Teraz jest Cz kwi 18, 2024 1:13 pm Wyszukiwanie zaawansowane


Polecamy uwadzę: Chrześcijański Serwis Informacyjny | Radio Chrześcijanin
Katalog dobrych książek | Ogłoszenia drobne (kupię, sprzedam, itp.)

ukrywanie sie Jezusa

w codziennym życiu chrześcijanina

ukrywanie sie Jezusa

Postprzez Joanna1 » Śr gru 13, 2006 8:59 pm

Mam pytania.
Otoz zastanawia mnie dlaczego Jezus po cudach, ktore czynił prosił, aby zachowane to było w tajemnicy, raz jednak odpowiedzial poslancom Jana, na pytanie czy jest Tym , ktory mial nadejsc- aby oznajmili Janowi co widzieli. Jego-Jezusa dzialanie z mocą.

oraz nastepne pytanie.
Co znaczyło umycie nóg uczniom???

-----------------------------Nepheszu, mogłbyś? prosze uprzejmie.
Joanna1
 

Postprzez Ahawa » Śr gru 13, 2006 11:12 pm

witaj moze przejde odrazu do drugiego pytnia czyli do obmycia stóp.O tym wspomina sie chyba jedynie w Jana 13:1-20
W tym chodzi wg mnie o unizenie sie Pana Jezusa do stopnia sługi i niewolnika bo czynnosc ta wykonywali własnie niewolnicy .Jezus przepasał sie przescieradłem wzioł mise z woda i pochylił sie ,by umyc stopy swoim uczniom .Uczniowie nie zrozumieli tego gestu a Piotr był oburzony .wtedy Jezus powiedział mu "Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną"a jak skonczył powiedział im ze to co zrobił powinno im posłuzyc jako wzor
"Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem. umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał"Tym gestem Jezus uczy pokory pokazuje jak powinna wygladac słuzba przypomina ze nikt nie moze sie wywyzszac nazywac mistrzem lub panem.
Szkoda ze nie wszyscy wosoko postawieni pamietaja o tym gescie.
Ahawa
 

Postprzez Joanna1 » Śr gru 13, 2006 11:57 pm

Dziekuje Ahawo.
No tak, ale mnie zastanawiaja te slowa Jezusa, ktore skierowal do Piotra, wczesniej Piotr Go zapytal: Panie, Ty mialbys umywac nogi moje??

Odpowiedzial Jezus i rzekł mu:
Co Ja czynię, ty nie wiesz teraz, ale sie potem dowiesz.
Rzecze Mu Piotr:
Przenigdy nie bedziesz umywal nog moich!
Odpowiedzial mu Jezus:
Jesli cie nie umyję, nie bedziesz miał działu ze Mną.
Rzecze Mu Piotr:
Panie, nie tylko nogi moje, lecz i ręce i głowę.
Rzecze mu Jezus:
Kto jest umyty, nie ma potrzeby myc się, chyba tylko nogi, bo czysty jest cały....
Joanna1
 

Postprzez leaf only » Cz gru 14, 2006 7:59 am

Droga Joanno:)

Otoz zastanawia mnie dlaczego Jezus po cudach, ktore czynił prosił, aby zachowane to było w tajemnicy, raz jednak odpowiedzial poslancom Jana, na pytanie czy jest Tym , ktory mial nadejsc- aby oznajmili Janowi co widzieli. Jego-Jezusa dzialanie z mocą.


Sądzę, że Żydzi, dotyczy to również uczniów z najbliższego otoczenia Jezusa, nie rozumieli charakteru misji Mistrza. Cuda wywoływały ożywienie religijne, ale chyba takie oparte na emocjach i nadziejach, że Chrystus uwolni Izrael spod rzymskiej okupacji.
Tymczasem "Królestwo moje nie jest z tego swiata" nie przynosiło rozwiązań politycznych.
O miałkości tych wszystkich deklaracji, wyrzeczonych przez żydów po dokonanych przez Jezusa cudach, moze świadczyć fakt, że śmierć Jezusa na krzyżu i tak stała się dla nich potem zgorszeniem: niewiele zrozumieli, cudów za to ciągle było im mało. [Przecież nawet prosili o znak...]

Co do Jana Chrzciciela - on wysłał zapytanie z więzienia, może osłabła jego wiara, moze sytuację sprowokowali załamani uczniowie Jana. Hm, zresztą chyba nawet on miał nadzieję, że Jezus uwolni go realnie, z kajdan, a w odpowiedzi usłyszał, że oferowane jest wyzwolenie dokładnie o niebo lepsze:) - z grzechów i ułomnosci, zapowiedziane przez proroków [Mat.11]

2 Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów 3 z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? 4 Jezus im odpowiedział: Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: 5 niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię*. 6 A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.


