Cześć, chciałabym też napisać coś w kwestii chrztu. Do zbawienia przede wszystkim konieczna jest wiara. Przez nią jesteśmy zbawieni (list do Efezjan). Piotr w Dziejach dobitnie wspomniał również o chrzcie (kto uwierzy i ochrzczony zostanie). Wiemy, że nasz Pan nie jest bezrozumnym legalistą, czasem daje dar wiary komuś kto nie ma możliwości chrztu (najbardziej znany przykład: łotr na krzyżu), i wtedy oczywiście nie jest on potrzebny.
Czasy reformacji były specyficzne: gdy na nowo odkrywano Bożą Prawdę, działo się to krok po kroku, nie wszystko było objawione od razu. Dzisiejsza nauka w zborach nie jest identyczna z Lutrową. Człowiek jest człowiekiem, bywa że się myli. Ja np. w kilku punktach nie zgadzam się z Kalwinem czy Lutrem, albo też współczesnymi zborami np. zielonoświątkowymi, albo nawet czasem z moim pastorem! A nie podważam ich zbawienia.
Dla mnie mój chrzest (miałam 16 lat i zrobiłam to świadomie, po nawróceniu) był aktem posłuszeństwa Słowu Bożemu, widomym znakiem dla ludzi i potęg duchowych, do kogo teraz należę, i prośbą do Boga o dobre sumienie. Wierzę, że byłam już osoba zbawioną, ale moje serce pragnęło posłuszeństwa Panu (i dobrego sumienia!), więc z radością przyjęłam chrzest.
A argumentu o ciągłości nie rozumiem. Pozdrawiam!