Albertus napisał:
To tak jak w małżeństwie.Czasem jest wspaniale a czasem są chwile bardzo trudne.Najważniejsze nie jest dobre samopoczucie ale wierność.
Bardzo zly przyklad. Typowa uczuciowa manipulacja.
Nasza wierność Chrystusowi przejawia sie też w wierności wobec innych ludzi.Podejście w stylu "lubię cię i szanuję pod warunkiem ze się ze mną we wszystkim zgadzasz , przytakujesz mi, nie robisz żadnych błędów, znasz świetnie biblię, masz zawsze uduchowione kazania, zawsze jesteś miły i uśmiechnięty a jak nie to już cie nie lubię i żegnam" nie jest chrześcijańskie.
Nie chodzi tutaj o uczucia i odczucia a o wierność.Bóg jest wierny pomimo naszych niewierności.Powinniśmy chcieć być do Niego podobni.
Nie chodzi tutaj o akceptowanie zła w Kościele ani o przebywanie na siłę z ludżmi których nie lubimy w sytuacji gdy jesteśmy na to zbyt słabi ale o pewną zasadę
Rozumiem że porównanie z małżeństwem , dla protestantów którzy dopuszczaja rozwody może być nie do końca zrozumiałe.
Powiedz to wszystkim tym biedakom w zamknietych zakonach itd
Rozumiesz teraz?
Nie bardzo. Czyżby ktoś tych ludzi tam zamknął i trzyma pod kluczem nie pozwalając im wyjść?