Serdecznie pozdrawiam! Z Bogiem!
leaf only
Aktywny
 
Posty: 747
Dołączył(a): Pt sie 04, 2006 8:20 pm

Re: ukrywanie sie Jezusa

Postprzez nephesh » Cz gru 14, 2006 11:16 am

Droga Joanno1.
Pozwolę sobie odpowiedzieć i ja, choć moi przedmówcy już ładnie wpisali co myślą i ja uważam, na podstawie Biblii, że mają rację. Jest parę rzeczy jednak, które można by było dodać.
Otóż Jezus NIE ZAWSZE prosił o dyskrecję i milczenie. Bywało, że nie mówił nic - bywało, że wręcz prosił, by trędowaty udał się do kapłanów i zwyczajem świątynnym złożył ofiarę dziękczynną i pokazał im się, by mogli go uznać oficjalnie za oczyszczonego.
Jednak owe prośby o dyskrecję, wiązały się z całą pewnością z opozycją kapłańska. Z opozycją ówczesnych przywódców religijnych. Takich tamtejszych pastorów i księży, którzy czuli się zagrożeni przez tego Galilejskiego, "nieuczonego w szkołach teologicznych", stolarza. Ta opozycja narastała wraz z manifestacją coraz to większej chwały Chrystusa i jak to zwykle bywa w przypadku ludzi, że im większe ś∑iatło odrzucają tym w większy obłęd popadają, tak i przywódcy, im bardziej bywali przekonani od Ducha, że Chrystus jest CO NAJMNIEJ prorokiem (Nikodem wyznał to w rozmowie, pamiętasz?), tym bardziej rosła ich nienawiść do Tego, którego nauki były tak przeciwne LUDZKIM wyobrażeniom. Tak więc zalecenia dyskrecji miały pomóc dziełu i misji Chrytusa w swobodnym rozwoju, ponieważ dla prześladowań często musiał On opuszczać jakieś strony (najczęściej Jerozolimę oczywiście). NIe było to jednak tchórzostwo, ale troska o misję i sprawę, którą powierzył Mu Ojciec. A cóż to była za sprawa? To już zacytowała leaf: "niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię". Chrystus nauczał, ale większość czasu spędzał na pomaganiu ludziom w ich prostych, a tak dotkliwych nieszczęściach, jak zdrowotne, czy psychiczne tarapaty. Tak więc ze względu na dobro innych nie należało wokół uzdrowień i cudów robić rejwachu, ponieważ duchowieństwo stawało się nerwowe i zaczynało niespokojnie przeciwstawiać się mocy, która tak osłabiała ich wpływy w ludzie. Zresztą każde przejawienie w ludziach mocy Bożej jest przyczyną prześladowań ze strony tych, ktorzy są strażnikami jedynie organizacji, a wktórych prawdziwej mocy Bożej nie ma, których religia jest pustą formą.

Przypadek Jana Chrzciciela jest bardzo szczególny. Pamiętajmy, że był to prorok i to bardzo szczególny prorok, który miał przygotować drogę Pańską i był Eliaszem ówczesnych czasów kroczącycm przed tym, który miał przyjść. Natchniony mądrością Ducha wykrzyknął: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata!" Wskazując na osobę i cel misji Chrystusa. Jednak Jan był tylko człowiekiem i siedząc w więzieniu miał prawo się zniechęcić. Napewno był przy nim szatan wlewający wątpliwości i wlewający jad niewiary. Szepczący, że sprawa Jana jest beznadziejna. Wszystko co osiągnął to więzienie, naród się nie nawrócił i nie zaczął żyć pobożnie. Do kuszenia Jana przyczynili się też jego uczniowie podburzając niejako Jana (nieświadomie ma się rozumieć) przeciwko Chrystusowi. Wtedy Jan zachował podziwu godną postawę i rzekł: On musi rosnąć, a mnie musi ubywać. Znał swoją rolę i swoje miejsce. Zaiste, mało jest takich ludzi.
Jak napisała leaf, w momencie załamania, Jan potrzebował pocieszenia. Pan jest pocieszycielem strapionych. NIe przyszedł by ratować Jana, celem Jego misji było przestawienie Izraelowi Ojca (po to by Izrael mógl przedstawić Go innym narodom), a końcem miała być śmierć, jako baranka ofiarnego. Chrystus nie odstąpił od swojej misji na milimetr i wytrwale spełniał WOLĘ OJCA. Nie kierował się niczym innym. Dlatego Bóg pocieszył Jana i zapewnił mu spokój przed śmiercią.
Co ciekawe, była taka osoba, której Chrystus przedstawił się explicite jako Mesjasz. Nie był to kapłan, król, prorok, apostoł, uczeń, ale skromna Samarytanka. Wierzę głeboko, że mądrość Boża działa tak, że daje człowiekowi to co najlepsze dla niego, a czy to wygląda logicznie z punktu widzenia ludzkiego, to już inna sprawa. Nie zawsze w każdym bądź razie.

