asa napisał(a):nie wiem, czy jasno napisalam
Jasno - oczywiście, że jasno, problem tkwi w tym, że współczesna "teologia" odeszła już tak daleko od Boga, że zaledwie krok dalej i już Go nie będzie widać.
Kilkadziesiąt lat prania mózgów zrobiło swoje i już nikt nie zauważa nawet absurdów jakie słyszy jeśli tylko w potoku słów jest "miłość", "zrozumienie" "otwartość" i "tolerancja".
Na tym właśnie polega perfidia papiestwa - o ile kiedyś epatowano ludzi przedstawianiem straszliwych mąk jakie zgotował im miłosierny i kochający Bóg o tyle kiedy okazało się, ludzie są o wiele lepsi w wymyślaniu tortur - przerzuciło się na wszechogarniającą, lepką i fałszywą jak ono samo "miłość".
Ochoczo podchwycili to "protestanci" wszelkiej maści skwapliwie powielając brednie wygadywane przez cudaków w tiarach (ops! - tiara póki co schowana, żeby co rozumniejsi ludzie się nie czepiali) bo gwarantuje to udział w "dialogu międzywyznaniowym" gdzie można wypić, zakąsić i udzielić kilku wywiadów na temat ciężkiej pracy włożonej w heblowanie podstaw wiary tak, żeby można było jakoś "się porozumieć"...
Na wymioty zbiera człowieka kiedy słyszy Wojtyłę "w natchnieniu" wołającego o zesłanie Ducha Świętego (bo już to, że Pismo powiada, że będzie On z ludźmi po wszelkie czasy jest nieważne - widać chodziło mu o innego jakiegoś ducha...), czy Ratzingera pytającego ze łzami w oczach na festynie w Oświęcimiu "Gdzie był Bóg?".
I takie zosie łkając w ekstazie potrafią wyrazić pełne hipokryzji oburzenie, kiedy człowiek wskaże oczywiste brednie jakie wygadują - boć to przecie "wielcy ludzie" pełni miłości.
Nie - nie są to ani "wielcy ludzie" ani też miłości w nich nie ma za grosz - to przedstawiciele zbrodniczej organizacji na każdym kroku podkreślający rozpierająca ich dumę z historii swojego "kościoła" i bez żadnego zażenowania odcinający kupony od tego, czego dopuścili się w przeszłości.
Wspomniani "przywódcy" protestanccy aż przebierają nogami, strojąc się w koloratki i duracząc ludzi po zborach żeby papiestwo doścignąć i bredzą ze "nie skupiajmy się na tym, co nas dzieli szukając raczej tego, co nas łączy".
Łączy bardzo wiele - dwunożność, sposób rozmnażania i zniszczona przez grzech natura, zaś dzieli bardzo niewiele - wiara w Boga i wierność Jego Słowu.
Paweł pytał:
...ponieważ zaś należy się odwzajemniać, przeto jak do dzieci mówię: Rozszerzcie i wy serca wasze! Nie chodźcie w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan,I nieczystego się nie dotykajcie; A ja przyjmę was I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami, mówi Pan Wszechmogący;
Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę z tego, że to wcale nie jest retoryczne pytanie?
Niedouczeni "teologowie" poprzestali na "Rozszerzcie i wy wasze serca" rozumiejąc przez to, ze należy tam wpuszczać każdy śmieć o ile przyniesie go "duchowny" a już szczególne miejsce należy przygotować dla śmieci przynoszonych przez "duchownych" obdarzonych tytułami przez ich kolegów i takich, których zobaczyć można chociaż czasem na ołtarzyku czyli w tv.
I stąd irenizm w czystej postaci - przykazania?
Nie ma żadnych przykazań, nie obowiązują, prawdziwy chrześcijanin ma tylko jedno - "przykazanie miłości"
Prawo?
Jakie tam Prawo - nasz Zbawiciel zniósł Prawa i teraz miłość nam dyktuje jak mamy żyć.
No - w ostateczności jeśli już nie nasza miłość to miłość naszego duchownego pasterza.
Pismo?
Oj - Pismo Pismem ale przecież Objawienie jest
dynamiczne i nie możemy przecież uporczywie trzymać się tego, co tam napisano trzy czy dwa tysiące lat temu.
Zwłaszcza, że to - panie dzieju - cóż to wtedy był za prymitywizm, więc trzeba wziąć poprawkę na "uwarunkowania kulturowe" i "specyfikę języka".
Grzech?
Jaki grzech? - grzech nie jest ważny, przecież Jezus zapłacił za wszystkie i nie wolno skupiać się na grzechu a na tym, że "Dobra Nowina".
Dobra Nowina o czym?
Że Bóg istnieje i ma pełne prawo jako Stwórca wymagać słuchania Jego Słowa, przestrzegania Jego Prawa i porzucenia fałszu co gwarantuje pokój z Nim i Jego błogosławieństwo?
Nie tam - "Dobra Nowina" polega na tym, że Bóg nas kocha, jako kochający Ojciec oczyścił nas z grzechów a my teraz mamy tę Bożą miłość siać po świecie i to tyle - czyż świat nie jest piękny?
Jest wręcz śliczny - tyle tylko, że niestety zdarzają się na nim jacyś uciążliwi ludzie brudnymi paluchami wskazującymi co tam w Biblii napisano i twierdzący że to jest właśnie słuszne.
No ale przecież z takimi nie będziemy dyskutować - całe to ich gadanie wraz z tym co wskazują - do kosza, ich samych do psychiatry (a czemu to od razu nie odstrzelić, zosienko? brak zdecydowania?) i nie będziemy narażać przenajświętszego spokoju i cudnej naszej miłości przez wdawanie się w dyskusje.
Się nie będzie o tym gadać - problem zniknie.