No tak, Leszku, tylko kiedy jest ten decydujący moment, iż mamy "wyjść"? Czy póki mam w zborze pastora, a nie, kurka wodna, "pastorzycę"
i póki chwałę oddaje się Bogu, a nie "i Matce" - to OK?
Ja tak myśle iż mamy obowiązek czuwania i wypowiadania się po stronie prawdy zawsze, gdy zachodzi niebezpieczeństwo ... różnego rodzaju zwiedzeń. Póki się modlimy, bronimy, miłujemy, póki nie jesteśmy letnie i obojętne, póki nie poddajemy się zobojętnieniu i jawnej wrogości co niektórych (połowie, a czasem i większości) - wierze iż Pan nas wesprze i uchroni zbór, a prawda zwycięży.
W ogóle jest to dziwne. Niby wszyscy wierzące, wszyscy jedną Biblie czytają, modlą się do tego samego Boga - "niechaj Twoja wola będzie Panie, zmieniaj mnie," - a takie są nieporozumienia, rozłamy, odmienne postawy. Czasem się zastanawiam - gdy przyjdzie Jezus, jak on to wszystko naprawi?
Nawet ci najbliższe po duchu bracia i siostry, nawet oni czasem.... "Co Ty tak przeżywasz? po co Ci to? jaka różnica, że głoszą coś nie zgodnie... masz Biblie, co pasuje - przyjmij, co nie - odrzuć i spokój" - jak oni tak mogą? a ja czasem naprawdę tak bardzo się przejmuje, że aż... brak słów. I nie wiem co bardziej szokuje - czy ten kaznodzieja, czy postawa braci i sióstr, to przytakiwanie wszystkiemu. Kurcze, chociaż nie przytakujcie, nie słodzcie, nie uśmiechajcie się od ucha do ucha! Kościół to przecież nie teatr... a gdzie tam... "przecież nie wszystko było zle..."
Ooooj... a zaczęłam tak optymistycznie
Nazarejczyku, masz racje - zle Cie zrozumiałam. lecz... jeżeli chodziło Ci o jedność, to... czy ja wiem? Spierać się kto lepszy to jeszcze przy Jezusie zaczęli, a Zebedeusze to są w ogóle spryciarze byli
Chociaż z doktrynami i dogmatami rzeczywiście wtedy jeszcze luz mieli, chyba że faryzeusze zakon narzucali, ale nie przeszło