Co do umywania nóg, to Ahawa w zasadzie napisał(a), że było to realną mnifestacją charakteru Bożego, ktory jest Sługą wszystkich stworzeń. Chrystus chciał nauczyć uczniów, że Jego królestwo nie jest ziemska potęgą, mocarstwem na ktore czekali. Charakter królestwa Chrystusa polega raczej na cichości i uniżoności serca. Na służbie innym, i to wszystkim, a nie tylko swoim. Na służbie uczniom, ale i zdrajcom. Taka jest Boża miłość. Dla uczniów było to szokiem. Chrystus okazał się Królem, nie dlatego, że się wywyższał, ale dlatego, że się uniżył i to uniżył do pozycji, ktora nawet prości Galilejczycy uważali za lekko uwłaczającą. Bóg pokazał im, że żadna służba nie jest uwłaczająca, a nawet nadał tej prostej czynności dostojność i majestat królewski.
Z historii Abrahama i trzech gości, których podejmował widać też, że nie byłow w zwyczaju, by gościom umywano nogi. Goście sami sobie je umywali. Jednak Chrystus chciał nauczyć uczniów jeszcze pewnych duchowych spraw przez ten prosty akt. Otóż obmywanie przez Chrystusa brudu jest dopełnieniem obmywania brudu w wodzie chrztu. Chrzest jest wyrzeczeniem się grzechu i jeśli chrzczony człowiek zawarł wcześniej przymierze z Bogiem i postanowienie oddania Mu się całkowicie, Bóg przyjmuje go i obmywa z jego poprzednich grzechów. To jest usprawiedliwienie, które jest z wiary. Jednak sprawiedliwi potrzebują jeszcze uświęcenia, bo są umyci cali, chyba że... chyba że nogi mają brudne od chodzenia po tym łez padole. Wierzę, że obmycie nóg symbolizuje doskonałe oczyszczenie od grzechu i przygotowanie do wejścia i funkcjonowania w doskonałym królestwie niebiańskim. Można być uspraiedliwionym i mieć odpuszczone grzechy, ale bez doskonałego charakteru, bez oczyszczenia "nóg" nie można być obywatelem nowego Jeruzalemu. Do tego miasta bowiem "nie wejdzie nic nieczystego". Usprawiedliwienie musi być połączone z uświęceniem.

Muszę napisać jeszcze jedną rzecz. Jest rzeczą wysoce niefortunną i godną smutku, że tak niewiele kościołów praktykuje to, co zostało TAK WYRAŹNIE nakazane przez Chrystusa: "Jeśli tedy Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem nogi wasze, i wy winniście sobie nawzajem umywać nogi. Albowiem dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem." Jan 13:14,15
Trudno znaleźć w Piśmie Świętym tak jednoznaczne, wyraźne i oczywiste stwierdzenie i polecenie Chrystusa, co do tego, że obrządek ten powinien być dokonywany. Warto oczywiście zaznaczyć, że ma on uczyć uczniów Chrystusa i przypominać im o gotowości do służby dla innych i uniżeniu własnego "ja". Bez tej gotowości, może stać się łatwo kolejną pustą ceremonią.
NIe wiem jaki będzie mój koniec, jednak wdzięczny jestem Bogu za to, że dał mi choć raz uczestniczyć w tym akcie pokory.

pozdrawiam serdecznie
nephesh
Aktywny
 
Posty: 504
Dołączył(a): Wt mar 21, 2006 5:42 pm
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez axanna » Cz gru 14, 2006 12:39 pm

Wydaje sie tak proste pytania zadalas, a ile jest ciekawych odpowiedzi. Kto by pomyslal. Podziele sie i ja swoim przemysleniem na dany temat.
Otoz mysle, ze jedna z przyczyn tego, ze Jezus prosil aby nie rozglaszano cudow uzdrowienia, byl natlok ludu wokol niego tak duzy, "tak iż nie mogli nawet spożyć chleba."/Mk.3,20/. Naplywajace tlumy tak tloczyli sie wokol niego, ze czesto uniemozliwiali przemieszczenie sie po ladzie i musial nieraz korzystac z lodzi, aby go nie stratowano.
Pytanie Jana zas rozumiem jako skutek zwatpienia co do ktorego mial sprzyjajace okolicznosci- wiezienie, kajdany. Podczas, gdzie oczekiwano Krola Krolow, ktory mial uwolnic i wywyzszyc panstwo Izrael, przyszedl syn czesli, zajmujacy sie przewaznie najbardziej pogardzana warstwa spoleczenstwa. A gdziez zapowiadana chwala itp.? Nic dziwnego ze zwatpil.
Umywanie nog... coz wiem ze moj poglad na ta sprawe niektorym sie nie spodoba, ale ja nikomu swego zdania nie narzucam i nie chce wywolywac sporu, jednak mam chyba prawo powiedziec co mysle, jak i wszyscy inni. Jezus swoja ofiara oczyscil nas z grzechow, co nie oznacza ze chrzescijanin nigdy juz wiecej nie zgrzeszy. Wszyscy grzesza poki zyja w grzesznym ciele, choc nieswiadomie, a czasem zdarza sie niektorym zgrzeszyc nawet swiadomie i nazywamy to upadkiem. Jednak Pan przez symboliczne umycie nog daje do zrozumienia, ze nadal jest mozliwosc pokuty i oczyszczenia.
Inne znaczenie umycia nog uczniom, to postawa serca. Mowiac uczniom "czyncie to samo" Jezus nie mial na mysli konkretnie mycie nog, tylko abysmy sluzyli jeden drugiemu w pokorze serca. Nie koniecznie mycie, mozna zawsze miec taka postawe serca aby byc gotowym do usluzenia bratu w czymkolwiek. Takiego swego sluge Pan nazwie najwyzszym.
Po drugie byl to dobry zwyczaj dla ludzi na wschodzie i zarazem potrzeba, gdyz chodzono w sandalach po zakuzonych drogach w upale. Wiadomo ze w tych warunkach umycie nog przynosilo wielka ulge. Natomiast dzisaj, traktowanie tych slow Jezusa ("Tez tak czyncie") doslownie, przeslanie z przykladu Jezusa sprowadza do pustego nic nie znaczacego obrzedu, ktory wcale nie wymaga od uczestnika ani pokory ani odpowiedniej postawy serca.
Spiesze sie bardzo , wiec nie moge bardziej szczegolowo wypowiedziec sie na ten temat, ale mam nadzieje ze napisalam dosyc jasne.
A co Ty na to wszystko, Joanno?
Serdecznie pozdrawiam.
axanna
Aktywny
 
