Leszek Włodarczyk napisał(a):
A nie zauważyłaś, że ślub wobec urzędnika jest taką właśnie umową?
No to - jest!
Tyle tylko, że ozdobną i "oficjalnie" zakrapianą.
Oczywiście, że ślub jest umową. Jest też ozdobny, a zakrapiany to wedle upodobań. Mowa tu chyba bardziej o ślubie niż o weseliskach, więc wątek ten nie wart rozwinięcia.
No chyba że to właśnie abstynencja [jestem za!] jest dla Ciebie argumentem na rzecz nierejestrowania małżenstwa.
Dochodzimy tymczasem do ciekawego dla mnie punktu. Napisałeś:
A nie zauważyłaś, że ślub wobec urzędnika jest taką właśnie umową?
Acha, czyli zarejestrowanie małżenstwa w urzędzie jest
be, a zarejestrowanie wolnego związku jest w porządku?
leaf only napisał(a):Według mej wiedzy konkubenci nie mogą starać się o adopcję jako para.
1. Sprawdź.
2. Nawet gdyby - co z tego?
1. Nie podaję informacji niesprawdzonych: nie mogą wystąpić o adopcję jako para.
2. Chodzi o Twoje stwierdzenie, jakoby konkubinaty miały niemal równorzędne prawa z małżeństwami - sądzę inaczej i podaję argumenty.
leaf only napisał(a):W przypadku urodzenia dziecka ojciec idzie do urzędu i deklaruje uznanie dziecka.
Kolejny absurd, ale mniejsza.
W przypadku rejestrowanych małżeństw jest tak samo, różnica polega na tym, że prawo w ich przypadku ustawia ojcostwo "domyślnie".
Co bywa pułapką nawiasem pisząc.
Jakie są statystyki owych pułapek?
Zwróc uwagę, Leszku, że życie "wolnego" związku znowu otrze się urząd, jeśli dziecko ma mieć prawnego ojca.
Wiem, że z zasady nie chcesz dostrzegać związku między podatkami a życiem, ale związek taki istnieje i niedostrzeganie go nie jest żadnym w dyskusji argumentem.
Dostrzeganie też.
leaf only napisał(a):a realia prawne są i ... po prostu są:)
No, są.
I stwierdzają jasno, że nie sposób mówić o nielegalności "wolnych związków".
A kto mówi nielegalności?
Powtarzam: Leszku, napisałeś, że konkubinaty mają prawie taką sytuację prawną jak małżeństwa. A ja dostrzegam bardzo wiele ograniczeń wynikających z życia w wolnym związku.
Pan i pani żyjący beż kwitu wystawionego przez urzędnika nie łamią żadneg obowiązującego prawa jednak bez wahania nazywacie ich przestępcami, co mi się nie podoba, jest bowiem nieuprawnionym pomówieniem.
Axanna występuje w liczbie mnogiej czy i do mnie ta mowa?
Nigdzie nie nazwałam życia w konkubinacie przestępstwem.
Prosiłem kilka razy o wskazanie prawa, które jest łamane albo choć dobra, które tu cierpi - jakoś tego nie widzę.
Leszku, jest takie przysłowie "na złą wolę nie ma dobrych argumentów" - Ty po prostu nie jesteś zainteresowany spojrzeniem na konkubinat krytycznie, I masz do tego prawo.
Wspomniałam już, że łamane jest prawo obyczajowe, choć Ty uważasz, ze...
z całą pewnością wzorce kulturowe i obyczajowe dominujące na danym obszarze nie są miarodajne.
więc się raczej w tym punkcie nie dogadamy.
Jak również w dalszym ciągu twierdzić będę, że wzorcem jakiego należy w życiu się trzymać, jest wzorzec opisany w Piśmie, a nie przykład Leszka czy czyjkolwiek.
A już z całą pewnością wzorce kulturowe i obyczajowe dominujące na danym obszarze nie są miarodajne.
Wzorzec opisany w Piśmie nie jest ani współczesnym małżeństwem ani współczesnym konkubinatem. Co teraz?
Hungremu spodobał się, zdaje się, przykład z nożem. Przypomnę:
Jasne, komplikację są, proponuję zatem wprowdzić prawo nakazujące każdemu do czasu ukończenia lat 10 ukończenia specjalistycznego kursu krojenia chleba w celu uniknięcia możliwego okaleczenia i pozbawienia wszystkich bez wyjątku możliwości dokonywania jakichkolwiek czynności cywilno-prawnych, bowiem na tym złym świecie wciąż zdarzają się niecni ludzie.
Mnie się ten przykład, niestety, nie podoba. Wchodzenie w wolne związki porównałabym raczej do chodzenia na mrozie bez czapki. Świadczy - tu powtórzę - o niedojrzałości i braku zdrowego rozsądku. Można zyć ze zziębniętymi małżowinami, ale delikwent sam sobie jest winien. To miałam na myśli pisząc o komplikacjach - nie rozumiem zupełnie, czemu odpowiedziałeś taką hiperbolą.
Miłego wieczoru.