Dla mnie odmawianie Chrystusa umierającym (zwiastowania ewangelii) w imię (no właśnie czego?) tolerancji(?) nie świadczy w żadnej mierze o chrześcijańskiej postawie. Powiedziłąbym nawet, wprost przeciwnie.
Jeśli zaś chodzi o postać, o której rozmawiamy.
Matka Teresa była dla mnie kiedyś pewnym wzorem chrześcijańskiego miłosierdzia. Tego jak miłość Chrystusa pcha nas do dobrych dzieł. Dopiero jak sobie poczytałem i zetknąłem się z jej wypowiedziami zacząłem sie zastanawiać, dlaczego tak "mało tam Jezusa"? Nie mi oceniać matkę Teresę, ale patrząc na całokształt jej życia (uczynki i wypowiedzi), a nie tylko na część (poświęcenie i uczynki) przestała być dla mnie jakimkolwiek wzorem. No chyba, ze wzorem tego jak posyłać ludzi umierających do piekła