Posty: 2692
Dołączył(a): Pt lip 07, 2006 2:48 pm
Lokalizacja: glasgow

Postprzez Joanna1 » Pt gru 15, 2006 12:26 pm

Jednak owe prośby o dyskrecję, wiązały się z całą pewnością z opozycją kapłańska....
...Tak więc zalecenia dyskrecji miały pomóc dziełu i misji Chrytusa w swobodnym rozwoju...
NIe było to jednak tchórzostwo, ale troska o misję i sprawę, którą powierzył Mu Ojciec...

Nie dopatruje się tchórzostwa w takim zachowaniu Jezusa. Skoro tak robił, musial mieć w tym cel, staram się zrozumiec jaki
Czy w glebi serca nie mamy pragnienia, aby Bog pojawil się, zadziałał w sposób dostrzegalny, bezpośredni, żeby tylko pokazal się widzialni e! Z mocą! Nie mamy dzis podobnie jak za czasow Jezusa pragnienia, "znaków" ?
W czasach Mojżesza- Izrael np. nie miał wątpliwości co do obecności Boga i tego...ze obcuje z samym Stwórcą. Czy to nad namiotem spotkania, czy w czasie wędrówki przez pustynie. Możliwe nawet, ze wówczas nie było niedowiarkow.

Bog w ST pojawiałl się z manifestacją mocy Abrahamowi, Eliaszowi, Gedeonowi, prorokom, krolom. Zauważyłam jednak, ze w miare upływu czasu Jego „ukrywanie się” zaczęło być coraz wieksze.
Mysle, ze nie tylko czynnik skrywania się przed opozycja kaplanska i troska o misję - sprawialy, ze Jezus się ukrywal. ( nie zawsze, macie racje) oraz to, o czym pisala Axanna- natłok tłumu. To również- jak najbardziej,
Umeczony Izrael po 400-letnim milczeniu Boga oczekiwał Tego, o którym mial wyobrażenie zgodne z doswaidczeniem obcowania Boga z tym narodem ( spektakularne wyjscie z Egiptu i takiez zwycięskie walki z narodami z ziemi obiecanej) A tymczasem On nadchodzi zwyczajnie, w absolutnie bezbronnym niemowlęciu, człowieku, rodzi w stajni.
A przeciez wczesniej spotkanie z Nim grozilo śmiercią, budzilo lek, szacunek, Ujrzałem Boga, wiec na pewno umrę , Bog, po spokaniu z którym Mojżesz zasłaniał oblicze, a kaplani , którzy obsługiwali miejsce najświętsze w swatyni- raz do roku wchodząc tam,- mieli uwiazany sznur u nogi- bowiem liczono się z tym, ze mogą umrzec-spotkawszy Boga i sznur miał służyć aby wyciągnąć ich zwlkoki)
i wyglada na to, ze Jezus nie chce aby oczekujący Mesjasza Zydzi- poznali Go, ucielesniony Bog zaczyna swa misje można by rzec w skrajnej uniżoności- w stajence, wśród prostego ludu.
Jest taka scena w w ewangelii opisujaca kuszenie Jezusa.
Ja mysle, ze ona wyraznie okrresla jaki charakter ma mieć objawienie się boze w czasie Jego przyjscia jako Mesjasza.
Jezus odmawia ukazania manifestacji Swojej mocy, nie chce ani cudu ( który moglby z łatwością uczynic) ani pokazu Swej pozycji , ani bogactwa królestw swiata. To wszystko może zrobic, ale nie chce. Zadzwijające. On jakby...nie chce zamanifestowac Swej Potęgi.
Dlaczego? Bo bylaby to manifestacja "sukcesu". O ile mozna tak powiedziec. A Bog przyszedl pokonac szatana przez unizenie, i cierpienie. Walory- rodem nie z tego swaita.
Leaf podala piekne slowa z ewan. Mat : niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.

Bog zaczyna działać z miłością. Pochyla sie nad osobą, nie nad calym narodem, jest dostępny właściwie dla każdego, można powiedziec, ze Bog zaczyna się interesowac pojedynczym człowiekiem. I ten cytat można odniesc do duchowego wnętrza człowieka.
Wiemy, ze dawniej spektakularne pojawianie się Mocy bozej nie dawało owoców w postaci stałego nawrócenia. Izrael nawracał się, pokutował, zaczynal być posluszny Bogu, po czym prędziutko schodził znowu na drogę odstępstw. I tak sobie mysle, ze nawet gdyby dzisiaj Bog objawil się z całą swoja chwała i mocą- zamykając usta wszystkim niedowiarkom- nie pokochalibyśmy Go szczerze, nie spowodowaloby to trwalej przemiany serca.
I dlatego zgadzam się z Leaf, ze:
Cuda wywoływały ożywienie religijne, ale chyba takie oparte na emocjach i nadziejach, że Chrystus uwolni Izrael spod rzymskiej okupacji.
Jesus dotykal naszego serca, przemiana miala się dokonać we wnętrzu człowieka. Wyborami miala kierowac wiara przeobrażonego serca, a nie posluszentwo Bogu-Jahwe groznemu i decydującemu za nas, który objawiał się widzialnie, z mocą, i prowadził tak jasno, ze nie było zadnych wątpliwości co należy zrobic.
Na pewno swaidczy to o Jezusa uniżoności, o Bogu, ktory postanowil stac sie sługą ( zadziwiajace!) ale również ma za cel z tej wlasnie pozycji-- dotknąć najgłębszej sfery naszego wnętrza- i spowodowac wzrost wiary w miłosierdzie, milosc i zrozumienie potrzeb człowieka przez Boga.

