Leszek, wiesz co?? juz calkiem mnie zbiles z pantalyku
pomijajac juz sprawe zgorszenia, bo co innego, jak ktos sie gorszy, gdy mu sie mowi prawde, ktora mu w oko kluje, a co innego jak ktos sie gorszy na widok nieformalnego (wedlug przepisow) zwiazku malzenskiego, to w sprawie posluszenstwa wladzy panstwowej jestem calkiem zdezorientowana.
Nie chcesz chyba powiedziec, ze skoro wladza jest skorumpowana i zla, to nie musimy byc jej posluszni? Czy nie jest tak, ze Bog ustanowil pewen porzadek i wladze, a kazdy odpowie sam za siebie, jak pelnil swoje obowiazki na miejscu, na ktorym Bog go postawil? Przeciez, uproszczajac, fakt, ze ktos u mnie ukradl cos, nie upowania mnie do kradziezy czegos u niego, prawda?
A wracajac do sprawy malzenstwa.
Czy nie mozemy poczynic wnioskow z Biblii, ze wskazane jest przestrzeganie przepisow formalnych, panujacych w danej chwili i miejscu?
Chodzi mi o teksty Biblijne, dotyczace malzenstwa, mianowicie, o wskazowki co do sporzadzenia listu rozwodowego, albo o rozmowe Jezusa z samarytanka. Na jakiejs podstawie Jezus stwierdzil, ze ona miala 7 mezow, a ten ktorego miala w chwili obiecnej, nie byl jej mezem.
Mysle, ze Jezus tak wlasnie stwierdzil, odnoszac sie do owczesnych przepisow prawnych. A jak myslisz, w tamtych czasach wladza nie byla tak samo skorumpowana, jak dzis?
I po co wogole w Slowie wzmianka, ze mamy byc wladzy posluszni, jesli po wsze czasy wladza czynila tylko na szkode obywateli?
co ty na to?