sewen napisał(a):Axanno,cuda i znaki to znamiona tego co mówi Słowo Boże. Ponieważ apostołowie głosili Słowo Boże ,towarzyszyły im .Dodatkowym argumentem dla ich występowania jest Ew. Marka 3.15-20.
Jeśli bez uprzedzeń przeczytamy te wersety,dowiemy się,że takie znaki będą toważyszyć tym ,którzy uwierzyli.
20 werset mówi,że Pan (Jezus) potwierdzał ich słowo znakami,które Mu towarzyszyły.
Niestety, sewen, nie moge z toba sie zgodzic. W tym odcinku, ktory podajesz czytam, ze Jezus powolal dwunastu i dal im moc wypedziac demony. Twoje wnoski nie sa uzasadnione w Slowie Bozym. Bynajmniej tak to widze.
Nie wiem czy ktos ze mna sie zgodzi, ale ja to rozumiem nastepujaco.
Cuda i znaki czyni sam Bog, jak chce i kiedy chce, niezaleznie od tego co glosimy czy tez wierzymy. Wlasciwie to nie rozumiem wiare w co, ty, sewenie, masz na mysli. Wierze we wszechmoc Boga, w jego doskonaly plan i w jego slowo. Natomiast, jesli zaczne z calych sil wierzyc ze zaraz bedzie cud, naprzyklad, ze gora sie przeniesie, wiec jesli bede wierzyc w to z calej sily, a Bog nie bedzie chcial tej gory przeniesc, to ten cud nie nastapi, chocby i dziesiec tysiecy osob stalo w jednym miejscu i wierzylo z calych sil. O jaka wiec wiare, a raczej w co, ci chodzi?
Cuda czynil Jezus, zeby ludzie uwierzyli mu na tej podstawie, ze to On jest. Dal tez moc czynienia cudow apostolom, o czym czytamy w Biblii, dla potwierdzenia ich slow o Ewangelii, zeby ludzie im uwierzyli. Dzisiaj, natomiast, zeby uwierzyc w Dobra Nowine, wystarczy spojrzec na swiadectwa Jezusa i apostolow, uwierzyc w Boga i poznac, ze jestes grzesznikiem i zasluzyles na smierc, a :
Rz 8:16 Bw "Ten to Duch
świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy."
Zreszta, jakie cuda, sewenie, masz na mysli? Bo powiem ci, ze cuda nie przeminely i kazde nawrocenie grzesznika juz jest cudem. W swoim zyciu mialam i ciagle mam cud za cudem: a to ze wreszcie nie pale papierochow po kilku nieudanych probach rzucenia o wlasnych silach, a to ze cudem uniknelam wypadku samochodowego, a to ze modlilam i otrzymalam pomoc i mnostwo innych.
Zatem nie towarzyszą teraz, ponieważ nie wierzymy. (Nie chodzi tu o wiarę w zbawienie.) A nie wierzymy ponieważ przyjęliśmy słowo ludzkie nie Boże.
Skoro tak-slowo ludzkie, to trzeba przyjac, ze nie jestem narodzona z Ducha i nie jestem dzieckiem Bozym tylko oszukuje sama siebie i innych. Wiec, sprawdziajmy kto jest chrzescijaninem nie po owocach Ducha (co tam milosc jakas), lecz po ilosci cudow ktore maja kazdemu towarzyszyc, tak? Nie masz cudow - nie jestes chrzescijaninem, bo przeciez przyjales slowo ludzkie.
Nie wiem jak ślepym trzeba być,by nie zauważyć tego,że zawsze głoszeniu Ewangelii towarzyszyły cuda i znaki.
Ze towarzyszyly, jak to jest opisane w Biblii, to zgoda, ale ze
zawsze beda, to ja takiej obietnicy nie znajduje. Zreszta, jak juz powiedzialam wyzej, kazde nawrocenie jest cudem, a kazdy chrzescijanin jest znakiem. O jakie cuda ci chodzi?
Zapytajmy zatem swoich kaznodziei dlaczego dziś nie nauczają nas tej prawdy?Dlaczego nie towarzyszą ani nam ani im.
Najlepiej powiedzieć ,że przeminęły,jak to się dzieje w niektórych zborach.
Bog nie jest zwiazany brakiem nauczania o cudach. Jak bedzie chcial, uczyni bez nauczania.
Ponieważ "wiara tedy jest ze słuchania,a słuchanie przez Słowo Chrystusowe,czegoś nam brakuje.Czego? Wiary. Dlaczego? Może to co nam jest głoszone (nauczanie) niewiele ma wspólnego ze Słowem Bożym?
Może trzeba to zweryfikować z samym Słowem Bożym ?
Zachęcam do poszukiwań.Pozdrawiam.Sewen
Wyrazasz sie nie dokonca zrozumiale. Wiary w co, twoim zdaniem, nam brakuje? W Boga? W jego moc? I jakie nauczanie niewiele ma wspolnego ze Slowem? Bo ja ci powiem, ze bylam swiadkiem takiego nauczania, ktore naprawde nie mialo wiele wspolnego ze Slowem.
Bylo to na Ukrainie i bylam wtedy swiezo po nawroceniu. Spotkanie odbywalo sie w lecie na stadzionie, uczestniczylo w nim z pare tysiecy osob. Kaznodzieja glosil wlasnie cos tam o cudach i uzdrowieniach, dokladnie nie pamietam. Ale zato ta farsa, ktora przedstawiali pozdniej, gleboko wryla mi sie w pamiec. Oglosili, ze kto chce byc uzdrowiony, niech wyjdzie do przodu, beda sie modlic o uzdrowienie. Wyszla jakas babcia i powiedziala, ze nie moze od lat podniesc reki. No i zaczelo sie... Jeden skowycze do mikrofona: "Panie, ty wszystko mozesz...", drugi chwyta babcie za chora reke i zaczyna podnosic na sile, ze az biedaczka jeczy... To bylo tak ochydne widowisko, ze napelnilo moje serce trwalym obrzydzeniem do takich "cudow".
Jestem przekonana, ze oni wierzyli z calej sily, pytanie tylko w co...
Polecam takze, do przeczytania swiadectwa Jony - tej sparalizowanej dziewczyny, jak to z calego swiata byla nekana przez zwolennikow cudow i uzdrowien, ktorzy to nie wstydzili sie jej wytykiwac, ze siedzi na wozku, bo nie ma wiary.
Pozdrawiam.