Być może dlatego również ( oprocz powodow, które wy podaliście) Jezus się ukrywał. Bo krolestwo Jego, nie jest z tego swaita, a dostrzec je mozemy jedynie z perspektywy ducha.
Tak, przypadek Jana był szczególny, odpowiedz przychodzi natychmiast- Jestem Tym na którego czekacie,coprawda Jan nie widział uzdrowien Jezusa ale jest tym, któremu jak malo komu nalezey się wyjaśnienie

Co do umycia nog- wlasnie oczekiwałam takiego wyjaśnienia, jakie daliście. Dziekuje.
Joanna1
 

Postprzez nephesh » Pt gru 15, 2006 2:28 pm

Joanna1 napisał(a):W czasach Mojżesza- Izrael np. nie miał wątpliwości co do obecności Boga i tego...ze obcuje z samym Stwórcą. Czy to nad namiotem spotkania, czy w czasie wędrówki przez pustynie. Możliwe nawet, ze wówczas nie było niedowiarkow.
Oj Joanno! Jak to nie było, a Kadesz Barnae? Z tych, ktorzy wyszli z Egiptu do Chanaanu weszło tylko dwóch ( z dorosłych oczywiście) - Jozue i Kaleb. Ci, którzy byli wiernymi szpiegami.
Wypadałoby też wspomnieć na Datana, Koracha i Abirona i ich bunt.

Joanna1 napisał(a):Jezus odmawia ukazania manifestacji Swojej mocy, nie chce ani cudu ( który moglby z łatwością uczynic) ani pokazu Swej pozycji , ani bogactwa królestw swiata... On jakby...nie chce zamanifestowac Swej Potęgi.
Pozwolisz, że sprostuję, bo wiem co masz na myśli, ale tutaj wypadałoby być precyzyjnym. Chrystus CAŁE swoje życie nie okazywał "swojej" mocy, ale moc Ducha Świętego - ponieważ chcąc być naszym przykładem nie mógł korzystać z żadnej innej mocy, niż ta, którą mogą otrzymać ludzie.
Ponadto Chrystus okazywał CHWAŁĘ trzykrotnie i tylko raz było to na górze przemienienia. Biblia jednak wspomina, o chwale Chrystusa, która zamanifestował on w dwóch innych sytuacjach, w których żaden specjalny blask się nie pojawił. Bylo to w Kanie Galilejskiej i trzeci raz w czasie zbudzenia Łazarza z martwych.
POdsumowując - Chrystus nie okazywał nigdy swojej mocy jako Boga, ale zawsze okazywał moc Ojca, ktory działał i mówił (u Boga pomiędzy mową a działaniem nie ma różnicy) przez Niego.

Joanna1 napisał(a):Bog zaczyna działać z miłością. Pochyla sie nad osobą, nie nad calym narodem, jest dostępny właściwie dla każdego, można powiedziec, ze Bog zaczyna się interesowac pojedynczym człowiekiem.
WYbacz mi tupet moja droga, ale dlaczego ... zaczyna?
Bóg zawsze interesował się człowiekiem. A wdowa z Sarepty? A trędowaty Naaman? A Rut Moabitka? A Rachab wszetecznica? O potomkach Abrahama już nie wspominam. Chrystus przyszedł pokazać JAK POWINIEN ŻYĆ KAŻDY CHRZEŚCIJANIN JAKO ODBICIE BOGA i lampa odbijająca światło Ojca.

Joanna1 napisał(a):Na pewno swaidczy to o Jezusa uniżoności, o Bogu, ktory postanowil stac sie sługą
Aż mi wstyd jeszcze raz to pisać, ale ... Bóg zawsze był sługą! A życie, a oddech, a manna, a chleb, a powietrze, a deszcz, a słońce ... a obietnica dana Adamom i Abrahamowi?

pozdrawiam serdecznie
nephesh
Aktywny
 
Posty: 504
Dołączył(a): Wt mar 21, 2006 5:42 pm
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Joanna1 » Pt gru 15, 2006 2:52 pm

No tak........., dzieki Nepheszu :D

Mozesz do mnie pisac "z tupetem", prosze bardzo- jesli tylko rozswietli mi to cos - jestem wdzieczna.
Generalnie jednak chce zwrocic uwage na to, ze takiej postawy slugi, jaka prezentowal Jezus, nie znajdujemy u Jahwe- tak jednoznacznie ukazanej ( stajenka). pojawienie sie Boga w St wywolywalo strach.
Joanna1
 

Postprzez Joanna1 » Pt gru 15, 2006 7:48 pm

Oj Joanno! Jak to nie było, a Kadesz Barnae? Z tych, ktorzy wyszli z Egiptu do Chanaanu weszło tylko dwóch ( z dorosłych oczywiście) - Jozue i Kaleb. Ci, którzy byli wiernymi szpiegami.
Wypadałoby też wspomnieć na Datana, Koracha i Abirona i ich bunt.

