Witajcie,
Zaczynam ten wątek już w strachu, że zostanie on pozostawiony bez odpowiedzi. Nie ma on bowiem mieć ( przynajmniej w moim założeniu) charakteru polemicznego, przez co traci raczej swoją atrakcyjność (prawda?
)
Zanim poproszę o radę muszę z konieczności streścić moje "życie religijne" ostatnich lat. Postaram się to jednak skrócić do minimum.
Pochodzę z bardzo ortodoksyjnej rodziny katolickiej ( babcia-Radio Maryja, rodzice raczej konserwatywni itd.). Mieszkam w Krakowie. Obecnie mam 20 lat i od co najmniej 6 lat jestem w kwestii ideowej niezależna od moich bliskich. Zaczęło sie to u mnie dosyć oryginalnie- nigdy nie byłam i nadal nie jestem przeciwniczką KK jako grzesznej ludzkiej instytucji (zarzuty w stylu: księża-pedofile, księża-bogacze itd.)- ale starałam się zrozumieć katolicką doktrynę, która mnie nigdy ( przez swą nielogiczność) nie przekonywała.
W pewnym momencie uznałam, że to "nieprzekonanie" uniemożliwia mi pełne uczestnictwo w KK.
Może dla ścisłości dodam, że znam historię chrześcijaństwa oraz główne kwestie sporne miedzy chrześcijanami ( centralizacja, nieomylnośc, kult świętych, sakramenty)- starając się je racjonalnie oceniać nigdy nie mogłam KK przyznać racji. Dlatego wiem, że ta droga jest dla mnie zamknięta.
Jednak mój entuzjazm z powodu "wolności sumienia" z wolna przygasa. Widzę, że indywidualnie przeżywana wiara nie daje, przynajmniej w moim przypadku, dobrych efektów. Zauważam na przykład, jak bardzo boję się śmierci, co dawniej mi się nie zdarzało, gdyż moja wiara w tej kwestii była całkiem niewzruszona.
Sama doszłam do wniosku, ze życie we wspólnocie jest potrzebne człowiekowi wiary. Zawsze w chwilach kryzysu przypominam sobie, że Jezus i samym Apostołom wytykał nikłośc ich wiary, a wiec zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest ona trudna. To jednak nie zawsze mi pomaga.
Zupełnie nie wiem jednak, jak wybrac swój kościół- jakim kryterium się kierować? Na to pytanie właśnie chciałabym uzyskać odpowiedź.
Moze dodam jeszcze, że trudno mi oprzeć moją etykę na czymkolwiek innym niż własne sumienie. Jezeli nie odczuwam czegos jako złe ( a głównym kryterium jest tu dla mnie szkoda, która mogłabym ewentualnie wyrządzić innym oraz samej sobie), nie potrafię tego potępiac. To oczywiście pociaga za sobą daleko idące kwestie np. w dziedzinie etyki seksualnej, w której za główna wartość uważam wierność. To jednak wykracza poza temat.
Bardzo proszę o pomoc, pozdrawiam serdecznie