Witam Was wszystkich!
Szczerze mówiąc, ręce mi się trzęsą teraz. Cieżko mi nieco pisać. Serce wali mi jak młot. Słucham również teraz Radia Chrześcijanin.
Dlaczego zdecydowałam sie napisać... Otóż od dłuższego czasu (kilku lat) znajduje sie na niezbadanej i nietrwałej powierzchni, jeśli mozna to tak nazwać... W wielkim skrócie opowiem nieco o sobie i decyzji, którą powinnam i chcę podjąć.
Wychowałam się w rodzinie katolickiej... Przyjęłam dotychczasowe sakramenty (chrzest, komunia św., bierzmowanie), uczęszczałam na lekcje religii. W liceum zaczęłam chodzić na spotkania oazy przykościelnej. Trwało to kilka lat. No i niestety w miarę upływu czasu, a co za tym idzie uczestnictwa w oazie oraz dojrzewania, zaczęłam coraz więcej widzieć i rozumieć. Zauważyłam,że moja rodzina o katolicyzm ledwie zachacza. Jedno mówią, jak trzeba żyć, inne robią. Babcia niestety jeszcze gorzej - jest tu gdzieś wątek o Radiu Maryja - nic dodać nic ująć. Do tego faworyzowanie mnie (jako wnuczki, która chodzi do oazy), a do mnie i do innych krytykowanie innych wnuków, m.in. mojej rodzonej siostry. Byłam stawiana wielokrotnie w dziwnych i nieprzyjemnych sytuacjach tylko dlatego, że chodziłam do kościoła... Zaczęłam niesttey ograniczać owo chodzenie. I oczywiście tutaj pojawiły się ostre słowa z ust mojej mamy, że skoro jestem katoliczką to trzeba chodzić do kościoła! Zawsze uważałam,że kwestia wiary jest osobistą kwestią - chodzi o wybór. Przymus nie był tu dobrą motywacją... Prawie 3 lata temu zaczęłam się spotykać z pewnym chłopakiem, z którym jestem do dziś (obecnie narzeczony, planujemy ślub). On stroni raczej od kościoła. Wierzy w Boga, ale,tak jak ja, zbyt dużo minusów widzi w katolicyzmie. Kiedy tylko mamy czas, modlimy sie Boga, rozmawiamy z Nim. Zauważyłam, że wsystko jest na pokaz w kościele i w mojej rodzinie... niestety... Na mszach już od lat nie potrafię się skupić. Odliczam czas do jej zakończenia. Dlatedo częściej nie chodzę niż chodzę do kościoła. Wiem, że nie tak powinno być i męczy mnie to, ale naprawdę nie potrafię się skupić na mszy, kazaniu, a przede wszystkim Słowie Bożym! Tak bardzo chcę, ale nie mogę!
Mam koleżankę protestantkę i w LO byłam na Jej chrzcie i na spotkaniu młodzieżowym. Był tam zupełnie inny klimat, ludzie się znali, nie było oceniania, patrzenia na stroje itd. Najważniejszy był Bóg i Jego słowo a nie szaty, bogactwa! Bardzo mnie ujęło to wszystko.
Nie piszę oczywiście, że chcę odejść z kk, bo mi sie wystrój nie podoba! Nie!! Z wieloma zasadami w kk nie zgadzam się. Sa sprzeczne z naukami kk. Więc jak może być prawą katoliczką, skoro części tych zasad nie uznaję??
Wybczcie, ale na tym skończę... Mam mętlik w głowie i poczucie, że nie wyjaśniłam całości tak jak należy, ale liczę, że mnie zrozumiecie i wesprzecie słowem... NAprawdę mi ciężko... A poza tym - jak to powiedzieć rodzicom... to będzie dla Nich katastrofa!!
Boję się...
p.s. nie wiedziałam gdzie ten mój obecny stan opisać, dlatego założyłam nowy topic. Jestem tu nowa, wybaczcie jak popełniłam jakiś błąd...
Pozdrawiam Was serdecznie i bardzo proszę o wypowiedzi...