Nepheszu, no tak zdarzenia w Kadesz Barnea swaidczy jednak o niedowiarstwie w Tego, którego widzieli, zawęziłam problem, usprawiedliwia mnie tylko slowo "możliwe" którego uzyłam. :)

Joanna1 napisał:
..... można powiedziec, ze Bog zaczyna się interesowac pojedynczym człowiekiem.
Nephesz:
WYbacz mi tupet moja droga, ale dlaczego ... zaczyna?

Bóg zawsze interesował się człowiekiem. A wdowa z Sarepty? A trędowaty Naaman? A Rut Moabitka? A Rachab wszetecznica? O potomkach Abrahama już nie wspominam. Chrystus przyszedł pokazać JAK POWINIEN ŻYĆ KAŻDY CHRZEŚCIJANIN JAKO ODBICIE BOGA i lampa odbijająca światło Ojca.


Zauważ, ze wczesniej pisalam o objawianiu się Boga tak spektakularnym, ze wywoływało strach.
Jezus nie wzbudzal tego stanu.
Trzeba było może wyraźniej to napisac.
Wdowie z Sarepty Bog ukazywal swoje zainteresowanie przez proroka Eliasza, ona nie miala kontaktu z boza obecnością takiej mocy jak np. Mojżesz. Nie bala się, spotkanie z Bogiem nie groziło jej śmiercią. Naaman- przez Elizeusza.
Rut- to samo. Poślubiła Booza, bowiem z tego rozdu wyszedl Isaj, dajac początek rodu Dawida. Nie widze tu widzialnej, spektakularnej obecności Boga. U Rachab-również.
Bog ucieleśniony w Jezusie zwraca uwage na niedole pojedynczego człowieka, nie wywołując strachu. Jezus jest syenem Marii i Jozefa, mieszka w konkretnym miejscu, a konkretny, zwyczajny człowiek ma do Niego dostep tez…zwyczajnie- bez fanfar, slupa ognia, trąby powietrznej itd.. – w tym sensie Bog zwraca uwage na pojedynczego człowieka- bez zawoalowania prorokiem, czy zjawiskami atmosferycznymi. Ale zdecydowanie masz racje- los ludzi, jednostki ludzkiej - zawsze był w centrum bozego zainteresowania. Głupstwa wypisałam;))
Aż mi wstyd jeszcze raz to pisać, ale ... Bóg zawsze był sługą! A życie, a oddech, a manna, a chleb, a powietrze, a deszcz, a słońce ... a obietnica dana Adamom i Abrahamowi.

Och, nie wiem co napisac
Mysle, ze to b. piekne i wspaniale co mowisz. Dobrze tak spojrzec na Jahwe
Joanna1
 

Postprzez leaf only » So gru 16, 2006 5:40 pm

Droga Joanno.

I oto z tematu o ukrywaniu się Jezusa powoli się robi temat biblijnego wizerunku Boga - ale ja się z tego bardzo cieszę:))

W czasach Mojżesza- Izrael np. nie miał wątpliwości co do obecności Boga i tego...ze obcuje z samym Stwórcą. Czy to nad namiotem spotkania, czy w czasie wędrówki przez pustynie. Możliwe nawet, ze wówczas nie było niedowiarkow.


To prawda, że w Izraelu wiele przykładów niedowiarstwa, a silna wiara takich mężów Bożych jak Abraham, Izaak, Jakub kształtowana była długo i przez rozmaite doświadczenia.
Ale właśnie ci patriarchowie - moim zdaniem - mieli takie przekonanie, o którym piszesz: Bóg do nich przemawiał, a oni nie pytali, skąd przychodzi, jak wygląda, dlaczego mówi takie a nie inne słowa - nie ma w nich żadnego zdziwienia, że Bóg się z nimi komunikuje. I to jest niezwykłe!
A już fakt, że Abraham był nazywany przyjacielem Boga, aniołowie odwiedzają jego dom, a z Jakubem Bóg walczy nad potokiem pozwala przypuszczać, ze i w tamtych czasach bojaźń Boża nie oznaczała paraliżującego lęku i dystansu, a raczej nieustanny szacunek do Tego, Który Jest. Jest i koniec!
leaf only
Aktywny
 
