez polotu,
folguje małym skrytym złościom (co u dzieci jest raczej normą).
Niechybnie więc skosztuje smaku większych łgarstw, gdy podrósłszy,
nabierze większej ufności we własne siły i rozum,
nie czując się już może wówczas zobowiązanym ujawniać, że żartuje,
np. posyłając kogoś do diabła.
Czy w tym zasmakuje...? naprawdę trudno przewidzieć.
Może natomiast pójść po rozum do głowy, gdy sam napotka taką mowę,
która nie ujawni przed nim, tego,
czy stroi sobie zeń żarty, czy też mówi całkiem poważnie.
Teorie sprawdzają się zazwyczaj w życiu, w którym jasnym jest dla zdrowomyślących istot,
że każdy człowiek jest kłamcą, w najdosłowniejszym sensie tego określenia.
Jeśli zaś tak właśnie jest, jak twierdzi mędrzec z Tarsu,
to lepiej uczyć się tego, jak mówić prawdę, a nie, jak tłumaczyć z kłamstw,
bo każdy łgarz - tęgi i mały - trafi w końcu na większego od siebie,
i odejdzie z wydanym mu przezeń przysłowiowym kwitkiem,
który będzie wziąć musiał tak,
jak inni musieli brać za dobrą monetę jego dobre i kiepskie żarty.
Wszystko sprowadza się do znanej dobrze, prorockiej glosy:
Jakim sądem mierzysz, taki otrzymasz z nawiązką.
lazarz