Posty: 747
Dołączył(a): Pt sie 04, 2006 8:20 pm

Postprzez Joanna1 » So gru 16, 2006 8:54 pm

Tak- Abraham był i jest niezawodnym przykadem do naśladowania. Nie ma w Bibli opisu przerazającego strachu ani Abrahama ani Jakuba, gy spotykaja się z Bogiem. Malo tego znajdujemy pełen napięcia opis, gdy Abraham stoi przed Bogiem i licytuje się o ratunek dla Sodomy. Gedeon tez osmiela się licytowac ze Stworća. Jakub- siluje się z Nim i przezywa to spotkanie. Gdy Gedeon przekonal się, ze to był aniol panski, rzekł: Ach Panie Boze mój, przeciez to anioła pańskiego oglądałem twarzą w twarz. Lecz Pan rzekl: pokoj z tobą, nie boj się, nie umrzesz.(Ks Sędziów 6, 22-23)
Co myslisz Leaf o tym fragmencie, oraz o tym:
I nazwal Jakbu to miejsce Penel, mówiąc: oglądałem Boga twarza w twarz a jednak ocalało Zycie moje. Rdz32,30
Izajasz w sytuacji powolania go na proroka mowi:
Biada mi, zginolem, bo jestem człowiekiem nieczystych warg i mieszkam wśród ludu nieczystych warg. A oczy moje ujrzały Króla, Pana Zastępów” (Iż 6,5)
Ezechiel pada na twarz, Daniel- tak samo.
Jan przy objawieniu na Patos- ujrzawszy Kogos podobnego do Syna Czzlowieczego- padł do nóg Jego jakby umarły. (obj1,17)
Podczas przemienienia Jezusa Piotr i jego towarzysze ujrzeli chwałe Jego ( Jezusa) i jak reaguje: ( co prawda nie wiedząc co mówi) : Dobrze nam tu. Dlaczego tak powiedział? Bo oslepiony ujrzaną chwała nie wie co mowi? A może również dlatego, ze był „oswojony” już z widokiem Jezusa.
Nie bojcie się- zaczyna się ewan Lukasz. Zwiastowanie o narodzeniu się Boga w ciele ludzkim zaczyna się od slow: nie bojcie się!
Nie boj się Zachariaszu- mówi aniol- Zachariasz wystraszyl się anioła, nie boj się Mario- mowi Gabriel. Anioł pański stanąwszy przy pasterzach znowu mowi: Nie bójcie się. (ogarnela ich bojaźń wielka na jego widok).
Jezus nie powiedział „nie bojcie się” Mnie, nie umrzecie, mimo, ze widzicie Boga, tych slow używał w celu wzmocnienia wiary, dodania otuchy, nadzieji. Bog się nie ukrył ani za postacia aniola ani Traby, ani wiatru, ani blasku, nikt nie mogl obawaic się o swoje zyice- ujrzawszy Boga. Ale Jezus się ukrywał po większości cudach. Ja już wyjaśniłam, ze wg. Mnie ( oprocz waszych argumentow, które uwazam za sluszne) Jezusowi chodzilo o to, aby wiara nie była budowana na cudach, bo taka jest krotkotrwała. zobacz- jakie były owoce spektakularnego widowiska na gorze Karmel- Eliasz niedługo potem zwiewa przed Izebel. Gdzie jego niezachwiana wiara w zwycięskiego Boga-Opokę?

Ta bojazn dotyczyła czego? Widoku chwaly pańskiej oraz miala wlac w serca otuche- nie bojcie się- Bog ma dla ratowania ludzi niezwykly , dobry plan.
Wiesz, slowa te tak czesto czytamy, ze mogloby sie wydawac, ze sa zamiennikiem: "witajcie".Wypowiedzial je Bog zarówno do Abrahama ( w chwili zawarcia z nim przymierza i nadaniu mu nowego imienia) , do Hagar, gdy lękała się o swój i syna los ...
Jezus mowi: Kto widzi Mnie widzi Ojca. Nie bojcie sie.
Ja mysle, ze to bardzo wazne, zwazywszy na fakt, ze obrazowi Boga czesto towarzyszy strach przed Nim.
Joanna1
 

Postprzez leaf only » So gru 16, 2006 10:26 pm

Witaj Joanno:)
Nie jestem pewna, czy w istocie mamy Abrahama lub Jakuba naśladować - myślałam raczej o wyciąganiu wniosków z przebiegu ich życia oraz poznawaniu Boga poprzez czytanie wspaniałych historii starotestamentalnych.

Czy Abraham licytuje się ze Stwórcą? Nie odnoszę takiego wrazenia, zdradza raczej Chrystusowego ducha wstawiania się za innymi.

I nazwal Jakbu to miejsce Penel, mówiąc: oglądałem Boga twarza w twarz a jednak ocalało Zycie moje. Rdz32,30


Obaj bohaterowie, Gedeon i Jakub, byli świadomi własnej grzeszności - szczególnie Jakub i szczególnie nad potokiem Jabbok, kiedy nieuchronnie zmierzał do konfrontacji z Ezawem, a grzechy przeszłości odbierały mu wszelką odwagę. Paradoksalnie: gdyby się Boga - w świetle własnych grzechów - nie bał, to by z Nim nie walczył. A walczył o przebaczenie i błogosławieństwo.

To grzech uczynił rozdźwięk między człowiekiem i Bogiem: w opisie sytuacji po upadku widać, że to wtedy człowiek zaczął się Boga bać - z powodu grzechu!

Ciekawie na tym tle jawi się sen Jakuba o drabinie-Chrystusie, dzięki któremu ta przepaść między Bogiem a człowiekiem, uczyniona przez grzech, może zostać pokonana. Dlatego Zbawiciel mógł powiedzieć parę setek lat później: nie bójcie się, Jam jest.

Nie zmienia to faktu, że bojaźń przed Bogiem powinna być zachowywana: postawa Izajasza, Daniela czy innych bohaterów przez Ciebie przywoływanych jest dobrym przykładem.
Zasadniczo jest chyba tak, że im większa świadomość własnej grzeszności, tym więcej pokory przed Bogiem - świętym, dobrym i doskonałym.

Serdecznie pozdrawiam!
leaf only
Aktywny
 
Posty: 747
Dołączył(a): Pt sie 04, 2006 8:20 pm

Postprzez Joanna1 » So gru 16, 2006 11:22 pm

Nie jestem pewna, czy w istocie mamy Abrahama lub Jakuba naśladować - myślałam raczej o wyciąganiu wniosków z przebiegu ich życia oraz poznawaniu Boga poprzez czytanie wspaniałych historii starotestamentalnych.

Z cala pewnością wiara Abrahama jest godna naśladownictwa.
Czy Abraham licytuje się ze Stwórcą? Nie odnoszę takiego wrazenia, zdradza raczej Chrystusowego ducha wstawiania się za innymi.

Jednak "gra" ta była obfita w elementy emocji- podobnie jak w brydzu, stawka była warta zabiegow a zapowiadanie coraz wyższej moglo narazic Abrahama na gniew. Masz racje, z "duchem Chrystusowym" podobnie zreszta wstawial się Mojżesz.
To grzech uczynił rozdźwięk między człowiekiem i Bogiem: w opisie sytuacji po upadku widać, że to wtedy człowiek zaczął się Boga bać - z powodu grzechu!

Z gory przepraszam za ignorancje, Leaf- być może b. upraszczam, ale czy wolno mi wysnuc zatem wniosek , ze lęk przed Bogiem jest proporcjonalny do stanu naszej grzeszności? I ze Abraham stal przed Nim, malo tego- podszedł bliżej bez strachu, ze umrze ( podobnie inni wielcy mezowie bozy - Pan rozmawial z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem)j, bo jego stan serca nie oskarżał go? W ST nie było Jezusa, nie było Jego usprawiedliwienia...;na jakiej podstawie Mojżesz, Abraham- przyjaciele Boga- nie bali się Go?? Abraham uwierzyl i to zostalo mu poczytane za sprawiedliwość?(list Jakuba)
Chyba poruszamy dwa rozne problemy- strach przed Bogiem z powodu grzechu i bojazn ( szacunek, czesc, pokora).
Joanna1
 

Postprzez leaf only » So gru 16, 2006 11:49 pm

W ST nie było Jezusa, nie było Jego usprawiedliwienia...;na jakiej podstawie Mojżesz, Abraham- przyjaciele Boga- nie bali się Go?? Abraham uwierzyl i to zostalo mu poczytane za sprawiedliwość?(list Jakuba)


No jak to nie było?
Czy Abraham nie został usprawiedliwiony właśnie z wiary w ofiarę doskonałego Baranka? Czy nie mówiło się od czasu wydarzeń na Moria, że 'na górze Pana jest zaopatrzenie' i czy nie jest to doskonała zapowiedź Golgoty? Świątynne ofiary z baranków były przecież zapowiedzią śmierci Jezusa- jeśli Izraelita wyznawał swoje grzechy, przez wiarę w spełnienie obietnicy uzyskiwał takie samo usprawiedliwienie jak my, a Dniu Pojednania przez wiarę był z grzechów oczyszczony.

Wreszcie - zobacz, jak wypełniła się obietnica dana Abrahamowi: to my jesteśmy dziećmi jego obietnicy wg Rzym.4-

On to jest ojcem nas wszystkich - 17 jak jest napisane: Uczyniłem cię ojcem wielu narodów* - przed obliczem Boga. Jemu on uwierzył jako Temu, który ożywia umarłych i to, co nie istnieje, powołuje do istnienia.
Czy nie jest to wspaniały znak nowonarodzenia?

18 On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo*. 19 I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe - miał już prawie sto lat - i że obumarłe jest łono Sary. 20 I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu 21 i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić, co obiecał. 22 Dlatego też poczytano mu to za sprawiedliwość. 23 A to, że poczytano mu, zostało napisane nie ze względu na niego samego, 24 ale i ze względu na nas , jako że będzie poczytane i nam, którzy wierzymy w Tego, co wskrzesił z martwych Jezusa, Pana naszego. 25 On to został wydany za nasze grzechy* i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia.

Chyba poruszamy dwa rozne problemy- strach przed Bogiem z powodu grzechu i bojazn ( szacunek, czesc, pokora).


To rzeczywiście są dwie różne postawy. Strach przed Bogiem może powodować, że ktoś ze strachu Bogu służy, ale to wcale nie jest przyczyną przemiany czyjegoś życia i raczej trudno przypuszczać, żeby taki człowiek Boga kochał.
Miałam na myśli raczej bojaźń. Ale właśnie ta bojaźń, cześć i pokora wypływają z przekonania o naszej grzeszności, słabości, małości wobec Boga i Jego niezwykłej miłości do człowieka...

Pozdrawiam:)
leaf only
Aktywny
 
Posty: 747
Dołączył(a): Pt sie 04, 2006 8:20 pm

Następna strona

Powrót do Pismo Święte

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości

Wymiana:

pozdrawiamy

cron